Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bednarz rządzi na Łazienkowskiej

Joanna Olędzka

Źródło: Przegląd Sportowy

02.08.2005 13:43

(akt. 28.12.2018 01:58)

Dzisiejszy Przegląd Sportowy opublikował artykuł Przemysława Rudzkiego, w którym autor sugeruje, że dyrektor sportowy Legii <b>Jacek Bednarz</b> to szara eminencja na Łazienkowskiej. O karierze Bednarza w Legii, jego powiązaniach personalnych oraz dotychczasowych transferach możecie przeczytać poniżej.
O wielkich wpływach Bednarza świadczą wydarzenia ostatnich tygodni. Prezes Piotr Zygo ponownie zaproponował pracę w Legii Dariuszowi Wdowczykowi. Ten ostatni miał zostać przełożonym Bednarza i trenera Jacka Zielińskiego. Wdowczyk już jesienią 2004 roku otrzymał po raz pierwszy umowę – wtedy jako trener, do parafowania. Teraz termin złożenia autografów przesuwano. W tym czasie odezwały się dwa poważne kluby – Amika Wronki i Pogoń Szczecin. Wdowczyk powtarzał Zydze: – Widzisz, jak byłbym niepoważny, to już pracowałbym gdzieś indziej, ale skoro porozumieliśmy się, to dotrzymuję słowa... Jednak ostatecznie Bednarz zablokował przyjście Wdowczyka! Temu ostatniemu pozostał w ręku kontrakt z Legią, ale znowu niepodpisany. Powoli może sobie kolekcjonować dokumenty z emblematem klubu. Imponował studiami Bednarz po raz pierwszy pojawił się w Warszawie w 1994 roku. Do Legii ściągnął go ówczesny prezes Janusz Romanowski, budujący potęgę na Łazienkowskiej. Romanowski miał dobre układy z prezesem Ruchu Chorzów – Krystianem Rogalą. Romanowski miał pieniądze, Ruch kłopoty finansowe. Do Legii Bednarz trafił w pakiecie – razem z Piotrem Mosórem. Był już wtedy doświadczonym lewym pomocnikiem, który rozegrał cztery sezony w Ruchu. Był jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji w całym kraju. W warszawskiej drużynie spotkał grupę trzymającą władzę w drużynie – Leszka Pisza i Zbigniewa Mandziejewicza. I od razu popadł z nimi w konflikt. Co ciekawe blisko tej grupy był także dzisiejszy szkoleniowiec Legii Jacek Zieliński. W drużynie Bednarz – nazywany przez kolegów „Mecenasem” – najbliżej trzymał się z Maciejem Szczęsnym. Tylko raz koledzy mu zaufali – wybierając go na członka rady drużyny. Myśleli, że skoro jest z wykształcenia prawnikiem, to pomoże im w sporach z kierownictwem klubu. Ale, jak się okazało Jacek Bednarz często w dyskusjach trzymał stronę Romanowskiego, którego był faworytem – chyba z racji prawniczych studiów. Jako piłkarz Bednarz zanotował jeden występ, który zapadł w pamięć – mecz z IFK w Goeteborgu do dziś uważany przez kibiców za jego najlepsze spotkanie w barwach Legii. Kiedy wygrał mecz? – Bardzo dobry mecz? – dziwi się były napastnik Legii i reprezentacji Polski Wojciech Kowalczyk. – Bardzo dobry mecz, to rozegrał wtedy Pisz. Znam milion piłkarzy, którzy w barwach Legii rozgrywali dobre mecze, ale proszę mi przypomnieć, kiedy Bednarz zagrał w Legii jakiś super mecz. Taki, w którym przesądził o losach spotkania? Bednarz wywalczył jednak z Legią kilka trofeów. Mistrzostwo i Puchar Polski w pierwszym sezonie gry na Łazienkowskiej. Ponownie puchar krajowy po kolejnych dwóch sezonach. W sezonie 1997/98 Superpuchar. Po sześciu sezonach w Warszawie trafił do szczecińskiej Pogoni, gdzie grał przez kolejne dwa. W 2002 roku zakończył piłkarską karierę. Ktoś może zapytać – jakim cudem człowiek, dziś unikający mediów jak ognia, stał się jedną z wizytówek klubu, który z założenia ma być medialny? Przecież sponsor Legii, firma ITI to multimedialny holding, który płaci swoim pracownikom głównie za to, że potrafią zrobić show... Bednarz już jako ekspert współkomentator był chyba najnudniejszy w całej historii Canal Plus. Kiedy ITI obejmowało Legię otrzymał jednak propozycję pracy jako rzecznik prasowy. Długo nim nie był – szybko awansował na stanowisko dyrektora do spraw sportowych. Stał się odpowiedzialny za jedną z najważniejszych rzeczy w klubie – politykę transferową. Nigdy wcześniej tego nie robił – nic dziwnego, że jego działania przypominały działanie po omacku. Jak choćby wtedy, gdy poleciał do Grecji, by negocjować sprowadzenie z powrotem na Łazienkowską pomocnika Aleksandara Vukovicia, który odszedł wcześniej z Legii, z własną kartą zawodniczą do słabiutkiego klubu Ergotelis. Bednarz informował, że "przebywa za granicą, ale wcale nie w Grecji", gdy kilka minut później prezes Piotr Zygo bez wahania opowiadał: "dyrektor Bednarz poleciał do Grecji, by negocjować warunki, na jakich Aleksandar Vuković mógłby wrócić do Legii. Mamy nadzieję, że uda się nam osiągnąć porozumienie...". Negocjacje z Kołakowskim Prawdziwa lawina krytyki miała jednak dopiero spaść na Bednarza.... Przed tym sezonem podpisano kontrakt z piłkarzem GKS Bełchatów Marcinem Chmiestem. Napastnik miał poważną kontuzję w minionym sezonie i wcale nie był czołowym strzelcem na drugim froncie. Transfer 26-letniego piłkarza pilotował menedżer Jarosław Kołakowski. To były chyba najłatwiejsze negocjacje minionego lata. Obaj panowie znają się doskonale. Bednarz współpracował kiedyś jako doradca w agencji menedżerskiej Kołakowskiego (jego rola polegała między innymi na prowadzeniu spraw piłkarzy ze „stajni” Kołakowskiego, kiedy ci sądzili się ze swoimi pracodawcami o należności). Ponoć to właśnie Bednarz był największym orędownikiem kar dla piłkarzy po meczu z Cracovią w minionym sezonie. Legia przegrała wtedy w Krakowie 0:1, a w ostatniej minucie Łukasz Surma przestrzelił karnego, do którego nie był wyznaczony. W doliczonym czasie gry kontra gospodarzy przyniosła im gola... Ukarano finansowo czterech piłkarzy Legii. Niemal wszyscy legioniści byli wtedy zgodni: – To robota Bednarza – mówili w prywatnych rozmowach, ale żaden z nich nie chciał powiedzieć tego publicznie. Nastawiony na „nie” Z Bednarzem kłopoty mieli nie tylko piłkarze. Coraz trudniejsze dni przyszły także dla dziennikarzy. Jako rzecznik prasowy Bednarz rzadko udzielał informacji, a jeśli już to zdawkowe: „Nie komentuję”, „Nie potwierdzam, nie zaprzeczam”, „może tak, może nie” – takie słowa padały najczęściej. Bednarz był zawsze nastawiony na „nie”. Poruszał się tylko w obrębie takich wypowiedzi, jak za dawnych lat, kiedy w roli komentatora Canal Plus mówił oczywistości. Jako dyrektor sportowy Bednarz zrobił się jeszcze mniej dostępny. Nie odbierał telefonów od dziennikarzy. Kiedyś oświadczył reporterowi z tupetem: „Dziś jest niedziela, ja nie pracuję”. Legia stała się jedynym klubem, z którego nie można było uzyskać informacji. Rodziły się spekulacje, a co za tym idzie – pretensje do prasy ze strony klubu. Na ostatnią krytykę gry Legii dyrektor reaguje już niemal alergicznie. Czy słusznie? Dociera się Bednarz chce odmłodzenia składu, ale czy to ma być Legia 2008? Czy piłkarze tacy, jak Dawid Janczyk, Marcin Klatt, Egipcjanin Ahmed Ghanem, Brazylijczyk Daniel Lopes Cruz czy Szałachowski, to zawodnicy, którzy są w stanie udźwignąć ciężar walki o mistrzostwo Polski zapowiedziane publicznie przez Zielińskiego. – Bednarz jest takim dyrektorem, jakim był piłkarzem – podsumowuje Kowalczyk. – Czyli słabym... Mariusz Piekarski współpracujący z Bednarzem przy transferach kontruje: – Działa przejrzyście, jak robi się to w Europie Zachodniej. Tak samo jak docierają się młodzi piłkarze, na których stawia Legia i Jacek, tak dociera się on sam... Po części płaci jeszcze za nie swoje błędy. Na razie efekty tych dotarć nie są widoczne. A co o ostatnich zdarzeniach myśli Wdowczyk? – Po co mam się żalić – mówi 53-krotny reprezentant Polski.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.