Akademia do raportu - część pierwsza
24.04.2018 13:30
fot: Piotr Kucza/FotoPyk
Reanimacja:
Nowa era akademii Legii, z twarzą Jacka Zielińskiego, zaczęła się nieco ponad rok temu - z początkiem kwietnia. To efekt przejęcia władzy przy Łazienkowskiej przez Dariusza Mioduskiego. Wcześniej stołecznej szkółce przewodził przede wszystkim Jacek Mazurek. Człowiek, który był jednym ze współzałożycieli akademii klubu z Łazienkowskiej. Mazurek przez ponad piętnaście lat, z krótkimi przerwami na rolę m.in. dyrektora sportowego Legii, prowadził kuźnię mającą wytwarzać kolejne talenty dla stołecznej ekipy. Nie ma wątpliwości, że mowa o trenerze i dyrektorze, który tworzył podstawy i rozwijał projekt. Projekt, który w ostatnich latach jednak wyhamował.
- Mam szacunek do Jacka Mazurka, że stworzył akademię z dziesięciu pracowników, pięciu piłek i kilku plastronów. Organizacja mocno urosła, przybrała na rozmiarze. W pewnym momencie zarząd klubu chciał jednak czegoś innego - komentuje Radosław Mozyrko.
W ostatnich latach w stołecznej akademii zapominano o procesie tworzenia, próbując znaleźć gotowe produkty. Potem zostawała jedynie kwestia podziału, na lepszych i gorszych. Tych topowych, najbardziej perspektywicznych, nie było wielu. Z nadejściem nowej władzy przy Łazienkowskiej, postawiono na nowe twarze. Mazurka i nieodłącznie kojarzonego z nim Jarosława Wójcika, zastąpili Zieliński i Mozyrko. Ten drugi zjawił się w Legii jeszcze za czasów starej władzy, choć nie było wątpliwości, że trafił do klubu za sprawą Mioduskiego. Do czasu odejścia twórców legijnej akademii, miał jednak problem z realizacją swojej wizji. Do tego potrzebna była zmiana, a taką stanowiło postawienie na piłkarską ikonę Legii z lat ’90 i przełomu XXI wieku. Obaj zaczęli pracę nad nowym programem szkolenia. Doszło też do podziału obowiązków: Zieliński zajął się kwestiami organizacyjnymi, kontraktowymi, a Mozyrko skupił się doborze trenerów i wprowadzaniu idei w życie. W kwestiach komunikacyjnych pomaga im również były dzienikarz, Przemysław Zych, który zajmuje się m.in. kontaktem z rodzicami.
Minął rok, pierwsze zmiany w akademii Legii stają się widoczne. Niektóre da się wstępnie ocenić, inne nie. To w przypadku szkolenia młodzieży nieodzowne. Potrzebny jest czas, więc stosowanie oceniania zerojedynkowego w pewnych przypadkach byłoby nie na miejscu. Przyjrzymy się, nad czym przez ostatnie dwanaście miesięcy pracował duet Zieliński - Mozyrko.
- W ciągu ostatniego roku zainicjowaliśmy wiele projektów. Stworzyliśmy nowy program szkolenia, znacznie wzbogaciliśmy kalendarz meczowy - w sezonie 2017/18 nasze drużyny zagrają ponad 150 meczów z zagranicznymi rywalami. Otwieramy także kolejne klasy sportowe w szkole podstawowej, aby zapewnić doszkalanie naszym zawodnikom z najmłodszych kategorii wiekowych. Nie można powiedzieć, że wszystkie projekty już teraz zakończyły się sukcesem. One ciągle trwają - są wdrażane lub oceniane i poprawiane - tłumaczy Zieliński, który w roli zawodnika rozegrał przy Łazienkowskiej 404 mecze.
Expose:
Program szkolenia, to rzecz kluczowa dla każdej akademii. Słowa poniżej stanowić mogą swoiste expose legijnych pomysłów na rozwój szkolenia młodzieży.
Mozyrko: - Patrzę na akademię przez pryzmat pięciu elementów: infrastruktura, metodologia, zawodnicy, pracownicy, skauting. Chcę z czasem opisać wszystkie zmiany, które zaszły w akademii, zaczynając od tego, co w niej zastaliśmy: niwelowanie minusów, wzmocnienie plusów. Takie informacje muszą jednak trafiać najpierw do zarządu, dyrekcji, a potem dopiero kibiców. Nasz program szkoleniowy koncentruje się na podstawach, nawykach i technice indywidualnej. To program kompleksowy, który ma pozwolić zawodnikom odnajdywać się w różnym środowisku i podejmować dobre decyzje. Jest w nim kilka zagadnień, które w Polsce mogą wydawać się rewolucyjne.
Zieliński: - Pomysłów, fajnych pomysłów, nie brakuje. Musimy do wszystkich przekonać trenerów, by byli pewni ich realizacji na sto procent. W Legii zawsze była presja wyniku, także w akademii. Nie wszystkim tak łatwo od razu przestawić się na rozwój jednostek. To proces, który trwa.
Mozyrko: - Znacznie zwiększyliśmy liczbę zajęć i podnieśliśmy ich intensywność. Zwiększyła się również liczba zajęć na siłowni, wprowadziliśmy także różne warsztaty dla zawodników, które odbywają się poza boiskiem.
Zych: - W tym sezonie zawodnicy drużyny U-19 mogli uczyć się języka angielskiego na zorganizowanych zajęciach w akademii. Pracujemy też nad tematem żywienia. Od roku w akademii pracuje dietetyczka Magdalena Asztemborska, która m.in. prowadzi warsztaty. Dotyczą one dietetyki, ma codzienny kontakt z zawodnikami i uświadamia graczy, co mogą jeść, a czego nie. W ten sposób chłopcy mogli również dowiedzieć się, co w ostateczności wybrać na stacji benzynowej, jeśli sytuacja ich do tego zmusi. Rozpisaliśmy wszystkie miejsca, w których zawodnicy spożywają posiłki: ustaliliśmy, gdzie jakość żywienia jest odpowiednia dla sportowców, a w którym wymaga poprawy. Metodycznie jeden za drugim usuwaliśmy te przeszkody. W ten sposób Magda przez rok pracowała z kucharzami w klubie, dwóch bursach i trzech szkołach, w których przebywają nasi zawodnicy. Tak, abyśmy mieli pewność, że dostają zdrowe jedzenie. W miejscach, w których nie byliśmy w stanie sami wpłynąć na serwowane posiłków, wprowadziliśmy zdrowe posiłki w formie lunchboxów – od niedawna są dostępne w liceum dla zawodników U-19 i U-17. Od początku sezonu wszystkie zespoły akademii zabierają na mecze wyjazdowe nasze lunchboxy, aby unikać jedzenia posiłków w trakcie postojów w trasie - w restauracjach, w których nie mamy wpływu na jakość żywienia. To duża zmiana, zdecydowanie na plus.
Mozyrko: - Na Zachodzie wykorzystuje się wiele pomysłów, które są też u nas. Ostatnio w trakcie któregoś ze szkoleń jeden z trenerów Gent opowiadał o innowacjach. Jako przykład podał zmniejszenie kadr, by gracze nie musieli siedzieć na ławce rezerwowych, a mogli się rozwijać. Szturchnąłem jednego z naszych trenerów z lekkim uśmiechem na twarzy i stwierdzeniem, że my to przecież już robimy. Po chwili usłyszałem o sparingach wyrównawczych czy grze na hali dla tych, którzy nie wystąpili w spotkaniach ligowych. Znowu się uśmiechnąłem, bo to kolejna rzecz, na którą stawiamy od pewnego czasu.
Zieliński: - Piłka musi być pasją dla zawodnika. Wtedy może się to przerodzić w miłość do futbolu. Tylko miłość może sprawić, że gracz zakoduje sobie w głowie pełne poświęcenie dla piłki. To droga do perfekcjonizmu. Tylko uczucia względem tej dyscypliny pozwalają na funkcjonowanie w cyklu - trening, szkoła, trening, sen, trening, szkoła i tak dalej.
Mozyrko: - W nowym sezonie planujemy rozpoczęcie treningów 9 lipca. Chcemy, by w ciągu roku nasi zawodnicy grali w piłkę o kilka tygodni dłużej. Zachęcamy też zawodników do gry na ulicach, orlikach - wspólnie z kolegami. Taki futbol wiele uczy, pozwala na poprawianie aspektów technicznych. Jesteśmy za tym, by gracze cieszyli się grą.
Program szkolenia i wychowania zawodników to rzecz długofalowa, której nie sposób ocenić w trakcie dwunastu miesięcy jego wprowadzania. Stąd przedstawiamy go słowami szefów stołecznej akademii, wstrzymując się ze wszelkimi ocenami - na te po prostu za wcześnie. Używając ewangelicznego porównania - poznacie ich po owocach pracy (Mt 7, 20). Tego rodzaju projekt musi potrwać i wyrastać nie bez pojawiających się trudności.
Konfrontacje z mocnymi rywalami a wąskie kadry:
Regularne konfrontacje z rywalami z innych krajów to coś, co drużynom legijnej akademii potrzebne było od dawna. Brakowało tego w przeszłości i w tym aspekcie wyciągnięto wnioski. Stołeczne zespoły zaczęły podróżować i regularnie mierzyć się z wymagającymi przeciwnikami. Ostatni rok był pod tym względem przełomowy. Meczów jest wiele, czasami być może zbyt wiele. Przy wąskich kadrach stołecznej akademii, dochodzi element przemęczenia. Można to było zaobserwować chociażby w na przełomie marca i kwietnia we flagowej ekipie akademii, która występuje w Centralnej Lidze Juniorów.
Zespół U-19, w trakcie 22 dni na przełomie marca i kwietnia spędził na boisku 630 minut, co daje siedem pełnych meczów. Jeśli weźmiemy pod uwagę pełen miesiąc (21.03 - 21.04), sam obrońca Legii w CLJ, Filip Czach, na murawie spędził 840 minut! W jego przypadku należy też doliczyć dwa występy w sparingach (po 45 minut) na konsultacji szkoleniowej kadry Polski. To gracz, którego gra nie opiera się na wysokiej intensywności fizycznej, lecz liczby pokazują pewne kwestie. Piłkarz musi jednak pojawiać się na boisku, bo nie ma nikogo, kto mógłby go zastąpić, to kwestia wąskich kadr. Stoper zagrał prawie 9,5 spotkania w krótkim okresie. Podobnie jest z napastnikiem, który może narzekać na brak rywalizacji. Łukasz Zjawiński spędził na murawie 672 minuty, a Mateusz Szwed, grający ostatnio z konieczności na prawej obronie (nie ma nikogo, kto mógłby tam wystąpić), zanotował 700 minut. Doliczając ciągłe podróże (w sumie 3100 kilometrów na dwa turnieje do Niemiec i z powrotem oraz 1800 km po Polsce), trudno myśleć o regeneracji. Przed wyjazdem do Dusseldorfu legioniści skończyli mecz około godziny 20., a niecałe dziesięć godzin później część z nich ruszała do Niemiec. Narzekania ze strony zawodników specjalnie nie dziwiły. Ze wspomnianych zawodów w Dusseldorfie, o których więcej pisaliśmy tutaj, trudno było się jednak wycofać, przez ewentualną konieczność zapłacenia kary umownej. Legia na zdecydowaną większość turniejów wybiera podróże autokarowe.
Pewne kwestie nadal są do dopracowania. Większe kadry mogłyby rozwiązać problemy z przemęczeniem. Stworzyć również rywalizację, gdyż w tej chwili praktycznie każdy na treningu jest pewny gry, a na niektórych zaczyna się to negatywnie odbijać. Nie ma mowy o rotacji. Problem nie jest tak widoczny w młodszych rocznikach. Gorzej jest w starszych, gdzie zawodników trzeba rozdzielać między zespoły w trzeciej lidze, w drużynie CLJ oraz rozgrywkach ekipy U-17. Trenerzy nie mogą liczyć na szeroką kadrę, a w najlepszym wypadku na 3-4 rezerwowych. Zimą zdarzały się treningi, w trakcie których na boisku nie było choćby dziesięciu graczy, pojawiały się odwołane sparingi. - Trenerzy mogą się uczyć funkcjonować w określonych sytuacjach, które są bardzo trudne. To okres, w którym wynik może cierpieć, ale to szansa na dokonanie progresu. Szkoleniowcy muszą sobie radzić w różny sposób. Gra zespołowa i wyniki cierpią, ale trenerzy mogą więcej dostrzec u swoich piłkarzy, skupić się na ich rozwoju indywidualnym. To plus i korzystna sytuacja w tym układzie. Wiosna będzie i jest dla nas trudna, ale da nam wiele wniosków. Każdy w akademii wiele się dzięki temu nauczy - twierdzi Zieliński.
- Szukamy swojego miejsca w Europie, zaaranżowaliśmy masę spotkań z różnymi rywalami. Być może niektóre mecze to dla nas za wysokie progi, ale wychyliliśmy się z Polski i czerpiemy z tego naukę. Nie może być tak, że Łukasz Zjawiński z drużyny U19 po meczu z Ajaksem mówi, że to jego pierwsza porażka od 20 meczów. Oni też muszą przegrywać, bo to uczy - stwierdza dyrektor legijnej akademii.
Istotny jest fakt, że przy Łazienkowskiej zauważono sens spotkań z przeciwnikami, z którymi rywalizacja nie zawsze będzie na poziomie pozwalającym na naukę. Trudno było czerpać wnioski z przykładowej porażki 0:14 w sparingu z Bayernem Monachium (U-17). Tu jednak też dochodzą kwestie małej i młodszej od przeciwnika kadry. Podobnie jest w CLJ, gdzie legioniści tworzą najmłodszy zespół w grupie wschodniej. W wielu spotkaniach na boisku nie ma choćby jednego 19-latka. Całość, trochę na siłę, została odmłodzona.
Ważne, że Legia dość regularnie na zagraniczne turnieje jest zapraszana. Zapracowały na to poprzednie roczniki stołecznej młodzieży. Rozgłosu nadała m.in. solidna i odważna gra w UEFA Youth League. Co ciekawe, w połowie 2017 roku mówiono o możliwym wyjeździe drużyny U-19 na zawody do... Chin. Kuszące były zwłaszcza pieniądze. Juniorzy za sam start mogli zarobić dla klubu ok. 200-400 tys euro. Każdy wygrany mecz również miał być premiowany odpowiednimi kwotami. Zwycięstwo w całych zawodach miało być wycenione na 1,5 mln euro. Z czasem temat jednak upadł, a zawody ostatecznie się nie odbyły.
Planem Legii jest także zapraszanie zagranicznych zespołów do Polski. Od dawna funkcjonuje turniej "Legia Cup" w kategorii U-11, którego organizacja kosztuje niecałe 200 tysiecy złotych (ok 23% kosztów pokrywa dotacja z Urzędu Miasta). Na zawody dla starszych graczy na razie nie ma szans, to kwestia niewystarczającego budżetu. Wspomniany turniej wyrobił sobie jednak markę, a legijnym juniorom daje szansę na ciekawe konfrontacje na własnym terenie. W ostatniej edycji dobrze rozwiązano również kwestię testowanych graczy. Nie podziękowano za udział tym, którzy na co dzień ćwiczyli we wspomnianym roczniku, by zrobić miejsce dla sprawdzanych, a stworzono drugą drużynę. Wilk był syty i owca cała.
Konfrontowanie się z zagranicznymi rywalami jest słusznym rozwiązaniem. To jedna z najbardziej pozytywnych kwestii od zmiany warty w stołecznej akademii.
Ważne przedłużenia umów:
Zimą akademia Legii dokonała wielu ruchów. które najzwyczajniej w świecie były potrzebne. Nie czekano na zmiłowanie, cud, lecz po prostu przedłużono umowy z wyróżniającymi się graczami. Zarobki młodzieżowców w stołecznym klubie wynoszą od 1,5 tysiąca do ok. 3-4 tysięcy złotych. Nowe kontrakty w ostatnich tygodniach parafowali m.in. Michał Gładysz, Maciej Rosołek, Radosław Cielemęcki, Paweł Łakota, Michał Karbownik czy Łukasz Zjawiński.
Jeszcze raz - to słuszne ruchy, a sukcesem jest, że namówiono do nich tak dużą grupę graczy. W tym gronie, za największe talenty uchodzą Cielemęcki ('03), Karbownik ('01) oraz Zjawiński ('01). "Karbo" zimą trafił do trzecioligowych rezerw, gdzie nie okazuje cienia kompleksów, gra dobrze. Do drużyny pozwolono mu jednak dołączyć dopiero wtedy, gdy parafował nową umowę. Można było również usłyszeć, że gdyby "Zjawa" nie przedłużył kontraktu, mógłby trafić na jakiś czas do ekipy U-17, którą poziomem przerasta, będąc na ten moment jedynym atakującym drużyny U-19. Obaj piłkarze urodzeni w 2001 roku byli też w kręgu zainteresowań zachodnich klubów. To jeden z kilku aspektów negocjacji.
- Związali się z nami na dłużej praktycznie wszyscy zawodnicy, którym w tym roku kończyły się kontrakty. Przekonaliśmy graczy do naszych pomysłów i do tego, że zależy nam na nich. Rozpoczęliśmy też przedłużanie umów z pojedynczymi zawodnikami, którym kontrakty wygasają w 2019 roku. Jestem zadowolony z tego, co udało się osiągnąć, chociaż przede mną w najbliższym czasie jeszcze kilka rozmów z agentami, rodzicami i zawodnikami na temat ich przyszłości. Łącznie w ostatnich miesiącach podpisaliśmy blisko 20 nowych umów – dla jednych było to przedłużenie, dla innych pierwszy kontrakt - komentuje dyrektor stołecznej akademii.
Skauting:
Od dawna skauting młodzieżowy nie należy do struktur akademii i w tym elemencie nic się nie zmieni. Obecnie czołowym skautem Legii odpowiadającym za obserwację młodzieżowców jest Krzysztof Tańczyński, choć de facto nie jest poza akademią. Podobnie jest z Jakubem Rusinem czy Rafałem Szkurłatem odpowiadającym teoretycznie za skauting na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum.
- Tworzymy nowe zwyczaje. Często spotykamy się z działem skautingu. Nie jest on połączony z akademią, ale zacieśniamy współpracę. Regularnie spotykamy się z całym działem, z Radkiem Kucharskim, trenerzy ze skautami. Na takich spotkaniach wymieniamy się spostrzeżeniami, zastanawiamy co robić, aby z jednej strony przyciągać więcej zdolnych dzieci z Warszawy i okolic, a potem również więcej ciekawych jednostek z Polski. Nawet najlepszy program szkolenia niewiele da, jeśli nie będziemy pracować nad zawodnikami z odpowiednim potencjałem. Mamy plan na to, jak przyciągnąć większą liczbę utalentowanych zawodników, także ze stolicy i okolic. Jednym z takich posunięć było zniesienie opłat za treningi w akademii - twierdzi Zieliński.
Fakt jest taki, że w ostatnich miesiącach skauting Legii, w kwestii zespołów młodzieżowych, przysnął. Po raz pierwszy od kilku rund, do drużyn U-19 i U-17 zimą nie dołączył żaden zawodnik, choć było to potrzebne. Do akademii w sumie trafiło zimą siedmiu graczy (2 do U-15, 2 do U-13, 2 do U-12 oraz 1 do U-11). Na testach w juniorach starszych zjawiali się m.in. piłkarze z polecenia Kepciji (jak sprawdzany w Dusseldorfie Tim Bielic - wypadł w trakcie sprawdzianów bardzo słabo), który wziął na swoje barki zarządzanie legijnymi łowcami talentów.
Latem w drużynie U-19 doszło m.in. do pozyskania Dawida Wacha. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że napastnik trafił do Legii głównie dlatego, że interesował się nim także Lech Poznań. Zimą zrezygnowano z niego i wypożyczono, choć zapewnie nie zrobiono by tego, gdyby Kepcija wcześniej zdefiniował plan odmłodzenia drużyn. Kilka razy to rywale ubiegli stołeczny klub przed pozyskaniem utalentowanego juniora. - Oczywiście, czasami musi się zdarzyć, że przegramy rywalizację o jakiegoś gracza na rynku. To normalne, bo w końcu konkurencja nie śpi - dodaje Zieliński.
Plusem jest pozyskanie zimą Jana Faberskiego ('06), który w 2016 roku zachwycił obserwatorów turnieju Legia Cup. Młody piłkarz od tamtego czasu regularnie jeździł na treningi do Amsterdamu, gdzie jego poczynania sprawdzają szkoleniowcy Ajaksu. Po przejściu do klubu z Łazienkowskiej, utalentowany chłopiec nadal jeździ na testy do Holandii (ostatnio 8 - 21 kwietnia). Co ciekawe, opiekuni gracza usłyszeli podczas poprzedniej wizyty, że Ajax chce jeszcze częściej zapraszać do siebie juniora. To duży talent, któremu pozwolono na wyjątkowe traktowanie przy Łazienkowskiej. Pytanie czy precedens nie sprawi, że w przyszłości inni przed transferem do Legii poproszą o to samo.
Za skauting w legijnej akademii w dużej mierze muszą odpowiadać sami trenerzy - czy to w trakcie meczów ich drużyn czy w trakcie obserwacji innych spotkań. Akademia chce zacieśniać współpracę z działem skautingu, lecz ten jest na razie trzymany przede wszystkim na potrzeby pierwszego zespołu.
Wizerunek:
- Zależy nam na zewnętrznym dialogu. Interesuje nas zdanie ludzi spoza ścisłych struktu akademii. Siedząc w środku, pewne rzeczy mogą uciec. Będąc blisko, lecz jednak obok, widzi się niektóre kwestie w inny sposób. Dyskusja jest dla nas ważna. Stąd m.in. ankiety, które rozdawaliśmy rodzicom i prosiliśmy ich o wnioski. Co jakiś czas Przemek Zych spotyka się z rodzicami i stara się przefiltrować najlepsze pomysły, które mogą nam pomóc w funkcjonowaniu organizacji - opowiada Zieliński.
Wizerunek akademii Legii ocieplił się po zmianie władzy, choć jego naprawianie po ostatnich sezonach wciąż trwa. Nie dochodzi jednak do sytuacji, w których jeden z roczników chce się cieszyć demonstracyjnie tuż obok dyrekcji, pokazując niezadowolenie z pewnych sytuacji. Tak było za poprzedniej dyrekcji. Stołeczna akademia musi jednak na dobre zerwać z ciągłym porównywaniem się do innych. Na ten moment nie jest ona najlepszą w Polsce, można umiejscowić ją w najlepszej trójce czy piątce, ale tylko pracą u podstaw, szkoleniem, może ona odbudować swą pozycję z przeszłości. Legia to nadal klub, który w akademii musi stawiać na graczy częściowo wychowywanych przez inne drużyny.
- Chcemy podkreślać rolę poprzednich klubów - szczególnie tych lokalnych - w szkoleniu zawodników, będących obecnie w akademii Legii. Robimy to regularnie, wymieniając nazwy tych drużyn w naszych mediach społecznościowych. Zawodnicy często szkolą się w kilku zespołach do 18 roku życia, nie ma potrzeby przypisywać sobie wszystkich zasług i nazywać ich jedynie naszym wychowankiem. Przykładowo: Sebastian Szymański jest wychowankiem TOP 54 Biała Podlaska i Legii Warszawa, a absolwentem akademii Legii. Zależy nam, by pamiętać o tych, którzy przyłożyli cegiełkę do rozwoju talentu danego zawodnika - stwierdza Zych, koordynator akademii ds. komunikacji i rozwoju. Akademia na ostatnie trzy mecze fazy mistrzowskiej zaprosiła również około 15 trenerów, którzy pracowali wcześniej z młodzieżą trafiającą do klubu zimą 2018 i latem 2017 roku. Mowa o 15 szkoleniowcach. Jesienią, na mecz Ligi Młodzieżowej z Ajaksem, do 50 okolicznych klubów wysłano informację z zaproszeniem dla działaczy, trenerów i zawodników.
Stołeczna akademia od nowa próbuje również zdefiniować projekt klubów partnerskich, rozszerzając grupę, ale przede wszystkim zmieniając jej skład. Od kwietnia takimi drużynami są: Olimpia Elbląg, Żuri Olsztyn, APN Ostrołęka, Cuiavia Inowrocław, Królewscy Płock, Varsovia, SEMP, KKS Kalisz, Diament Zduńska Wola, APN Piotrków Trybunalski, Zagłębie Sosnowiec, Futbolica Kraków i APMT Limanowa. - W naszej codziennej działalności kierujemy się kilkoma zasadami, jedną z nich jest chęć poprawy relacji pomiędzy klubami i akademiami w Warszawie. Na maj zaplanowaliśmy spotkania z przedstawicielami tych klubów, aby dowiedzieć się więcej o tym, co robią i z czym się zmagają. Zależy nam na normalnych, sąsiedzkich relacjach. Rozpoczęliśmy rozmowy z drużynami w Polsce, które mogą stać się naszymi kolejnymi klubami partnerskimi, w każdym województwie chcemy mieć współpracę z przynajmniej jednym takim klubem. Wprowadzamy też drugą formę współpracy – klubów przyjaciół - opowiada dyrektor legijnej akademii.
Rozważana jest też kwestia współpracy z zagranicznymi klubami, choć przepisy nie pomagają. - Zagraniczni zawodnicy w Akademii? Wcześniej czy później na pewno, na razie w przepisach są istotne obostrzenia – w CLJ U-19 może zagrać jeden obcokrajowiec, w CLJ U-17, żaden. W tej chwili najważniejsze dla nas jest uporządkowanie spraw na rynku krajowym - dodaje Zieliński.
Akademia Legii poprawia wizerunek, wprowadzając kolejne projekty, szukając własnej drogi. W stołecznej szkółce każdy powinien jednak pamiętać o wizerunkach samych zawodników, których próbuje się przedstawiać jako chodzące ideały. Gracze sami przyznają, że nimi nie są, choć chcą walczyć dla Legii i swojego rozwoju do ostatniej kropli potu. Obecnie w stołecznej akademii trenuje pokolenie specyficzne, co nie znaczy, że nie myślące. Ci młodzi ludzie mają własne refleksje na temat swojego wizerunku. Nikt nie chce być szufladkowany wedle danego schematu, al'a idealny produkt akademii Legii, choć w tę stronę to zmierza. - Szkoda, że zmiany zaczynają się od tego, od skracania getrów, a nie od spraw fundamentalnych, ale widać to podpatruje się od innych najmocniej - mówi jeden z zawodników, oceniając swoją perspektywę. Podobnie jest w przypadku innych pracowników, którzy dostają dokładne wytyczne względem zachowania. Przykładowo w umowach zlecenie zawieranych z pracownikami, jest ok. 10 stron nakazów i zakazów, które dotyczą m.in. kontaktów z mediami. Istnieje obowiązek braku krytyki akademii, nawet trzy lata po wygaśnięciu umowy.
Boiska:
Infrastruktura to problem przy Łazienkowskiej znany od lat. Trwają pracę nad zmianą tego stanu rzeczy: Legia walczy o teren pod boiska od strony ulicy Czerniakowskiej, choć w związku z tym, że zbliżają się wybory samorządowe, miejscy urzędnicy temat wciąż sprawdzają i przeciągają. Nikt nie chce wychylić się przed szereg. Wiadomo także, że stołeczny klub pragnie wybudować ośrodek w Książenicach, choć to temat jeszcze odlegjeszy. Trwają przygotowania, trwa także tworzenie dokumentów przetargowych.
Jak jest obecnie? Zacznijmy od jedynego boiska dla akademii przy Łazienkowskiej. To kamień. Kto choć raz zagrał i upadł na sztucznej murawie obok stadionu Legii ten wie, jak bolesne są skutki. Nawierzchnia ma prawie osiem lat. Legijni specjaliści od muraw dbają o nią jak mogą, dosypują granulat, ale przy regularnym korzystaniu - od rana do wieczora - ząb czasu musiał je nadgryźć. Na palcach obu dłoni można zliczyć graczy, którzy po treningach na sztucznej trawie przy Łazienkowskiej mieli potem problemy z kontuzjami. Niektórzy, jak Norbert Misiak czy Arkadiusz Madeński, zakończyli już przygodę z piłką. Inni, jak Rafał Wolski czy Dominik Furman, grają w Ekstraklasie, choć w przeszłości długo pauzowali. Co jakiś czas murawa zbiera kolejne żniwa, jak w przypadku Patryka Romańskiego ('99), który w 2015 i 2016 roku zrywał więzadło krzyżowe na boisku ze sztuczną nawierzchnią przy Łazienkowskiej.
Zapytaliśmy władze akademii o kwestię sztucznego boiska. Oficjalnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Nie jest tajemnicą, że władze klubu dostały sygnał w kwestii stanu sztucznej murawy, która co jakiś czas wciąż przypomina o sobie poprzez kontuzje młodych graczy "Wojskowych". Inni narzekają na bóle stawów. Sztuczna nawierzchnia przy Łazienkowskiej wymaga natychmiastowej wymiany! Przykładem niech będzie Dolcan Ząbki, który zdecydował się na nową, syntetyczną murawę, certyfikowaną przez FIFA. Koszt inwestycji, łącznie z monitoringiem i tablicą świetlną, wyniósł 2,5 mln złotych. 800 tysięcy dołożyło Ministerstwo Sportu i Turystyki. Podobne koszta pochłonęła sztuczna murawa w... Pleszewie. Takie same środki poświęcono na boisko w Popowie, gdzie ćwiczą juniorzy Lecha Poznań - 2,6 mln zł, w tym połowa kwoty pochodząca z budżetu państwa. 600 tysięcy euro - niby dużo, ale licząc, tak jak w Legii, że sprzeda się wychowanków za dziesięć razy więcej, inwestycja nie wydaje się tak wielka. Przykładowy średniak holenderskiej Eredivisie, PEC Zwolle (budżet ok. 45 mln złotych) stawia na wymianę nawierzchni syntetycznej co 12 miesięcy. W dodatku młodym graczom pozwala się tam czasem ćwiczyć na głównej płycie stadionu, by mogli zrozumieć, jaka nagroda może ich spotkać w przyszłości, gdy trafią do pierwszego zespołu.
Niektóre drużyny przenoszą się okresowo na inne boiska w obrębie Warszawy. Tak było chociażby z rezerwami i zespołem CLJ. - Wynajęliśmy boisko trawiaste w Rembertowie. Nie siedzieliśmy z założonymi rękami, tylko wysłaliśmy tam zespół z Centralnej Ligi Juniorów U-19, który trenuje tam już praktycznie przez pół sezonu - mówi Zieliński. Pamiętać należy, że praktycznie od listopada/grudnia, obie drużyny (również trenujące tam rezerwy) wróciły na Łazienkowską. Wszystko przez zły stan naturalnej nawierzchni w Rembertowie. Było zimno, pogoda nie rozpieczała, to zrozumiałe, ale rozwiązania nadal są doraźne. W 2018 roku, ekipy z CLJ i trzeciej ligi po raz pierwszy ćwiczyły w Rembertowie w trzecim tygodniu kwietnia, choć i tak wracały potem na Łazienkowską. Juniorzy starsi debiutancki mecz w nowym roku rozegrali przy Strażackiej 14 kwietnia. Stan murawy po zimie nadal jest mocno przeciętny.
- Nie czekaliśmy na powstanie boisk przy ul. Czerniakowskiej czy w Książenicach, tylko postanowiliśmy na własną rękę zwiększyć nasze możliwości infrastrukturalne. Dzięki współpracy ze Szkołą Podstawową nr 392 zespół U14 przez pół sezonu trenuje na boisku trawiastym na Marymoncie. W przyszłym sezonie będą tam ćwiczyły już dwa nasze zespoły - drużyny U14 i U15, uczęszczające do 7. i 8. klasy w SP nr 392 - zauważa Mozyrko.
- Niezależnie od rozwoju wydarzeń z boiskami wschodnimi przy ul. Czerniakowskiej czy Ośrodkiem Legii w Książenicach, próbujemy poprawić swoją infrastrukturalną. Mamy jeszcze dwa pomysły, gdzie możemy trenować - dodaje były trener akademii Nottingham Forrest. Nie można jednak zapominać, że poza drużynami akademii, murawa jest też użytkowana m.in. przez Legia Soccer Schools czy Ligę Biznesu dla dorosłych, co można również wliczyć działalność komercyjną.
Reasumując - warto szukać alternatyw, kiedy przy Łazienkowskiej obecne możliwości są ograniczone, ale nie można wciąż zapominać o wysłużonej sztucznej nawierzchni obok stadionu. Mówi się, że być może latem, zostanie ona wymieniona, ale póki co, nie widać ruchów w tym kierunu. To wciąż kamyczek do ogródka wszystkich władz klubu i akademii.
Część drugą podsumowania legijnej akademii opublikujemy w środę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.