Białas: Sezon jeszcze się nie skończył
22.03.2010 06:20
- Oczywiście. Wierzę też w siebie. Być może mi nie uwierzycie, ale moje studia trenerskie, praca we Francji i Tunezji - wszystko to robiłem z myślą o Legii. Że kiedyś tu wrócę i sprzedam tę wiedzę. 11 lat temu nie dano mi dokończyć pracy. Kolejną szansę chcę wykorzystać na maksa i mogę tylko żałować, że dostałem ją tak późno.
Z tonu słychać, że ma Pan żal do ówczesnych władz Legii.
- Oczywiście! Tu nie chodzi nawet o mnie. Jest czego żałować, bo mieliśmy wtedy drużynę na mistrzostwo Polski. W ostatnich sześciu meczach sezonu rozjechaliśmy wszystkich. Zmarnowano moją pracę, ale trudno, stało się. Nie chcę już do tego wracać.
Nie brak jednak opinii, że tym razem Pan sobie nie poradzi. Nie dlatego, że jest Pan złym trenerem, tylko dlatego, że tym piłkarzom potrzebny jest kat. Ktoś, kogo będą się bali.
- Nie sądzę, żeby było trzeba ich katować. To są dorośli ludzie, świadomi tego, na czym stoją. Moim zdaniem trzeba im tylko pokazać właściwy kierunek.
Szczerze mówiąc, to wątpimy, czy uda się Panu ta sztuka ze wszystkimi. Choćby z Piotrem Gizą, który boi się nawet własnego cienia.
- Spokojnie, jeszcze go nie skreślajcie. Piotrek to superzawodnik. Przechodzi kryzys, co jest zupełnie normalne w takim klubie jak Legia. Tu wystarczy zagrać kilka słabszych meczów.
Ale on przechodzi ten kryzys w zasadzie, odkąd tu trafił. W miarę udaną miał tylko ubiegłą wiosnę.
- Ja w niego wierzę. Podobnie jak w Macieja Iwańskiego. Na takich dwóch ofensywnych pomocnikach można budować silny zespół. Trzeba ich tylko odpowiednio ustawić, bo na razie zbyt często przeszkadzają sobie na boisku. Uwierzcie mi, ja już wiem, na co chora jest Legia. Najważniejsza kwestia to brak skuteczności.
To akurat wiemy. Wielokrotnie wspominał o tym Jan Urban.
- Bo to jest proste. Trzeba tylko opracować odpowiednią kurację. Wiele razy mówiłem, co nie podoba mi się w grze Legii. Potrafiła niby wymieniać piłkę, ale grała za bardzo do tyłu i do boku, zamiast do przodu. Napastnicy też nie mieli łatwo, bo dostawali piłkę, najczęściej stojąc tyłem do bramki. Trzeba ułatwić im zadanie i po to właśnie jestem ja i mój sztab. Warto też podkreślić rolę Lucjana Brychczego, który pojechał nawet z nami do Chorzowa. Gdy on grał w Legii, jej dzisiejszych piłkarzy nie było jeszcze na świecie. Ba, bociany nawet nie wiedziały, kiedy będą ich zrzucać. A on, mimo swojego wieku, pokazuje im, jak przyjąć piłkę. Wciąż mogą się od niego wiele nauczyć.
Miał Pan okazję porozmawiać z Urbanem po objęciu Legii?
- Spotkaliśmy się już pierwszego dnia i dał mi numer telefonu. Zadzwoniłem w środę, siedziałem w klubie do późna i aż mi żona mówiła, żebym wracał do domu. Stwierdziła: "Wisła gra, a ty nie oglądasz, jak potem będziesz grał z Wisłą, to nie będziesz nic o niej wiedział".
Żona pilnuje takich rzeczy?
- Cała rodzina pilnuje. Wracając jednak do Urbana, zadzwoniłem i okazało się, że on też jest w klubie. Przyszedł do Staszka Machowskiego na jakiś zastrzyk. No i pogadaliśmy sobie o grze zawodników, ich psychice, o taktyce, no o wszystkim. Wyciągnę oczywiście wnioski z tej rozmowy; ogólnie było to bardzo konstruktywne spotkanie. No może poza fragmentem, kiedy dyskutowaliśmy o wyższości ligi hiszpańskiej nad francuską.
Wracając do Napoleona... Gdy jechał na koronację, ktoś go zapytał, dlaczego nie pozdrawia wiwatującego tłumu. Odpowiedział: Tak samo będą wiwatować, gdy będą wieźli mnie na szafot.
- Praca trenera wygląda bardzo podobnie, ale spokojnie. Jeszcze mnie na szafot nie wiozą. Zespół jest w dołku, ale sezon jeszcze się nie skończył. Więcej optymizmu.
A jaki jest Pana ulubiony cytat z Napoleona?
- "Od dwóch dobrych generałów wolę jednego, który ma szczęście".
Jest ktoś taki w Legii?
- Zobaczycie niebawem. Powiem tak: jak już ruszymy, to będzie bardzo trudno nas zatrzymać.
Podobno nigdy Pan nie przeklina?
- Bo to nic nie daje. Dodam, że byłem miło zaskoczony, bo moi piłkarze również nie rzucają mięsem zbyt często. Co innego tamta Legia, sprzed 11 lat. Oni toby się chyba pozagryzali, gdyby ich nie pilnować.
Może właśnie tego brakuje dzisiejszej Legii?
- Nie da się ukryć, że to zupełnie inny zespół niż tamten, ale czasy się zmieniają. Zresztą poziomu motywacji nie można mierzyć liczbą rzucanych słów na "k" . Charyzmy również.
Rozmawiał: Hubert Zdankiewicz
Zapis całej rozmowy w dzisiejsym wydaniu Polska the Times
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.