Bartosz Bereszyński: Jeszcze raz wybrałbym Warszawę
15.01.2014 09:44
- Młodzi ludzie lubią czasami potańczyć, pobawić się. Ktoś woli odpocząć w domu, ze znajomymi, a ktoś inny na dyskotece. Nie widzę w tym nic złego. Po ostatnim meczu, czy w okresie świąt, jest czas, aby naładować akumulatory, wyjść na miasto.
Wyszedł Pan w Poznaniu?
- Nie ma szans, nie zaryzykowałem. Tam nie zdążyłbym wejść do klubu.
Dlaczego?
- Już na schodach dostałbym pewnie w zęby. Bramkarze to kibice Lecha, wiedzą kim jestem, więc nie pozwoliliby mi wejść do środka. Dlatego wolę wsiąść w samochód i za dwie, trzy godziny być w Warszawie.
Poznań Pana wyklął?
- Na pewno gdzieś mi to w głowi siedzi, ale uspokaja mnie fakt, że większość moich znajomych przeszło próbę pozytywnie. Z przyjaciół nikt się ode mnie nie odwrócił. Często przyjeżdżają do mnie, spotykamy się jak dawniej, tyle, że w innym mieście. Natomiast zachowanie ludzi w Poznaniu świadczy tylko i wyłącznie o nich. Niech robią, co chcą.
- W Lechu byłem brany pod uwagę jako napastnik, a w klubie byli już Ślusarski, Ubiparip i właśnie zakontraktowany został Teodorczyk. No to jak mogli mnie chcieć? Legia zaproponowała znacznie lepszy kontrakt, ale naprawdę nie chodziło tylko o kasę. Wiedziałem jak traktowano mnie rok, dwa, trzy lata wcześniej. Poznań to mój Poznań, byłem w domu, blisko rodziny i dziewczyny, ale nie byłem szczęśliwy. Lech mnie nie chciał. Nie czułem się gorszy od niektórych, ale nie miałem szans na grę. W pewnej chwili powiedziałem: dosyć. Legia przekonała mnie ściżką rozwoju. Jeśli będę grał, będę w coraz lepszej sytuacji. Jeśli wystąpię ileś tam minut, to moja umowa ulegnie zmianie. Jest duża motywacja - dodał w rozmowie z polsatsport.pl.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.