Bogusław Leśnodorski o skautingu
16.05.2015 09:48
Jak kosztownym przedsięwzięciem dla Legii Warszawa jest dział skautingu?
- Budżet miesięczny działu skautingu wynosi kilkadziesiąt tysięcy zł. To kwota, wokół której oscylujemy, zależnie od tego, jak często i dokąd wyjeżdżamy. Przeznaczamy te pieniądze na utrzymanie i podróże pracujących dla nas skautów. Są takie miesiące jak grudzień czy styczeń, czyli okresy przygotowawcze, kiedy można trochę zaoszczędzić. 6 osób pracuje na stałe w klubie, ale mamy też siatkę skautów rozsianą po Polsce i tych regionach, które nas najbardziej interesują. Szefem działu jest Michał Żewłakow (były obrońca). Pracują z nim Tomek Kiełbowicz (grał w obronie i pomocy) oraz Marcin Żewłakow (napastnik). Skauci podzielili się ocenianiem piłkarzy na pozycjach, na których znają się najlepiej. Radosław Kucharski był trenerem w Akademii Legii, a obecnie odpowiada za skauting młodzieżowy. Korzystamy również z informacji, które dostajemy od ludzi pracujących w różnych klubach – managerów, dyrektorów sportowych i zawodników.
W jakich krajach dział skautingu Legii Warszawa obserwuje zawodników?
- Obserwujemy kraje skandynawskie, Słowację, Czechy, Węgry, Cypr, Portugalię, Rumunię i kraje ościenne – Litwę, Białoruś, Ukrainę oraz drugą ligę hiszpańską. W zasadzie trudno powiedzieć, w którym kraju najczęściej możemy pozyskać piłkarza. Pewne jest, że na Słowacji, w Czechach i na Węgrzech mentalność jest podobna do naszej i proces aklimatyzacji, stabilizacji i poznania drużyny przez zawodnika będzie przebiegał najszybciej.
Jakie skutki biznesowe po utworzeniu profesjonalnego działu skautingu w Legii Warszawa Pan obserwuje?
- Przede wszystkim – zarabiamy i mam nadzieję, że Legia będzie na transferach więcej zyskiwała, niż na nie wydawała, ale trzeba pamiętać, że nie tylko kwoty transferowe mają wpływ na koszty, ale również coraz więcej zmiennych: premie zawodników, wynagrodzenie agentów itp. Z perspektywy klubu, żeby uprościć ten rachunek, powinniśmy wszystkie wydatki ponad naszym budżetem równoważyć z przychodów z transferów. Jeśli zakładamy, że na całą pierwszą drużynę wydajemy 40 mln zł rocznie, a w rzeczywistości kosztuje nas ona 60 mln zł z transferami, powinniśmy to równoważyć przychodami ze sprzedaży zawodników. Mam na myśli oczywiście dłuższą perspektywę czasu, bo finansowania klubu nie da się określić z perspektywy np. jednego sezonu. Każde przedsięwzięcie biznesowe, nie tylko piłkarskie, polega na tym, żeby nie wydawać więcej, niż się zarabia, a my, niestety, zdecydowaliśmy się mieć wiele wydatków niezwiązanych stricte z działalnością piłkarską, jak np. sekcje, działalność społeczna.
- Uważam, że od czasu kiedy jestem w klubie, nie mieliśmy spektakularnych wpadek, ale też dużo nie ryzykowaliśmy. Teraz pierwszy raz idziemy w tym kierunku, że podejmiemy ryzyko transferowe. A im więcej ryzykujesz, tym masz większą szansę na wygraną.
Zapis całej rozmowy z prezesem Legii Bugusławem Leśnodorskim można przeczytać w serwisie biznes.onet.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.