Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bartłomiej Grzelak: Nikogo się nie boję

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

25.01.2008 08:32

(akt. 21.12.2018 08:42)

- Powinienem pracować nie tylko nad skutecznością, ale też nad właściwym poruszaniem się po boisku i dochodzeniem do sytuacji bramkowych. Chcę przekonać trenera, że zasługuję na miejsce w składzie - zapowiada napastnik Legii <b>Bartłomiej Grzelak.</b> W rundzie jesiennej "Grzelu" był nieustannie krytykowany za małą liczbę strzelonych goli. Podczas zgrupowania stołecznego zespołu w Esteponie w sparingu z Young Boys też zmarnował dwie "setki".
Z napastnikiem Legii Bartłomiejem Grzelakiem, rozmawia Michał Wodziński- Czy podczas pierwszego zimowego zgrupowania Legii pracuje pan głównie nad skutecznością? - Patrząc przez pryzmat poprzedniej rundy, powinienem pracować nie tylko nad skutecznością, ale również przeanalizować swoje poruszanie się na boisku i stwarzanie sobie podbramkowych sytuacji. Chcę przekonać trenera, że zasługuję na miejsce w pierwszym składzie. - Jak do tej pory, udaje się? - Po kilku dniach ciężko mówić o formie, ale fizycznie czuję, że jest nie najgorzej. Podczas urlopu stosowałem się do zaleceń trenera, czuję się przygotowany do ciężkich treningów i nie jestem zmęczony, jak to bywało w poprzednich latach. - W sparingu z Young Boys Berno miał pan dwie stuprocentowe okazje do zdobycia gola... - Nawet dwustuprocentowe, ale obydwie zmarnowałem. Cieszę się, że potrafię stworzyć sobie takie sytuacje. Nad skutecznością przyjdzie czas popracować, ale te okazje powinienem wykorzystać i nie mam dla siebie żadnego usprawiedliwienia. - Trener Urban powiedział, że kiedy oglądał pana w akcji podczas ostatniego sparingu, przypominały mu się okazje, jakie seryjnie marnował pan jesienią. Nie miał pan podobnych skojarzeń? - Na tym etapie przygotowań nie chcę zaprzątać sobie głowy tym, co było. Patrzę w przyszłość optymistycznie i wierzę, że w kolejnych spotkaniach będzie lepiej. Tak samo jest z ligą - dopóki będziemy mieli matematyczne szansę na dogonienie Wisły, do tego momentu będziemy walczyć ze wszystkich sił. - Dlaczego przez ostatnie kilka miesięcy nie rozmawiał pan z dziennikarzami? Denerwowała pana krytyka w mediach? - Nie uważam, aby to, co dzieje się w mediach wokół mojej osoby, stresowało mnie. Ostatnio nie czytam portali intemetowych, nie jestem też maniakiem przeglądania porannej prasy i chyba już nigdy nie będę. - Podobno zimą chciał pan odejść w Legii. Był pan przybity słabą rundą i zachowaniem kibiców. - Nie chcę tego komentować. Przychodząc do Legii, powiedziałem w jednym z wywiadów, że chciałbym być rozliczany za swoją grę, a nie za to, skąd przyszedłem. Jesień zaczęła się dla mnie dobrze, ale część ludzi, nazywających się najbardziej zagorzałymi kibicami Legii miała inne zdanie. To oni napędzali spiralę niechęci do mnie. - Ma pan żal do fanów? - Nie rozpatruję tego w tych kategoriach. Każdy powinien się zastanawiać nad swoim postępowaniem. Lepiej bym się czuł mając wsparcie ze strony trybun, a jeśli kibice mi ubliżają, z pewnością mi to nie pomaga. - Jak pan odbiera to, że dyrektor sportowy Legii cały czas poszukuje napastnika? - Rywalizacja rodzi postęp. Zarówno dla mnie, jak i Takesure Chinyamy wzmocnienie ataku to bodziec do pracy. Odkąd jestem w Legii pokazuję tylko część tego, co naprawdę mogę grać. Znam swoją wartość i wiem, że stać mnie zdecydowanie na więcej. Kiedy osiągnę szczyt swojej formy, mogę rywalizować z każdym o miejsce w składzie. - Liczy pan jeszcze na grę w reprezentacji? Rok temu o tej porze był pan na zgrupowaniu kadry w Jerez de la Fronttera, więc z Andaluzją wiążą pana chyba dobre wspomnienia. - Na razie chcę się skupić tylko i wyłącznie na pracy w Legii. Dopóki będę miał choćby cień szansy na powołanie, zawsze będę marzył o kadrze. Ci, którzy mówią, że reprezentacja ich nie interesuje, nie są po prostu szczerzy. Wiem, że jestem teraz daleko od reprezentacji i tylko dzięki dobrej grze w klubie mogę się do niej zbliżyć. Moim głównym celem w tym roku jest wywalczenie sobie miejsca w podstawowym składzie Legii i wspólnie z drużyną udany pościg za Wisłą Kraków.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.