Domyślne zdjęcie Legia.Net

Arruabarrena: Czekam ma zgodę kibiców z zarządem

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

10.10.2008 08:40

(akt. 18.12.2018 21:21)

- Przeprowadzka do Warszawy była dla mnie wielkim wyzwaniem, a od obcokrajowców zawsze więcej się wymaga niż pozostałych zawodników. Potrzebowałem trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do życia w Polsce. Braku goli nie da się jednak zwalić na brak pewności siebie. Prędzej czy później przyjdzie jednak moment, w którym w końcu się przełamię. Zapewniam, że jeszcze pokażę, na co mnie stać. - mówi zawodnik Legii Warszawa <b>Mikel Arruabarena.</b>
Jest pan w Legii od trzech miesięcy, ale ciągłe nie zdobył pan ani jednej bramki w pierwszym zespole. Dlaczego? - W przeszłości strzelałem wiele bramek i wiem, że kiedy wpadnie pierwszy gol, później jest już znacznie łatwiej. Cieszę się, że ostatnio trener powołuje mnie do kadry meczowej, ale poza golem w Młodej Ekstraklasie na razie nie trafiam do siatki rywali. Prędzej czy później przyjdzie jednak moment, w którym w końcu się przełamię. Z jakimi nadziejami przyjeżdżał pan do Polski? - Przeprowadzka do Warszawy była dla mnie wielkim wyzwaniem. Nowy kraj, nowy klub, perspektywa gry w europejskich pucharach. Byłem tym wszystkim strasznie podekscytowany, ale srodze się zawiodłem. Z pucharów odpadliśmy bardzo szybko, a pierwsze tygodnie spędziłem na trybunach. Trudno, żebym był zadowolony. Pana hiszpański kolega Inaki Astiz mówi, że czuje się w Polsce prawie jak w domu. Ma pan jakieś kłopoty po podpisaniu kontraktu? - Mam sporo problemów z waszym językiem, tak samo zresztą jak z angielskim. Dobrze, że do Legii wrócił Inaki Astiz, bo on potrafi się dogadać z Polakami i pomaga na mieście. Niedawno zacząłem też lekcje polskiego razem z Inakim Descargą i jednym z hiszpańskich trenerów, który przy Łazienkowskiej zajmuje się szkoleniem juniorów. Na pana korzyść z pewnością nie działa ustawienie zespołu, bo trener Urban preferuje grę tylko z jednym napastnikiem w składzie. - Napastnikom zawsze gra się łatwiej, kiedy mają u boku drugiego wysuniętego zawodnika. System 4-5-1, którym gra Legia, funkcjonuje jednak na tyle dobrze, że wygrywamy kolejne mecze i jesteśmy na dobrej drodze do zdobycia mistrzostwa Polski. Trudno zmieniać ustawienie, skoro się sprawdza. Poza tym, w identycznym ustawieniu gra obecnie wiele drużyn w Europie. Czuje się pan trzecim napastnikiem warszawskiej Legii? W meczu z Lechem Poznań Takesure Chinyamę zmienił w końcówce Bartłomiej Grzelak, a pan nawet nie powąchał poznańskiej murawy. - W zespole nie ma takiego podziału. Jedni grają 90 minut i nie strzelają goli, inni wchodzą w końcówce i w kilka minut potrafią przesądzić o losach spotkania. Nie czuję się gorszy od innych napastników Legii. Nie tracę nadziei, że z meczu na mecz będę grać coraz więcej, a w końcu stanę się podstawowym piłkarzem drużyny. Na razie kibice na forach internetowych krytykują Mirosława Trzeciaka za sprowadzenie pana do Legii. - Od obcokrajowców zawsze więcej się wymaga niż pozostałych zawodników. Potrzebowałem trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do życia w Polsce. Braku goli nie da się jednak zwalić na brak pewności siebie. Zapewniam, że jeszcze pokażę, na co mnie stać. Szczerze? Nie czuję żadnej presji ze strony zarządu klubu, czy kibiców, ale obiecuję, że o transferze Arruabareny do warszawskiej Legii kiedyś będzie mówiło się pozytywnie. Niektórzy zarzucają panu, że razem z Tito i Inakim Descargą przyjechaliście do Polski na nieźle płatne wakacje. - Kompletnie się z tym nie zgadzam. Nasze zarobki, jakie pojawiały się w mediach, były wyssane z palca. Do końca sezonu jest jeszcze daleko. Zobaczycie, że razem z Tito i Descargą pod koniec sezonu będziemy podstawowymi piłkarzami Legii. Może mógłby pan występować na innej pozycji i wtedy nie oglądałby tylu meczów z perspektywy trybun? - Jedyne miejsce poza atakiem, które widzę dla siebie, to pozycja tuż za plecami napastnika. Najlepiej jednak czuję się na szpicy i na skrzydłowego z pewnością bym się nie nadawał (śmiech). Jeśli pana sytuacja się jednak nie zmieni, pomyśli pan nad zmianą klubu? - Na takie ruchy jest stanowczo zbyt wcześnie. Zamierzam wykorzystać swoją szansę i wypełnić trzyletni kontrakt z klubem. Czekam aż kibice Legii dogadają się z działaczami i stworzą atmosferę, jaka panowała na przykład na ostatnim meczu w Poznaniu. Roger i Edson opowiadali mi, że kiedyś na Łazienkowskiej był wspaniały doping. Chciałbym usłyszeć naszych fanów w akcji. Dzisiejszy mecz z Jagielllonią to dobra okazja, by przełamać pana niekorzystną passę? - Jak najbardziej, pod warunkiem, że trener na mnie postawi. Puchar Ekstraklasy to idealna okazja, by odzyskać formę czy się przełamać. Ale nawet jeśli zagram w Białymstoku tylko w drugiej połowie, to też będzie dobrze.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.