Domyślne zdjęcie Legia.Net

Boruc: Pomyślności dla kibiców Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

28.12.2009 11:54

(akt. 16.12.2018 17:29)

- Postanowienia noworoczne? Rzucę papierosy i przestanę pić wódkę, schudnę dwadzieścia kilogramów. Zrobiłbym też coś dla świata. Załatam czarną dziurę, powalczę z głodem w Etiopii. A poważniej - w nowym roku życzę pomyślności wszystkim kibicom Legii Warszawa i Zagłębia Sosnowiec. No i jeszcze tym reprezentacji Polski - mówi były bramkarz Legii, Artur Boruc.

- Najważniejsze jest teraz dla mnie to, że znów potrafię cieszyć się życiem. Rozwiodłem się, uregulowałem wszystkie sprawy z tym związane, choć kosztowało mnie to bardzo wiele wysiłku. Teraz mieszkam z moimi ukochanymi i jestem szczęśliwy.

Czy zatem dzięki dziewczynie Sarze, kobiecie pańskiego życia to życie stało się lepsze, bardziej poukładane? Czy teraz jest takie, jakie być powinno?

- Na pewno tak. Jeśli chodzi o moje życie osobiste, to czuję się cudownie. A kariera piłkarska? No cóż, to już trochę inna sprawa. Ostatnio przeszkadzały mi kontuzje. Urazu uda nabawiłem się we wrześniowym meczu z Irlandią Północną w Chorzowie, a kolano bolało mnie od dłuższego czasu. Nadal zresztą nie jest idealnie.

Z pańską karierą w ogóle coś jest nie tak. Gdy przeżywał pan ogromne problemy w życiu osobistym, grał pan w Lidze Mistrzów i w reprezentacji Polski. Oczywiście i wtedy przytrafiały się kłopoty, do których bramkarz nie powinien wracać myślami, ale one są już za panem. Teraz z kolei prywatnie jest wszystko ułożone, ale Celtic nie gra już w pucharach, a w reprezentacji nie widzi pana Franciszek Smuda.

- Nie do końca tak to wygląda. To prawda, że w Lidze Europejskiej spisaliśmy się słabo, a w reprezentacji nie zagrałem już od września. Najpierw zdecydował tak Stefan Majewski, a teraz przeszkodziła mi kontuzja, po której jednak wróciłem już do gry. Mam 29 lat i ambicje, aby jeszcze wyżej zawiesić sobie poprzeczkę i sprawdzić się w jeszcze silniejszym klubie. No, ale na razie skupiamy się na tym, by odebrać mistrzostwo Rangersom.

Bardzo wiele mówi się, że Borucem zainteresowany jest Tottenham. W drugą stronę miałby powędrować Robbie Keane. Jest coś na rzeczy?

- Nie mam pojęcia i mówię to zupełnie szczerze. Dowiedziałem się o tym kilka dni temu na treningu od trenera bramkarzy. Mówił, że gdzieś to przeczytał. Ze mną oficjalnie nikt nie rozmawiał.
A o to, czy Celtic chce mnie sprzedać, należałoby zapytać menedżera i prezesów. Ja nic o tym nie wiem. Prawdę mówiąc, nie jestem przekonany, że przeprowadzka do innego klubu zimą byłaby dobrym pomysłem.

Kiedyś był pan prawdziwą gwiazdą.

- Jestem piłkarzem Celticu Glasgow i nie obchodzi mnie, co myślą o mnie inni. Miałem trochę słabszy okres, dokuczały mi kontuzje. Ludzie szybko zapominają. Nic na to nie poradzę.

Zapomnieli też o panu w reprezentacji. Bardzo boli?

- Nikt nie ma takich możliwości, by na odległość zadawać ból, więc Franciszek Smuda bólu mi nie sprawia. Widocznie zarówno on jak i Stefan Majewski uważali, że w Polsce są ode mnie lepsi bramkarze. OK. Nie polemizuję, nie ma sensu się żalić.

Więc jednak czuje pan, że Smuda nie przepada za talentem Artura Boruca.

- Nikt z obecnego sztabu kadry się ze mną nie kontaktował. Ani wcześniej Majewski, ani później Smuda. Co mam więc myśleć?

Podobno by zagrać w reprezentacji, musi pan nabrać sportowej sylwetki.

- Ha, ha. jeśli w reprezentacji będą grali tylko piłkarze o pięknych sylwetkach, to nie jestem pewien, czy to najlepszy sposób na podniesienie sportowego poziomu drużyny. A mówiąc poważnie, nie uważam, by z moją sylwetką było coś nie tak. Jest, jaka jest.

To co w takim razie może panu pomóc w powrocie do reprezentacji?

- Z tego co pan mówi, to chyba tylko liposukcja.

Co takiego?

- Liposukcja. Czyli odsysanie tłuszczu (śmiech).

Skąd pan zna ten termin?

- Zrobiłem sobie coś takiego przed EURO 2008 i dlatego tak dobrze na nim broniłem (śmiech).

Gdyby na zgrupowaniu kadry przyszło panu rywalizować o miejsce w składzie na przykład z Wojtkiem Szczęsnym, nie czułby się pan nieswojo? Nie pomyślałby pan, że z takim młokosem nie powinien rywalizować wielki Artur Boruc?

- Nie. Zdaję sobie sprawę, że nikt nie gra w reprezentacji za zasługi. Każdy musi sobie wywalczyć miejsce w składzie. Mówiłem już, że czuję się na siłach, by grać w piłkę na najwyższym poziomie przez kilka najbliższych łat i nie muszę się obawiać rywalizacji.

Ponowna gra w reprezentacji Polski to pewnie jedno z pańskich noworocznych postanowień. Jakie są inne?

- Niech pomyślę... Pewnie rzucę papierosy i przestanę pić wódkę, schudnę dwadzieścia kilogramów. Zrobiłbym też coś dla świata. Załatam czarną dziurę, powalczę z głodem w Etiopii. O, zostanę też wolontariuszem Czerwonego Krzyża (śmiech).

Ale ja pytam poważnie. Ważniejsze jest teraz dla pana życie osobiste czy kariera?

- Jedno z drugim się łączy. Na razie w domu czuję się świetnie i niczego mi nie brakuje. Na pewno chcę grać w reprezentacji. Jeśli będzie chciał mnie klub silniejszy niż Celtic, również podejmę wyzwanie. Najważniejsze, aby móc spokojnie żyć, być szczęśliwym i pracować. Chcę zadbać o to, by w moim życiu prywatnym nic już się nie popsuło. Nie jestem niepokornym odmieńcem, jakiego widziałyby we mnie media. Może jestem czasami lekkoduchem, ale twardo stąpam po ziemi i znam swoje miejsce w szyku.

Czego i komu chciałby pan życzyć w Nowym Roku?

- Pomyślności w 2010 roku wszystkim kibicom Legii Warszawa i Zagłębia Sosnowiec!

Tylko im?

- (śmiech) I wszystkim kibicom reprezentacji Polski.

Rozmawiał: Sergiusz Ryczel

Zapis całej rozmowy w dzisiejszym wydaniu Przeglądu Sportowego.

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.