Domyślne zdjęcie Legia.Net

Aco Vuković, czyli zawodnik na marginesie

Mariusz Ostrowski

Źródło:

22.10.2008 09:54

(akt. 18.12.2018 19:54)

Na boisku walczył do upadłego. W trudnych chwilach brał ciężar gry na siebie, podrywał do walki kolegów, na których nie bał się wrzasnąć. Po meczach nigdy nie odmawiał wywiadów. Nie bał się powiedzieć prosto w oczy, co mu leży na sercu. - Kiedyś kibice nazwali mnie Pinokio. Teraz ja mówię "żyleta Pinokio" - wykrzyczał <b>Aleksandar Vuković</b>, kiedy fani warszawskiej drużyny rozpoczęli bojkot meczów na stadionie przy ul. Łazienkowskiej.
Tak było jeszcze kilka miesięcy temu. Tak wyglądała cała trwająca siedem sezonów kariera "Vuko" w warszawskim klubie. Dziś 29-letni pomocnik to cień tamtego zawodnika. Z pierwszej jedenastki Legii wygryzł go 17-letni Ariel Borysiuk, którego Serb wozi samochodem na treningi. W negocjacjach z klubem w sprawie przedłużenia kontraktu [obecny wygasa w grudniu 2009 r.] - od tego zaczęła się jego piłkarska degrengolada w Legii. Bardziej niż o pieniądze poszło jednak o kwestie - nazwijmy to - honorowe. Vuko obraził się, że władze klubu przedstawiły mu w nowym kontrakcie sumę brutto. On chciał zobaczyć swe wynagrodzenie netto. Usłyszał, że Legia nie ma w zwyczaju w taki sposób konstruować umów z piłkarzami. Gdy wyszło na jaw, że jeden z zawodników ma kontrakt netto, Serb poczuł się oszukany. Miał też pretensje, że Legia nie chciała dać mu zgody na odejście. - Najpóźniej w grudniu chcę opuścić klub - zadeklarował, gdy odszedł z pustymi rękami od stołu negocjacyjnego. Wydawało się, że mimo wszystko po kilku kolejkach piłkarz zapomni o całej sprawie. Weźmie się w garść i swoją postawą na boisku udowodni, że prezesi Legii popełniają błąd i za kilka miesięcy sami poproszą go o przedłużenie kontraktu na warunkach piłkarza. "Vuko" strasznie się jednak zapiekł, co odbija się na jego postawie na boisku. W tym sezonie ligowym w dziewięciu kolejkach zaliczył trzy występy [w sumie 54 minuty]. Grywał głównie w meczach Pucharu Ekstraklasy i Remes Pucharu Polski. Ale ostatnio nawet i w tych rozgrywkach wchodzi jako rezerwowy, a trener Jan Urban każe mu szlifować formę z młodszymi kolegami z zespołu grającego w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Dla byłego kapitana i zawodnika z takim stażem [blisko 160 występów w ekstraklasie] to upokorzenie. Jakież było zdziwienie kibiców, gdy pod nieobecność Borysiuka w meczu z ŁKS Urban wpuścił na środek pomocy Martinsa Ekwueme. Wydawało się, że musi zagrać Vuković i to da mu szansę na powrót do pierwszego zespołu w najważniejszym spotkaniu sezonu, z Wisłą Kraków. Ale raczej się na to nie zapowiada. Sam "Vuko" swojej sytuacji nie chce komentować. - Nie udzielam żadnych wywiadów. Ale przyjdzie czas, że coś jeszcze powiem - dodał, zamykając drzwi samochodu. - Aco przegrywa po prostu rywalizację z innymi zawodnikami - tłumaczy trener Urban. - Nie ma mowy, żebym się na nim mścił w jakiś sposób. To nie w moim stylu. Mogę mieć swoje zdanie na temat jego zachowania. Uważam, że Aco popełnił błąd, że chciał tak od razu wszystko załatwić, ale nie wpływa to na moje decyzje personalne - zapewnia. I za chwilę dodaje. - Vuko myśli o odejściu, a ja muszę myśleć o tym, żeby wprowadzać do drużyny młodszych piłkarzy. Jeśli chce grać, to musi prezentować się dużo lepiej od swoich kolegów z drużyny. Vuko jest przekonany, że zimą opuści Legię. Tyle że po 29-letniego zawodnika grającego w Młodej Ekstraklasie kolejka chętnych raczej się nie ustawi.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.