Bartłomiej Grzelak: Nie zostałem zaakceptowany
26.10.2007 13:43
- Dużo lepiej czuję się jako wysunięty napastnik niż jako ten cofnięty. Swobodniej czuję się w meczach wyjazdowych, przede wszystkim pod względem psychicznym. No może z wyjątkiem ŁKS. Wydaje mi się, że w Legii nie zostałem jeszcze w pełni zaakceptowany przez kibiców. Proszę mi wierzyć, to się czuje - mówi napastnik Legii, strzelec trzech bramek w spotkaniu z Dyskobolią, <b>Bartłomiej Grzelak</b>.
- Trzy gole wbite Groclinowi robią wrażenie.
- Bez przesady, Puchar Ekstraklasy to nie liga, więc za bardzo bym się tym nie podniecał. Ostatni raz taka sztuka udała mi się kiedy jeszcze bytem w Widzewie.
- Nie jest pan za skromny? Groclin nie zagrał w jakimś wybitnie
rezerwowym składzie.
- Te bramki mają oznaczać, że mam usiąść wieczorem przed telewizorem, włączyć mecz i powiedzieć, jaki to jestem dobry? Nie! Owszem, byłem zadowolony ze swojego występu, poprawił mi się humor. Ale przede wszystkim utwierdziłem się w przekonaniu, że z moją skutecznością nie jest źle. Że jeśli w meczu mam 4-5 sytuacji, to jestem w stanie strzelić nawet trzy gole.
Nie jest źle? W lidze zdobył pan dotychczas tylko dwa gole.
- Ale nie przypominam sobie, żebym jakoś seryjnie marnował dobre sytuacje. Problemem jest raczej brak ich, a nie ich marnowanie.
- Jaka jest przyczyna braku tych okazji?
- To chyba bardziej pytanie do trenera Jeśli chodzi o mnie, to przede wszystkim dużo lepiej czuję się jako wysunięty napastnik niż jako ten cofnięty. Swobodniej czuję się w meczach wyjazdowych, przede wszystkim pod względem psychicznym. No może z wyjątkiem ŁKS (śmiech).
- Dlaczego?
- Wydaje mi się, że w Legii nie zostałem jeszcze w pełni zaakceptowany przez kibiców. Proszę mi wierzyć, to się czuje.
- W takim razie w Krakowie powinno być dobrze.
- Najpierw muszę zagrać, a nie mam zamiaru dywagować, czy tak się stanie, czy nie. To nie moja sprawa. Jeśli dostanę szansę zrobię wszystko, aby się za nią odwdzięczyć.
- Macie okazję udowodnić, że mecz z Odrą (0:1) był tylko wypadkiem przy pracy.
- I dlatego cieszymy się, że akurat teraz gramy z liderem. W ostatnim meczu sięgnęliśmy dna, każdy z nas zagrał fatalnie i zdaję sobie z tego sprawę. Nie wiem jak koledzy, ale ja czułem się w tym meczu bardzo słabo. W Krakowie będziemy mieli okazję wypłynąć na powierzchnię. Zdajemy sobie z sprawę, że w przypadku porażki nasza strata do Wisły będzie wynosiła już 8 punktów. Dlatego nie dopuszczamy takiego scenariusza.
- W takim razie jak trzeba zagrać w Krakowie, żeby osiągnąć korzystny rezultat?
- Na pewno odważnie. Nie powiem nic odkrywczego - walka,
zaangażowanie - tego w naszej postawie na pewno nie może zabraknąć. A umiejętności są, więc powinno być dobrze.
- Ten mecz zdecyduje o mistrzostwie Polski?
- Moim zdaniem nie. Niezależnie jaki będzie wynik. Mamy jeszcze prawie dwadzieścia spotkań do rozegrania Wszystko może się zdarzyć. Owszem, układ w tabeli może się po nim zmienić, ale spokojnie, zostało jeszcze dużo czasu.
- Siłą Wisły to skrzydła, Legii, środek pola. Te formacje zdecydują o wyniku niedzielnego meczu?
- W obu zespołach, na wszystkich pozycjach, potencjał jest ogromny. To zdecydowanie dwie najlepsze drużyny w kraju, mające po dwóch równorzędnych zawodników na każdą pozycję. O wyniku może zdecydować wszystko, więc aż tak bym tego nie rozgraniczał.
- Do Krakowa pojedziecie z Inakim Astizem, ale bez Aleksandara Vukovicia.
- Inaki to wzór profesjonalisty, ostoja naszej obrony. To człowiek skoncentrowany na 200 procent przez 90 minut spotkania. Z kolei "Vuko" to dobry duch drużyny, duża osobowość. Potrafi nas zmotywować, pobudzić. Jego brak to spore osłabienie Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.