Bogusław Leśnodorski - prezes z innej planety
19.02.2013 07:17
Na sobotniej gali "Piłki Nożnej" w warszawskim hotelu Hilton do Leśnodorskiego podszedł Paweł Zarzeczny, publicysta „Polski The Times” i Orange Sport.
– Boguś Leśnodorski jestem – przedstawił się grzecznie prezes Legii.
– A to ty jesteś tym prezesem?
– No, ja.
– To zrób mnie wiceprezesem! Rozmawiałem już o tym z Mariuszem Walterem, ale nie miał odwagi. A ty masz jaja, ty to zrobisz! – zachęcał Zarzeczny.
Leśnodorski uśmiechnął się tylko i odpowiedział: – Jasne, zobaczymy, co da się zrobić!
Ta anegdotka świetnie pokazuje bezstresowe podejście do życia nowego prezesa Legii Bogusława Leśnodorskiego, który w ekspresowym tempie staje się gwiazdą mediów i ulubieńcem kibiców. Pełny luz, uśmiech, niesamowita komunikatywność. Startowe dossier ma także imponujące: w ciągu dwóch miesięcy swoich rządów na Łazienkowskiej zdążył zarobić dla klubu prawie 3 miliony euro, ściągnąć za pół darmo czterech niezłych piłkarzy, pogodzić się z kibicami, załatwić zespołowi nowego dyrektora sportowego… To prawda, że na podsumowania przyjdzie pora później, ale już teraz można zaryzykować stwierdzenie, że takiego showmana i skutecznego zarządcy Legia nie miała od lat.
Od dekady w naszej lidze nie było także tak wielkiej transferowej ofensywy, jaką przeprowadziła w tym okienku Legia Warszawa. Stołeczni nie tylko bardzo się wzmocnili, ale jednocześnie osłabili swoich najgroźniejszych rywali w walce o mistrzostwo Polski. Już na początku roku na Łazienkowską trafili Tomasz Brzyski i Wladimer Dwaliszwili z Polonii Warszawa, którzy łącznie kosztowali 2 miliony złotych. Tylko 300 tys. zł Legia wyłożyła za Bartosza Bereszyńskiego z Lecha Poznań. Niewiele brakowało, aby Wielkopolskę na Warszawę zmienili także inni zdolni gracze: Karol Linetty i Aleksander Wandzel, którzy ostatecznie zostali jednak w Kolejorzu. Legia wiedząc o kończących się umowach młodych piłkarzy i słabych warunkach, jakie proponował im Lech, spróbowała przechwycić juniorów wielkiego rywala. Ostatecznie wyszło tylko z Bereszyńskim.
I na koniec najświeższy transfer, który jest wisienką na torcie. Tomasz Jodłowiec przyszedł do Legii ze Śląska Wrocław… bez wiedzy Śląska. Właścicielem karty zawodniczej był wszakże nie mistrz Polski, a Józef Wojciechowski, były właściciel Polonii i to z nim porozumieli się Wojskowi. Na wszystkie transfery klub wydał nie więcej niż cztery miliony złotych. Co ważniejsze – wszystkie te transakcje osłabiły bezpośrednich rywali Legii.
– Pamiętam wielu prezesów Legii, ale nie pamiętam takiego, który zachowywałby się jak Leśnodorski. Nie udaje, że nie ma problemów, tylko od razu zaczyna się z nimi mierzyć. Wszystko chce załatwiać sam i… wszystko sam załatwia – mówi w rozmowie z naTemat Marcin Szymczyk, redaktor naczelny portalu Legia.Net.
Skąd tak duża skuteczność transferowa Leśnodorskiego? Według naszych rozmówców wynika ona z jego osobistego zaangażowania. Prezes postanowił nie korzystać z dyrektorów sportowych i sam dogaduje wszystkie transakcje. Kiedy chciał w Legii Marcina Wasilewskiego, wsiadł do samolotu i sam poleciał do Brukseli, gdzie porozumiał się z właścicielami Anderlechtu i samym Wasilewskim (ostatecznie sprawę skomplikowała mecenas Agata Wantuch).
Być może doświadczenia z chodzenia na fanatyczną Żyletę pozwoliły mu doprowadzić do finalizacji ważniejszej niż wszystkie cztery transfery razem wzięte – porozumienia z kibicami. W niedzielę ku uciesze piłkarzy i fanów oficjalna strona Legii ogłosiła, że już na wiosnę na Łazienkowską wróci doping, którego brakowało od meczu z Polonią Warszawa! Po tym meczu kibice postanowili zaprotestować m.in. przeciwko agresywnej interwencji ochrony i działaniom Bogusława Błędowskiego. Tego ostatniego, znienawidzonego przez część wpływowych ultrasów, prezes Leśnodorski usunął ze stanowiska Pełnomocnika Zarządu ds. Bezpieczeństwa i zastąpił go mniej toksycznym Bogdanem Kuzio. Niewątpliwie był to spory ukłon w stronę fanów.
Autor: Sebastian Staszewski
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.