News: Aleksandar Vuković: Nie godzę się na taką histerię

Aleksandar Vuković: Nie godzę się na taką histerię

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

06.03.2018 11:31

(akt. 02.12.2018 11:33)

- Słyszę z ust komentatorów, że zwycięstwo Legii z Lechem było niezasłużone, haniebne. Nie godzę się na takie stawianie sprawy, tak jak pan Kazimierz Węgrzyn nie godzi się na dyktowanie takich rzutów karnych. Nie godzę się na taką histerię, bo wiem do czego to prowadzi, i oni też doskonale o tym wiedzą. Tworzy się atmosfera nacisku i presji na sędziów. Ja już teraz wiem, że w kolejnych meczach musimy być gotowi na wszystko. Bo poprzez nazywanie prawidłowo wykonanej pracy błędem czy pomyłką lub też bardziej radykalnie pomocą dla Legii, tworzy się niewyobrażalną presję na arbitrach - komentuje wydarzenia po meczu z Lechem Poznań trener, Aleksandar Vuković.

Może chwilkę porozmawiamy? Mało cię ostatnio w mediach.


- Jak wiadomo nie mam już konta na Twitterze, nie wypowiadam się więc na bieżąco. Ale czasem chcę o czymś powiedzieć i podzielić się swoim poglądem.


Emocje już opadły po meczu z Lechem? Pytam też o to, co działo się po meczu. Mam wrażenie, że większość piłkarskiej Polski nie może przejść do porządku dziennego nad wygraną Legii z Lechem. Jesteś w Polsce już wiele lat. Przyzwyczaiłeś się do tego?


- Przede wszystkim jestem bardzo szczęśliwy z tego, że wygraliśmy. To był mecz dla nas bardzo trudny – z wielu powodów. Byliśmy po dotkliwej dla nas porażce z Jagiellonią, borykaliśmy się z problemami kadrowymi. A graliśmy z jednym z głównych rywali w walce o mistrzostwo Polski. Wygraliśmy i to nas bardzo cieszy. Obejrzałem sobie powtórkę w telewizji, z komentarzem ludzi z Canal+, moje zadowolenie się nie zmniejszyło. Choć miałem wrażenie, że wszyscy eksperci ze stacji telewizyjnej próbowali wmówić nam, że wygraliśmy niezasłużenie, haniebnie i że trzy punkty nam się nie należały. Po tylu latach, zebranych doświadczeniach wiem, jak Legia jest odbierana. Ale to, co usłyszałem tego dnia, przekroczyło wszelkie granice. Ci ludzie powinni być obiektywni i pewnie się nawet starali, ale w pewnym momencie wyszedł z nich całkowity brak obiektywizmu, nie potrafili się powstrzymać i zaczęli tworzyć histerię, która udziela się innym. Rozumiem, że jak ktoś jest zaangażowany po stronie jednego z klubów, a jego drużyna przegrywa mecz, to może być duże rozgoryczenie. Szczególnie po tak pechowym rzucie karnym, bo przecież dla Lecha był to bardzo pechowy rzut karny. Takie zagranie ręką, w takim miejscu, jest jak ten słynny kilkucentymetrowy spalony, który należałoby puścić zgodnie z duchem gry. No ale albo to jest spalony, albo nie. I tak samo tutaj – to zagranie ręką było głupie, nieodpowiedzialne, uderzające w cały zespól, ale to jest rzut karny. To zagranie nieumyślne, ale według przepisów jest to jedenastka.


- To, że to boli zespół, który to dotyka, to my już wiemy. Nie tak dawno rywal dostał rzut karny w 90 minucie za rękę Michała Pazdana w Lubinie. A przecież tam dalej była akcja, stuprocentowa okazja dla Zagłębia, nie została wykorzystana. Ale sędzia cofnął się do wcześniejszego zdarzenia, a po analizie VAR podyktowano jedenastkę dla rywali. Lubinianie wyrównali. Wtedy nie było żadnej histerii, bo to uderzało w Legię i wielu osobom było to na rękę. Mieliśmy tylko trzy minuty na reakcję, udało się przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Lech w niedzielę miał osiem minut na to, by odwrócić losy spotkania.


- Mimo to, słyszę, że zwycięstwo było niezasłużone, haniebne. Nie godzę się na takie stawianie sprawy, tak jak pan Kazimierz Węgrzyn nie godzi się na dyktowanie takich rzutów karnych. Nie godzę się na taką histerię, bo wiem do czego to prowadzi, i oni też doskonale o tym wiedzą. Tworzy się atmosfera nacisku i presji na sędziów. Ja już teraz wiem, że w kolejnych meczach musimy być gotowi na wszystko. Bo poprzez nazywanie prawidłowo wykonanej pracy błędem czy pomyłką lub też bardziej radykalnie pomocą dla Legii, tworzy się niewyobrażalną presję na arbitrach. Na to się nie godziny, bo sędziowie mogą się bać podejmować decyzje słuszne by znów nie być posądzonym przez ekspertów, niezależnych ekspertów, o stronnicze sędziowanie i błędy. Do tego prowadzi ten płacz i histeria ludzi z Canal+ po porażce Lecha. Te opinie to jawna nadinterpretacja, za prawidłową decyzję człowiekowi się obrywa, to jest nie do przyjęcia. Powiem to każdemu głośno i prosto w twarz – nie mam z tym problemu. Jestem człowiekiem, który mówi, gdy coś jest nie tak. Nie chowałem głowy w piasek, gdy okazało się, że wygraliśmy po błędzie sędziego i po golu ze spalonego Kaspra Hamalainena. To był duży błąd arbitra, błąd o którym mówi się już od dwóch lat i pewnie będzie się o tym wspominało jeszcze latami. Teraz sytuacja jest zupełnie inna, sędzia podjął decyzję zgodnie z przepisami, a atmosfera i otoczka jest podobna jak po tamtej pomyłce. Na to się nie godzę!


Niestety masz rację i to co słyszeliśmy z ust komentatorów udzieliło się innym. Kamil Kosowski napisał na Twitterze, że nazwę VAR należy zmienić na WAR. Dziennikarze będący na trybunie prasowej otrzymywali telefony od przełożonych, że mają pisać o mocno kontrowersyjnym karnym. Z czego to się bierze?


- Mam nadzieję, że niektórzy komentatorzy na trybunie prasowej poza ciepłą herbatą od naszego klubu otrzymali też wystarczającą ilość chusteczek. Nas to wszystko dodatkowo motywuje, ale odpowiadając na pytanie – mnie się wydaje, że bierze się to wyłącznie z niechęci do Legii. Z tych ludzi w takich momentach ta niechęć wychodzi, eksploduje i nie są w stanie nad nią zapanować. W trakcie meczu z Cracovią na wyjeździe, pod koniec pierwszej połowy, Vesović był wycięty równo z trawą w polu karnym. Powinien być ewidentny rzut karny, sędzia nie zauważył – zdarza się. Ale ta sytuacja w Canal+ nie została nawet zauważona, nie została omówiona ani po meczu, ani dzień później. Nikt w Lidze+ Extra nie zająknął się o tym, że sędziowie mieli obowiązek by skorzystać wtedy z VAR-u. W meczu z Lechem w końcówce mieliśmy pięć sytuacji, wykorzystaliśmy dopiero karny, ale komentarz jest taki, że zwycięstwo było niezasłużone. A sytuacja jest analizowana na dziesiątki sposobów i mimo jasnej wykładni przepisów interpretowana inaczej. Czasem mam wrażenie, że ten bolesny cios, ten pechowy rzut karny, jest trudniejszy do zniesienia dla komentatorów Canal+ niż dla Kostewycza czy Bjelicy. To nieprawdopodobne i mimo tylu lat doświadczeń nadal zaskakuje.


Nenad Bjelica po meczu mówił, że nie ma pretensji do sędziego, że skoro tak postanowił, to znaczy, że tak było. I nawet pochwalił sędziego Marciniaka za dobre zawody.


- Opinia publiczna jest w dużej mierze kreowana przez media. Ludzie mecze Ekstraklasy oglądają głównie w Canal+. A przekaz komentatorów, ich narracja i postawa udziela się później telewidzom, kibicom. To jest normalne. Na szczęście są też tacy, którzy patrzą na to inaczej i nie dają się oszukiwać i sterować. Bo gdyby się sugerować komentarzem, to teraz powinniśmy się wstydzić, że wygraliśmy zgodnie z przepisami, mając pięć dogodnych sytuacji bramkowych. Poprzez podyktowany słusznie rzut karny mamy teraz zrobić sobie rachunek sumienia i zastanowić się nad własnym zwycięstwem. To u mnie nie przejdzie. Szkoda, że ci ludzie w innych przypadkach nie są tak uparci. Gdy Jagiellonia wygrała 1:0 z Cracovią po golu, gdzie był ewidentny faul na Rakelsie, to o tym się nie mówi, to przechodzi bez echa. Ten faul widziałem chyba tylko ja i Michał Probierz. Gdyby Legia strzeliła takiego gola, to przez tydzień sytuacja byłaby rozbierana na czynniki pierwsze, analizowana na wszystkie sposoby, a sędziemu by się oberwało jak nigdy. Dlatego też cieszę się, że Jagiellonia grała trzy mecze w piątek, wtorek i poniedziałek, a Legia sobota, wtorek, niedziela. Mieliśmy mniej czasu na regenerację, ale gdyby było odwrotnie to znów byłaby burza w szklane wody i musielibyśmy się z tego tłumaczyć. A tak Jagiellonia miała więcej czasu i nie ma problemu, to jest dziełem przypadku.


- Dlatego w naszym legijnym środowisku musimy sobie z tego zdawać sprawę i jeszcze bardziej się zmobilizować. Mamy wiele rzeczy do poprawy, sami o tym wiemy i nad tym pracujemy. Natomiast musimy być gotowi na to, że ta walka kolejny raz nie będzie łatwa, a jedną z przyczyn jest właśnie histeria jaka zapanowała. Dziś człowiek musi się tłumaczyć z prawidłowego zwycięstwa, z prawidłowej decyzji arbitra. To przekracza ludzkie pojęcia. Uwielbiam to, że Legia budzi skrajne emocje, że wiele osób tylko czeka nasze potknięcie. Mnie to motywuje, nie mam z tym problemu. Natomiast mam problem, gdy ktoś kwestionuje naszą ciężką pracę i zasłużone zwycięstwo. To co się dzieje po tym meczu jest wkurzające.

Polecamy

Komentarze (231)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.