Aleksandar Vuković: Będę się uczył od każdego
14.01.2015 10:02
- Na razie jednak nie mam żadnych dokumentów trenereskich. PZPN umożliwia byłym piłkarzom, którzy zagrali minimum siedem sezonów w lidze, skróconą drogę do licencji trenerskiej. Nie zaczynamy od poziomu UEFA Basic, tylko od następnego etapu, czyli UEFA A. Problem w tym, że nie ma chętnych i kurs się nie rozpoczął, a ja czekam od roku. Zgłosili się tylko Pavol Stano, Edi Andradina i bodaj Hermes. A potrzeba około 15 osób. Jeszcze chwilę zaczekam, ale jeśli nic się nie zmieni, idę na kurs UEFA Basic.
Jaki plan ma Legia na Aleksandara Vukovicia?
- Pół roku mam się przyglądać, jak funkcjonują roczniki Akademii. Kilka tygodni w jednej grupie, kilka w następnej, aż do Centralnej Ligi Juniorów i rezerw prowadzonych przez Jacka Magierę. Zacząłem od współpracy z rocznikami 2000 i 2001, które teraz ćwiczą razem. Symbolicznie, bo w 2001 roku trafiłem do Legii. Powiedziałem prezesowi, że chcę pracować z chłopakami, od których można już czegoś wymagać, czyli mniej więcej 15-latków. Mam ambicję być trenerem w dorosłej piłce, a nie dziecięcej. Zobaczę, jak będę się w tym odnajdował. Mam pomagać w szkoleniu młodych piłkarzy, ale sam też będę się rozwijał jako trener. Pytań jest więcej niż odpowiedzi. Zobaczymy, jakie dostanę wsparcie, czy ktoś uwierzy, że Vukoviciowi warto dawać coraz więcej możliwości. Jeśli nie - leżę i płaczę. Gdyby okazało się, że mam potencjał trenerski, decyzja jest po stronie szefów klubu. Mamy w Legii zagranicznego trenera, który oferuje nowe detale do podpatrzenia. To naturalne i skorzystam z tej możliwości. Szczególnie w pierwszym okresie pracy w Legii, kiedy nie mam określonego zadania. Do Jacka Magiery też będę chodził, od każdego można się uczyć.
Wraca pan do Legii po raz trzeci. Które rozstanie było smutniejsze, to w 2004 roku, czy to cztery lata później?
- Nie było wielkich dramatów, piłkarze przychodzą i odchodzą. Za pierwszym razem to była moja wina. Poszedłem do Ergotelisu prawie w akcie desperacji. Wszystko zaczęło się od złej decyzji, postanowiłem, że chcę odejść. Miałem 25 lat i po trzech sezonach w Legii pozwoliłem menedżerom namieszać sobie w głowie. Błędnie uznałem, że pozostanie w Legii nie będzie dobrym wyborem. Powinienem przedłużyć kontrakt, spełniać się w Warszawie i czekać. Z własnej winy narobiłem zamieszania i wyjechałem do Grecji. Po pół roku zadzwonili trener Jacek Zieliński oraz dyrektor sportowy Jacek Bednarz i spytali, czy bym nie wrócił. Mówili, że bardzo im zależy. Dla mnie to było zbawienie. Zrzekłem się wszystkich pieniędzy w Grecji, pół roku grałem za darmo, ale gdybym wtedy mógł, to bym się spakował w minutę. Natomiast w 2008 roku odszedłem z klubu wyłącznie z winy osób pracujących w Legii, którzy mieli coś do powiedzenia, czyli Leszka Miklasa, Jana Urbana i Mirosława Trzeciaka. Problemem nie były pieniądze. Miałem roczną umowę i usłyszałem, po siedmiu latach w klubie, że w trakcie sezonu mam udowodnić wartość i przydatność do zespołu, którego wtedy byłem kapitanem. Uniosłem się honorem i nie pozwoliłem na takie traktowanie, tym bardziej że wtedy podpisywano trzyletnie umowy z mniej znanymi zawodnikami. Tamte osoby działały na niekorzyść klubu. Wiem, ile mogłem dać drużynie, ile wykonywałem dodatkowej pracy, by w szatni był porządek. W Legii nie zarabiałem dużych pieniędzy. Po pół roku w Iraklisie, kiedy wracałem do Polski, w Koronie dostałem wyższy kontrakt niż miałem przy Łazienkowskiej.
Zapis całej rozmowy z Aleksandarem Vukoviciem można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.