Bogusław Leśnodorski był gościem programu "As Wywiadu"
18.02.2014 09:00
Jak się pan czuje w nowej roli?
- Dziękuję, dokładnie tak samo (śmiech) - de facto nic się nie zmieniło. Darek (Mioduski - właściciel 80% akcji stołecznej drużyny przyp. red.) jest faktycznie dużo bardziej obecny w szeroko rozumianym temacie klubu i wygląda też na to, że projekt Akademii Piłkarskiej ruszy szybciej niż myśleliśmy, ale poza tym wszystko pozostało bez zmian.
Jak często pana telefon dzwonił w dniu kiedy okazało się, że pan wraz ze swoim wspólnikiem kupuje Legię ?
- W zasadzie telefon brzęczał od kilku tygodni bo jednak Warszawa jest takim miastem gdzie bardzo ciężko jest utrzymać w tajemnicy pewne rzeczy.
Zgoda ale jeszcze kilka dni wcześniej nie mieliśmy pewności 100 % co się tak naprawdę wydarzy...
- Tego typu procesy mają faktycznie to do siebie, że dopóki dokumenty nie są podpisane to zawsze jest możliwość, że na ostatniej prostej mogą zdarzyć się sytuacje, które spowodują, że cały temat nie zakończy się pomyślnie. Osobiście oczekiwałem, że potrwa to trochę dłużej. Oceniałem, że do końca stycznia będziemy negocjować ale zaraz po nowym roku dynamika całego przedsięwzięcia pozwoliła nam szybko osiągnąć porozumienie.
Kiedy po raz pierwszy pojawiła się myśl, że może pan kupić klub ?
- W czerwcu zeszłego roku i nie tyle, żeby kupić ile żeby być współwłaścicielem.
A po co ?
- Może nie po co ale dlaczego. Uwierzyłem po półrocznym bagażu doświadczeń, że to jest przedsięwzięcie, które ma podstawy aby funkcjonować na zasadach rynkowych. Zawsze podświadomie myślimy, że może gdzieś tkwić haczyk, ale wówczas ja osobiście się nad tym nie zastanawiałem i uznałem, że całkowita zmiana właścicielska jest dobrym pomysłem, który spodobał się także ówczesnym właścicielom klubu.
Co pańskim zdaniem zyskała na tym Legia ?
- Obiektywnie już dzisiaj możemy powiedzieć, że znacznie zwiększyła się szybkość procesu decyzyjnego. Teraz nie jesteśmy częścią dużej organizacji, która rządzi się swoim prawami a jedynie prawami klubowymi. Proces decyzyjny na najwyższych szczeblach jest teraz określany mianem "z godziny na godzinę" a nie "z tygodnia na tydzień" czy nawet "z miesiąca na miesiąc" jak to miało miejsce w przeszłości. Myślę, że to jest szalenie ważne bo w tym biznesie trzeba często podejmować decyzje natychmiast.
Czy Legia ma na siebie zarobić ? Czy też może po prostu wyjść "na zero", a może sportowo będzie trzeba do tego biznesu dopłacić ?
- Zawsze trzeba się liczyć z tym, że trzeba będzie dopłacić - pytanie w jakiej formie i w jakiej perspektywie czasowej. Aktualnie poza tą główną inwestycją jaką jest Akademia. Musimy się rozwijać sportowo, a co za tym idzie robić duże kroki jakościowe. Czynności te musza być związane ze zdrowymi finansami klubu, bo nie ma możliwości aby taki podmiot bez końca się zadłużał. Z pewnością będziemy korzystali z pewnego finansowania, ale wykluczone jest aby to trwało dłużej niż powiedzmy kilka lat, bo jest to droga do nikąd. Na ten moment finansowo radzimy sobie.
Powiedział pan, że razem ze wspólnikiem złożyliście się na kupno klubu. "Weszło" bardzo fajnie napisało, że zwykle ludzie się składają na pizzę albo na taksówkę a Wy się złożyliście i kupiliście sobie klub...
- (śmiech) Nie był to wynik procesu decyzyjnego, który trwał tyle co zakup pizzy tylko idący w zasadzie w lata. W rozmowach o Legii między mną a Darkiem ten pomysł pojawił się jakieś 2 lata temu i on już wtedy bardzo intensywnie myślał aby jakoś istotnie zafunkcjonować w tym klubie. Trzeba było podjąć konkretną decyzję i to uczyniliśmy.
Przed rozpoczęciem programu powiedział pan, że tak naprawdę zarówno pan jak i pański wspólnik, Dyrektor Sportowy oraz kilka innych osób, robicie to pierwszy raz w życiu. Uczycie się sztuki lekarskiej na żywym organiźmie, czy to jest obarczone jakimś ryzykiem? Czy jest pan przekonany, że to już teraz funkcjonuje nieźle a będzie jeszcze lepiej ?
- Oczywiście, że jest obarczone ryzykiem, ale mamy już prawie rok doświadczeń zwłaszcza jeśli chodzi o mnie czy Kubę Szumielewicza odpowiedzialnego za marketing i sprawy sprzedażowe lub Ernesta Wasia odpowiedzialnego za Akademię. Natomiast też nie jest tak, że przysłowiowo spadliśmy z księżyca czy urodziliśmy się wczoraj i każdy z nas ma jakieś wcześniejsze doświadczenia, które wydają się razem komplementarne i wspólnie mogą stworzyć jakość, która się obroni. Nie ma się tez co oszukiwać ale te początkowe okresy mają to do siebie, że mogą pojawić się błędy.
Co się panu na tę chwilę ogółem nie podoba w Legii ?
- Zdecydowanie brak siedziby dla Akademii jeśli chodzi o kwestie organizacyjne natomiast w temacie sportowym to, że nie gramy w Lidze Europejskiej na wiosnę.
Ale ma pan świadomość, że Legia na to absolutnie nie zasłużyła ?
- Mam, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że mi się to nie podoba.
Rozumiem, że brak gry w Lidze Mistrzów tez się panu nie spodobało ?
- Też ale mniej, chociaż pewnie gdybyśmy grali w tej Lidze Mistrzów to losy Legii potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Potrafi pan sobie odpowiedzieć, z perspektywy czasu, dlaczego Legia nie zagrała w Lidze Mistrzów? Dlaczego nie pokonała Steauy, która obiektywnie, była dosyć słabym rywalem ?
- Obiektywnie rzecz ujmując to nie była takim słabym rywalem. W żadnym elemencie nie byliśmy od Rumunów zdecydowanie ani nawet odrobinę lepsi i mówię tutaj także o rzeczach, które na pierwszy rzut oka nie widać czyli takie jak taktyka czy przygotowanie mentalne. Po prostu nie zasłużyliśmy na ten awans.
Czy pana nie denerwuje ten minimalizm? Po meczu ze Steauą trener Jan Urban na konferencji prasowej mówił, że w zasadzie nic się nie stało bo mamy jeszcze piłkę europejską co najmniej do grudnia. Ja myślę, że jednak się stało, bo to była ogromna szansa, zwłaszcza po tym remisie w Bukareszcie aby Steauę u siebie pokonać.
- Bardzo mnie denerwuje minimalizm i przeciętniactwo. Faktycznie sportowo i ambicjonalnie duma cierpi ale z perspektywy czasu stało się tak a nie inaczej.
W którym momencie podjął pan decyzję, że Jan Urban musi odejść ?
- Wydaje mi się, że razem dojrzewaliśmy do tej decyzji i od wczesnej jesieni wiadomo było, że jest to kwestią czasu. Oczywiście nie zmienia to mojej oceny jego pracy, bo to nie ma związku z wynikami. Chociaż pewnie gdybyśmy wygrali nagle tych 5 meczów w Lidze Europy, to do tej zmiany pewnie by teraz nie doszło, ale jak wspomniałem była to po prostu kwestia czasu. Sama rozmowa nie była łatwa, bo to nigdy nie są łatwe ani przyjemne rozmowy zwłaszcza, że ja trenera bardzo cenię a jako człowieka szczególnie. Ale taką ma rolę w klubie, zdecydowałem się być osobą decyzyjną i czasami trzeba też takie trudne decyzje podejmować.
Jaki był tak naprawdę ten właściwy powód zmiany trenera?
- Powiedzieliśmy prawdę, tutaj nie było żadnego drugiego dna - stanęliśmy przed taką decyzją, że na wielu płaszczyznach. Klub musi zrobić duży krok naprzód. Potrzebowaliśmy do tego ludzi i organizacji, który nam pomogą to zrobić.
Ale pan jeszcze kilka miesięcy temu w wywiadach twierdził, że Jan Urban to najlepszy trener w Polsce...
- I nadal tak uważam ale uznałem, że Legia potrzebowała czegoś innego. Mieliśmy do wyboru albo cieszyć się w perspektywie z kolejnego mistrzostwa Polski a może i jeszcze następnego, albo postarać się dogonić do klubów w Europie i to pod wieloma względami.
Czyli wniosek jest taki, że najlepszy trener w Polsce jest za słaby, żeby prowadzić Legię ?
- Nie, wniosek jest taki, że gdyby Legia była klubem o bardzo silnej kulturze organizacji oraz kulturze sportowej, to dzisiaj gralibyśmy w Lidze Mistrzów, a tak musimy to tworzyć od początku.
Wróćmy jeszcze na chwilę do meczu ze Steauą kiedy przed samym meczem spiker Legii pan Hadaj krzyczał różne rzeczy... Co Pan sobie myślał ?
- Wtedy nic nie myślałem bo same emocje związane z meczem są tak duże, że ja jestem do tego głosu przyzwyczajony. Miałem okazję później sobie posłuchać plus do tego mieliśmy jakąś korespondencję z UEFĄ...no poniosło go...
Jakieś konsekwencje wobec tego były ?
- Karę zapłaciliśmy (śmiech). Zaczęliśmy wtedy rozmawiać jak ta kwestia powinna u nas wyglądać. On sam przyszedł do nas i uczciwie powiedział, że jego poziom emocji i zaangażowania w Legię jest tak duży, że nie jest w stanie zachować pewnego obiektywizmu oraz standardu i że może powinniśmy pomyśleć o jakichś zmianach.
Co pan sobie myślał oglądając mecze Legii w Lidze Europy ? Takie ogólne wrażenie, które przyzna pan było słabe. Najlepszy i najlepiej zarządzany klub w Polsce, mistrz kraju przegrywa w zasadzie wszystko w Lidze Europy, a więc w rozgrywkach, które nie są w wielu klubach Europy traktowane poważnie i nawet tam jesteśmy dużo za słabi...
- Zagraliśmy przynajmniej dwa dobre mecze, pierwszy z Lazio i rewanż z Trabzonsporem. średni mecz do tego zakończony porażką z Apollonem u siebie ale trzeba też dodać taki czynnik, że trener i wielu ludzi z naszego klubu nigdy nie grało w tych rozgrywkach więc to dla nas też było zupełnie nowe doświadczenie. Pomimo tego, że jesteśmy najlepszym klubem w Polsce to w Europie jesteśmy sklasyfikowani gdzieś w okolicach 120 miejsca i to też z czegoś wynika. Inna rzecz, może bardzo prozaiczna, bo pieniądze nie grają ale jednak trzeba mieć na uwadze, że Lazio ma budżet na poziomie 150 mln euro, a Trabzonspor w okolicach 60 mln euro, a więc nadal kilka razy tyle niż nasz. Uważam jednak, że jesteśmy w stanie być dużo lepsi i wydaje się, że wiemy w jaki sposób ten progres uczynić.
Czy ma pan jakieś założenia - 2,3 czy może 4 lata aby ten sukces w Europie osiągnąć ?
- Musimy co roku grać w rozgrywkach europejskich, poprawiać ranking, gromadzić punkty. Na dziś jest tak, że tylko jedna drużyna ma szansę na walkę o Ligę Mistrzów więc jeśli się tak będzie udawało, że będziemy to my, to trzeba będzie zrobić aby w tej 4 rundzie kwalifikacyjnej (Q4) wygrać. Według rankingów wygląda na to, że w Q4 będziemy grać z silniejszymi zespołami niż Steaua więc łatwo nie będzie. Co nie oznacza, że nie wolno próbować. Zakładam też, że za każdym razem będziemy coraz mocniejsi pod każdym względem jak transfery, mentalność organizacja i te szansę będą się wyrównywać.
Mam wrażenie, że te transfery, które są przeprowadzane w Legii to chyba nie jest szczyt pana ambicji ? Mówię np. o Guilherme czy pan z nim wiąże jakieś nadzieje ? (Rozmowa była nagrywana przed pozyskaniem Orlando Sa - przyp. red.)
- Może od razu powiem jak ten mechanizm wygląda. Taki klub jak Legia ma trzy drogi: pierwsza jest taka, że może w Polsce i swojej Akademii szukać młodych chłopaków, którzy mają na tyle talentu i chęci aby być coraz lepszym. Druga droga to sprowadzanie zawodników, którzy wybijają się w polskich warunkach, pograli 1-2 lata i pokazują, że ich jakość jest na tyle wysoka, że warto ich do Legii ściągnąć to są piłkarze pokroju Tomków Jodłowca czy Brzyskiego a także Bartka Bereszyńskiego. Trzecim sposobem jest szukanie piłkarzy, którzy powinni się wybić ponad przeciętność nie tylko polską czy europejską ale nawet światową, mają do tego papiery na granie na bardzo wysokim poziomie ale z jakichś powodów im to nie wyszło. Raz, dwa na okienko możemy podjąć to ryzyko aby odbudować takiego zawodnika. Tak wygląda sprawa z Rafaelem Augusto, który wygląda na to, że będzie naszym podstawowym zawodnikiem w nadchodzących latach. Identycznie sprawa wygląda z Guilherme, o którym się mówiło od kilku lat w Portugalii, że ma ogromny talent na grę na najwyższym poziomie. Obserwowaliśmy go kilka miesięcy, dużo rozmawialiśmy z agentami, negocjowaliśmy i obie strony doszły do wniosku, że może najlepszym wariantem biznesowym jest aby piłkarz trafił do takiego klubu jak Legia, miał szansę na grę w Europejskich Pucharach i spróbować się odbudować. Myślę, że wszyscy na tym skorzystają, chociaż jest to pewne ryzyko ale obarczone bardzo małym kosztem finansowym. Transakcje takie jak Augusto czy Guilherme robimy świadomie, nie są one obarczone ryzykiem mentalnym bo obserwowaliśmy tych gości i wiemy, że osobowościowo możemy się po nich dużo dobrego spodziewać.
Ale jeśli nie wyjdzie to tragedii żadnej nie będzie z tego tytułu ?
- W sensie finansowym to jest dużo tańsza sprawa niż np. Bartek Bereszyński o którym rozmawialiśmy.
No tak ale to jest właśnie ten minimalizm...
- To nie jest minimalizm bo on by do żadnego polskiego klubu nie przyszedł. W obu przypadkach ci ludzie wierzą w Legię, bo taki Guilherme mógł iść do topowych klubów portugalskich...
Tak, naprawdę ?
- Oczywiście, że tak. Portugalczycy byli przekonani, że on zostanie w Bradze, a jeśli nie to w kolejce był Sporting czyli silna drużyna tylko rzeczywiście granie w pierwszym składzie Sportingu byłoby trudne i to dla niego byłoby duże ryzyko. To nie jest tak, jak pan pewnie myśli, że nie miał gdzie iść i przyszedł do nas.
Zastanawiam się, bo wydaje mi się, że wbrew temu co pan mówi, to aż tak dużo ludzi w Portugalii o nim nie słyszało. W ostatnim sezonie zebrał 12 żółtych kartek i 2 czerwone, co jak na gracza tej pozycji, przyzna pan, jest chore.
- Nie zmienia to postaci rzeczy, że przez ostatnie 1,5 roku jego kariera nie rozwijała się w takim tempie jakby on sam sobie tego życzył...
Ale na pewno nie jest to piłkarz, który w jakiś znaczący sposób wpłynie na jakość gry Legii ?
- Tego nie wiemy bo identycznie ludzie myśleli w przypadku Alana (Fialho - przyp. red.) oraz wspomnianego już Rafaela Augusto, a bardzo możliwie, że obaj będą wiodącymi postaciami w nadchodzącej rundzie w naszej lidze. W sparingach, w których grał, był jednym z najlepszych na boisku. Powtórzę - to co robimy, robimy świadomie bo wiemy, że ci piłkarze mają papiery pod względem piłkarsko technicznym lepsze, niż jakikolwiek inny piłkarz grający w Polsce. Oczywiście nie daje to gwarancji, że obaj będą świetnymi piłkarzami, bo do tego dochodzi cała masa innych zmiennych. Ale z drugiej strony często jest tak, że ludzie którzy nie są jakoś wybitni piłkarsko osiągają znacznie więcej niż osoby, które były do tego typowane.
Jak często myślał pan, oglądając mecze eliminacji do Ligi Mistrzów i później Ligi Europy, że przydałby się Ljuboja ?
- Ani razu
Nie wierzę Panu...
- Słowo daję ! (śmiech). W ogóle nie rozumiem tej sprawy z Danijelem. My mamy chyba taką mentalność jako Polacy, że gdyby był Danijel czy kto inny to byłoby inaczej... Być może z nimi udałoby się wygrać jeden mecz więcej i może jeden więcej zremisować. Zgadzam się, że to jest możliwe bo był to piłkarz technicznie i piłkarsko na tyle mocny, że sam mógł zrobić różnicę i dajmy na to strzelić bramkę w meczu z np. Apollonem...
Nie jest pan jego fanem...
- To nie jest tak...życie płynie dalej i dzisiaj jesteśmy gdzie indziej. On miał 35 lat a do tego doszła cała masa innych okoliczności i podjęliśmy taką decyzję więc ani razu o nim nie myślałem. Natomiast, jeśli pan pyta, to być może z nim w składzie zdobylibyśmy 3 punkty więcej.
Nowy trener czyli nowe nadzieje chociaż w polskiej lidze już nie macie rywali...
- Nieprawda...są dzielone punkty i może się okazać...
Na końcu i tak wygra Legia. W Belgii też dzielą punkty i na końcu i tak wygrywa Anderlecht...
- Tego nie wiem, ale wydaje mi się, że zbyt łatwo się przyzwyczajamy do dobrego. Pamiętam kiedy rozmawialiśmy w zeszłym roku, wówczas byliśmy w momencie kiedy nie wygraliśmy krajowego tytułu od 7 lat, a dzisiaj wszyscy mówią, że to jest oczywistość. Chociaż oczywistością jest, że zrobimy wszystko aby to zrobić.
Czy już widać zmianę w podejściu i pracy z nowym trenerem czy jeszcze za wcześnie ?
- W podejściu i w pracy na pewno tak, zwłaszcza w tworzeniu kultury organizacji więc tutaj na pewno jest inaczej. Zmiany mają to do siebie, że może być różnie z ich efektami i nie wygląda to tak, że w ciągu miesiąca będziemy dużo więcej bramek strzelali i mniej tracili. Ale długofalowo mam wrażenie, że jest to bardzo korzystne dla klubu.
Mam takie wrażenie, że pan nie ma jakiejś wielkiej presji ani ciśnienia...
- Nie mam chociaż podchodzę do tego bardzo ambicjonalnie i nie wyobrażam sobie abyśmy nie wygrali tej ligi, ale racjonalnie to nie można się przyzwyczajać do tej myśli.
Wróćmy jeszcze do przejęcia Legii, co z jej długami ? Wy je przejęliście ?
- Można tak powiedzieć.
Ale co to znaczy, przejęliście całe czy tylko część ?
- To jest akurat dość prosta sprawa. Kwota Legii jest dość powszechnie znana chociażby z raportu Ernst&Young i taka transakcja składa się z dwóch składników czyli zapłaty za akcje klubu co już zrobiliśmy i powiedzmy zapłaty za dług. Należy założyć, że suma za akcje oraz wartość długu to jest faktyczna wartość klubu. W naszym porozumieniu doszło do znaczącej redukcji tego długu.
Czyli teraz idzie normalność w Legii i w ogóle w polskiej piłce ?
- Mam wrażenie, że w wielu klubach tak to właśnie wygląda. Wprawdzie wszyscy płacimy te stare długi z przyzwyczajeń do życia ponad stan. Zawsze się to robiło tak, że najpierw się kontraktowało zawodników, później się płaciło duże prowizje agentom zawodników, a na końcu się zastanawiano skąd na to wszystko wziąć pieniądze... To faktycznie napędzało spiralę zobowiązań. Aktualnie jest coraz więcej klubów zarządzanych bardzo sensownie od strony finansowej - począwszy od klubów powiedzmy "butikowych" jak Zawisza Bydgoszcz, po te większe pokroju Lecha Poznań, które starają się funkcjonować na zasadach rynkowych. Takich klubów jest kilka - jest Lechia Gdańsk, Cracovia, Wisła też od powiedzmy roku zdecydowała się tez pójść drogą rozsądku i prosze bardzo - kto by się spodziewał przed sezonem, że będą tu gdzie są obecnie. W naszym przypadku należy pamiętać, że pieniądze nie są najważniejsze bo o ile to jest duża transakcja to ważniejsze jest zaangażowanie czasowe i życiowe - bo w tej biznes się wpada i staje się wszystkim.
Powiecie kiedyś ile ta transakcja wyniosła ?
- Jak to wszystko się skończy to tak (śmiech). Życie toczy się dalej i oczywiście nadal będziemy musieli wykonywać pewne ruchy finansowe np. w kwestii Akademii czy na innych płaszczyznach ale ogółem jest to kwota rynkowa, o której można sobie pomyśleć ile faktycznie mogła wynieść z pewnym marginesem błędu.
To rzuci pan jakąś kwotę, a ja panu powiem czy to prawda (śmiech)
- (śmiech) Można sobie przyjąć różne zmienne...
Ale jest to kwota jak rozumiem kilkudziesięciu milionów złotych ?
- No pewnie jest to gdzieś blisko...mamy taka umowę, że nie będziemy ujawniać tych liczb ale jest to ogółem kwota rozsądna. Obie strony uznały, że nas nie stać aby przepłacać, a właściciele mieli rozsądne podejście do sprawy i dla nich bardzo ważne było to aby ten klub dalej funkcjonował i my taką sensowna gwarancję im dawaliśmy. Oczywiście trzeba sobie jasno powiedzieć, że właściciele nie podchodzili do tego projektu biznesowo bo włożyli ponad 250 mln złotych więc wiadomo było, że nie odzyskają tego w 100% natomiast ten aspekt społeczny był dla nich dużo bardziej istotny niż punkt finansowy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.