Bartosz Kapustka: Przy Goncalo Feio mogę zrobić duży krok do przodu
01.07.2024 13:21
Jak z perspektywy czasu oceniasz te ostatnie miesiące w wykonaniu Legii?
- Myślę, że mimo wszystko brak mistrzostwa Polski jest odczuwalny i w szatni i na pewno wśród kibiców. Przed każdym sezonem to jest nasz główny cel, żeby zająć pierwsze miejsce w tabeli i przystępować w kolejnym w eliminacjach Ligi Mistrzów. To jest cel numer 1, który nie został wykonany. To nie był też jednak nasz słaby sezon, który trzeba by spisać na straty. Przygoda w Europie trwała długo i było w niej dużo fajnych momentów, które są warte zapamiętania i zapisały się w kartach historii. Patrzymy jednak na to, co jest teraz i na to, co będzie. Nie będziemy szukać żadnych usprawiedliwień, jeśli chodzi o mistrzostwo Polski w tym sezonie. To jest priorytet, o który na pewno będziemy walczyć do końca.
Często było tak, że graliście jako ostatni z zespołów czołówki ligi. Rywale w walce o mistrzostwo tracili punkty i pewnie mieliście nadzieje, że do nich doskoczycie i jednak to się nie działo. To było dla was frustrujące?
- Na pewno to było frustrujące. W pewnym momencie przestałem obserwować inne mecze i skupiłem się tylko na naszych spotkaniach. Było wiele kolejek, w których była szansa na to, żeby doskoczyć i koniec końców tego nam brakowało. W ostatecznym rozrachunku na pewno zabrakło nam tych punktów. Oczywiście cały poprzedni sezon był szalony pod tym względem i średnia punktowa pierwszego miejsca myślę, że nie była tak okazała, jak w poprzednich sezonach. Na pewno denerwowaliśmy się czasem, że mimo tego, że spotkania nam się układały w miarę dobrze, jeśli chodzi o układ tabeli, to na końcu my nie wygrywaliśmy meczów, kiedy było to konieczne.
Ten sezon był też chyba dla was bardzo obciążający? Było widać zarówno w końcówce rundy jesiennej, jak i wiosennej, że brakuje wam pary i liczba meczów odcisnęła swoje piętno na organizmach.
- Ciężko mi mówić w kontekście mojej osoby, bo ja ten sezon niestety znowu zacząłem z zawirowaniami zdrowotnymi. Po operacji dołączyłem do reszty zespołu później, niż miałem nadzieję, że to nastąpi. Na pewno było sporo zawodników, którzy mieli mnóstwo spotkań w nogach i ten sezon był długi. Myślę, że Paweł Wszołek i Josue byli tymi zawodnikami, którzy mieli najwięcej meczów w nogach, a wcześniej Bartek Slisz, który odszedł od nas zimą. Mieli wiele spotkań i to w bardzo dużym wymiarze czasowym. Dlatego musi być głębia składu, czyli jeśli gramy, co 3-4 dni, to potrzeba więcej, niż jedenastu zawodników na boisku. Potrzeba piłkarzy z ławki rezerwowych, którzy dadzą bodziec, jakość wchodząc na boisko, od których pójdzie impuls w kluczowych spotkaniach. Myślę, że wszystko jest na dobrej drodze, żeby w tym sezonie tak to wyglądało.
Jak odbierasz odejście Josue? Czy to była formuła, która się wyczerpała?
- Myślę, że to po prostu coś nowego. Było wielu zawodników Legii Warszawa, którzy w przeszłości byli piłkarzami wiodącymi i też później odchodzili. Josue na pewno był postacią dosyć charakterystyczną, na której opierała się gra, szczególnie w erze trenera Kosty Runjaicia. Był zawodnikiem, który miał bardzo dużo do zaoferowania i bardzo dużo zależało od jego dyspozycji. Teraz jest inna sytuacja, nowa. Przyszedł "Luqui", przyszedł Claude i myślę, że kadra wcale nie jest słabsza w tym momencie. Rywalizacja jest tak samo duża o miejsce w środku pola. Gramy trochę innym systemem, niż tym, co wcześniej. Josue był raczej takim wolnym elektronem, który miał dużo pola do improwizacji. Teraz mamy swoje określone zadania na danych pozycjach, trochę większe. Ciężko powiedzieć czy odejście Josue jest dużym osłabieniem, czy jest to taka sama sytuacja. Myślę, że sezon to zweryfikuje i dopiero w trakcie okaże się, jak będziemy wyglądać. Na pewno będzie to trochę inna drużyna, która będzie grała w inny sposób, niż przedtem.
W szybszy sposób z przodu?
- Myślę, że trener lepiej by to wytłumaczył, ale pewnie tak będzie. Mamy zawodników, którzy są bardziej mobilni na pozycjach i rzeczywiście mogą zdobywać więcej przestrzeni prowadzeniem piłki lub właśnie swoją mobilnością.
Zauważyłeś różnicę w postawie trenera Kosty Runjaicia w pierwszym i drugim sezonie?
- Nie chciałbym oceniać trenera w takim względzie "Czy był innym trenerem w pierwszym sezonie, czy w drugim". Dla mnie te sezony też były trochę inne tak, jak mówiłem, przez względy zdrowotne. Myślę, że mimo wszystko przez te dwa lata zrobił rzeczy, które są warte zapamiętania i mieliśmy parę fajnych spotkań. Szczególnie ten mecz u siebie z Aston Villą, stał się taką fajną wizytówką tego, co było w tamtym sezonie i że ludzie mogli przyjść na mecz, oglądać nas przeciwko klubowi, który teoretycznie ma dużo więcej jakości, a spotkanie było naprawdę na wysokim i wyrównanym poziomie. Były trochę lepsze i trochę słabsze momenty, ale tak już jest w piłce, że czasem potrzeba nowego spojrzenia.
Żartujecie sobie teraz w szatni do kogo trener Runjaić zadzwoni z Udinese Calcio i zaproponuje grę w jego nowej drużynie?
- W ten sposób może nie, ale było wiele żartów na starcie okresu przygotowawczego, gdy dochodziły do nas takie informacje od sztabu, z którego zresztą później odeszli Przemysław Małecki i Alex Trukan właśnie do Włoch. Jeżeli chodzi o zawodników takich dywagacji nie było.
Uda wam się tak samo podejść do meczów ligowych tak, jak do tych w europejskich pucharach?
- Myślę, że się uda. Ja mogę tutaj składać obietnice i mówić kolorowo, ale tak naprawdę wszystko okaże się w trakcie sezonu. Przede wszystkim zaangażowanie na treningach i taka stymulacja, są na bardzo wysokim poziomie. Każdy z zawodników czy właśnie bardziej doświadczonych, czy młodych, każdy chce walczyć o swoje i to jest fajne. Jest super grupa młodych zawodników, którzy pukają do grania w pierwszym zespole, do tego, żeby dostawać swoje szanse. Udowadniają to na treningach i w meczach sparingowych, co jest na pewno dużym plusem. Myślę, że tutaj każdy z piłkarzy musi walczyć o to, żeby wchodzić na boisko jak najczęściej i dawać tej drużynie jak najwięcej jakości, niezależnie od tego czy jest to mecz w europejskich pucharach, czy w lidze. Oprócz tego, że jesteśmy wszyscy jedną wielką drużyną, to każdy pracuje też na siebie. Ale czuć bardzo mocno od pierwszego dnia okresu przygotowawczego, że wszyscy razem gramy do jednej bramki. Tak samo każdy z zawodników musi patrzeć na siebie i najpierw zacząć rozliczanie od swojej osoby i tego, ile może dać. Na końcu każdy na tym po prostu zyska.
Czego oczekujesz po zbliżającym się sezonie? Wydawało się, że po odejściu Josue będziesz tym liderem, ale konkurencja jest duża.
- W ogóle nie patrzę na to w kontekście tego, co się zmieniło po odejściu Josue. Mamy drużynę, która ma bardzo dużo jakości i bardzo dużo zawodników, którzy mogą w ciągu tego sezonu przesądzać o losach spotkania. Myślę, że to nie jest grupa jednego, dwóch, czy trzech zawodników, tylko naprawdę jest tych plusów trochę więcej. Przede wszystkim chcę wychodzić jak najczęściej na boisko i cieszyć się grą w piłkę. Nie ukrywam, że to ustawienie, jakim teraz gramy, bardzo mi odpowiada i gram na pozycji, na której najlepiej się czuję, czyli pozycji numer 8. Wcześniej często graliśmy w systemach, w których ta pozycja nie funkcjonowała, bardziej były dwie "6" lub dwie "10" trochę wyżej. Tutaj, w środku pola, rzeczywiście widzę to miejsce, w którym czuję się najlepiej, więc patrzę jak najbardziej z optymizmem na to wszystko.
Właśnie, powiedziałeś o tym, że najważniejsze, żebyś grał. Przez zdrowie w ostatnich 2-3 sezonach trochę straciłeś. Po tym nieszczęśliwym upadku z Florą Tallinn faza grupowa praktycznie przepadła. Ostatnio w fazie grupowej Ligi Konferencji też nie było tak, że wszystko grałeś od deski do deski, przegapiłeś kilka meczów. Tym razem będzie inaczej?
- Przede wszystkim w końcu chciałbym od początku grać, mam nadzieję do końca tego sezonu. Pierwszy w Legii Warszawa zagrałem praktycznie cały. Puchary to dwumecz z Bodo i później kontuzja z Tallinnem, przez co eliminacje i ta faza grupowa przegapiona. Zagrałem później praktycznie cały sezon za Kosty Runjaicia i znów podobna historia. Czyli pracujesz cały rok, żeby grać w Europie, a ja niestety musiałem zmagać się z kolejnym problemem i dołączyłem na ostatnie mecze fazy grupowej. Mam nadzieję, że do trzech razy sztuka, mam teraz szanse zagrać w tych eliminacjach i później grać w fazie grupowej. Bardzo mocno na to liczę, bardzo się cieszę, że taki moment mam przed sobą.
Najgorsze momenty były wtedy jak oglądałeś mecze kolegów w Europie, a ty siedziałeś z dziewczyną przed telewizorem i myślałeś – ''kurde dlaczego mnie tam nie ma”? To było najbardziej dołujące?
- Każde spotkanie w europejskich pucharach, które oglądałem z trybun, bardzo bolało. Chyba taki moment, w którym po prostu w sekundę przypłynęły mi łzy do oczu, był kiedy jechałem na rehabilitację do swojego fizjoterapeuty. W drodze do Krakowa oglądałem losowanie grup i trafiliśmy na Leicester. Jak usłyszałem, że Leicester przyjedzie na Legię i mógłbym znowu tam zagrać, to była złość i żal. To był moment, w którym jeszcze bardziej zdałem sobie sprawę, że nie dam rady, to się dzieje zaraz, a mnie czeka mnie długa rehabilitacja. Każdy mecz w europejskich pucharach to nie była łatwa sprawa, ale losowanie to była chwila, która zabolała wyjątkowo.
Przechodząc do tego co jest teraz... Powiedz jak odbieracie nowych kolegów od strony sportowej, od tego jacy są. Mówię tu o Chodynie, Goncalvesie i Nsame. Luquinhasa każdy dobrze zna.
- Super sprawa, że chłopaki są z nami od początku tego okresu, mogą poznawać nasz system, trenera i zbierać te informacje jak chcemy grać w piłkę. W Polsce rzeczywiście jest to bardzo ważne. U nas sezon i eliminacje startują znacznie wcześniej, niż w topowych europejskich ligach. Często było tak, że nowi zawodnicy przychodzili w trakcie, a teraz jest z nami pięciu nowych chłopaków od początku. Każdy z nich ma jakość, wierzę, że każdy bardzo nam pomoże. Od strony atmosfery w drużynie, czy adaptacji ludzkiej wszystko przebiega bardzo płynnie. Złapaliśmy wspólny kontakt, okazało się że niektórzy mają wspólnych znajomych. Wszystko jest na bardzo dobrej drodze, szybko powinni poczuć się dobrze w Legii.
Na obozie wybraliście nowego kapitana – został nim Artur Jędrzejczyk.
- Artur jest osobą, która po prostu na to zasługuje. Jest w klubie najdłużej. To zawodnik, który nie musi dużo mówić, ale ma charakter. Gdy widzisz, że piłkarz wychodzi na boisko, oddaje swoje serce i całe zdrowie za klub, to dla mnie to jest ważniejsze niż słowa.
Patrząc z boku, oprócz nowych zawodników, nową jakością jest młodzież, która jest o półkę wyżej, niż dotychczas. I Janek Leszczyński fajnie wygląda, Jan Ziółkowski, Wojtek Urbański czy Igor Strzałek też dobrze się prezentują. To chyba dobry prognostyk?
- Zgadzam się w stu procentach. Nie chcę indywidualnie oceniać każdego z chłopaków i mówić dużo pozytywów na ich temat. Mogę powiedzieć w ten sposób - cztery lata funkcjonuję tutaj w klubie, przez kontuzje nie były to pełne sezony, ale na pewno to jest grupa chłopaków, która ma największy potencjał z tych co widziałem na treningach odkąd tutaj jestem. To jest bardzo dobry prognostyk, myślę że mają trenera, który sporo może ich nauczyć i który poświęca im dużo czasu oraz uwagi.
Znałeś się wcześniej z Goncalo Feio?
- Nie znaliśmy się osobiście.
Jak wrażenia?
- Bardzo pozytywne. Najlepszym tego odzwierciedleniem jest to, że w tym roku skończę 28 lat ale czuję, że przy tym trenerze mogę zrobić bardzo duży krok do przodu. Widzi rzeczy, na które wcześniej nikt nie zwracał uwagi. To jest super. Nieważne czy dany piłkarz ma 18, 20, 25, czy 30-parę lat. Każdy czuje, że może iść do przodu i stać się lepszym piłkarzem. Odkąd trener Goncalo jest w klubie, mam takie przeświadczenie.
Masz trochę spokoju, dwa lata kontraktu z Legią, myślisz jeszcze ewentualnie w przyszłości o wyjeździe na zachód Europy?
- W tym momencie w ogóle nie zwracam na to uwagi, moja kariera jest nieprzewidywalna. Już była jak byłem młodym chłopakiem i później trochę przez kontuzje i wybory, wiem że nic nie wiem - tym bardziej nie mam pojęcia co się wydarzy za dwa lata. W piłce nożnej pół roku może zmienić bardzo wiele. Ja się bardzo cieszę, że mam perspektywę gry w piłkę bez żadnych obaw. Jak będę na boisku jak najczęściej, to wszystko będzie super.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.