Brazylijczyk, który mężniał w stolicy
09.12.2017 04:08
W styczniu 2014 roku, gdy Guilherme trafiał na Łazienkowską, Brazylijczyk był dość anonimową postacią. Piłkarz pochodzący z Tres Rios (Trzy Rzeki) miał za sobą pobyt w portugalskiej Bradze, gdzie jednak daleko było mu do pierwszoplanowej postaci. Więcej grywał w rezerwach, zaliczając w "jedynce" dziesięć spotkań. Chociaż próbowano z nim przedłużyć umowę, to warunki były na tyle złe, że zawodnik zdecydował się zmienić otoczenie. Podpisał wtedy umowę z Ole Brasil, zespołem, którego celem była dalsza promocja graczy i zarabianie na nich. Po kilku miesiącach w ekipie z okolic Sao Paulo, na roczne wypożyczenie zdecydowała się Legia. "Wojskowi" znali Brazylijczyka właśnie z obserwacji w trakcie meczów Bragi.
Debiutancki mecz z Koroną był w wykonaniu Brazylijczyka obiecujący. Dynamiczny, zadziorny i agresywnie walczący o piłkę - tak można było opisać jego pierwsze dwa występy w Legii. Potem, licznik stanął. Zaczęły się problemy zdrowotne. Guilherme stracił praktycznie osiem miesięcy na dojście zdrowia. Legia, choć mogła skrócić wypożyczenie, ale wierzyła w piłkarza. Po wyleczeniu serii kontuzji, "Gui" szybko wskoczył do składu. Dobra gra przełożyła się na wykupienie zawodnika za ok. 200 tysięcy euro i podpisanie z nim umowy na trzy lata. Piłkarz szybko zaskarbił sobie sympatię kibiców. Uśmiech, który rzadko schodził z jego twarzy, sprawiał, stał się znakiem firmowym.
Kolejne sezony były dla Brazylijczyka potwierdzaniem swojej pozycji. Na przestrzeni trzech lat, Guilherme stał się czołowym skrzydłowym Ekstraklasy. Czy wybił się ponad jej poziom? Zdarzało mu się wybijać. Momentami piłkarzowi brakowało ustabilizowanej dyspozycji, choć na boisku zawsze gwarantował odpowiedni poziom determinacji i waleczności. Zerkając na statystyki Brazylijczyka na platformie "Wyscout", 64 procent jego wyborów na boisku można uznać za dobre. W trakcie meczu wykonywał średnio 5,5 dryblingu ze skutecznością 79 procent. Styl gry sprawiał, że schodząc do środka, rzadziej dośrodkowywał. Pomijając dłuższe zagrania, w 86 procentach podawał skutecznie. W defensywie pomagał przechwytując ponad trzy piłki w trakcie 90 minut.
Forma Brazylijczyka była zauważana także na wyższym poziomie. Za czasów Stanisława Czerczesowa, piłkarzem interesował się także... Adam Nawałka. Guilherme zastanawiał się nad uzyskaniem polskiego paszportu, co byłoby ułatwieniem w świetle przepisów, a mogło także zaowocować występem z orzełkiem na piersi i pójściem w ślady Rogera Guerreiro, z którym osobiście poznał się ponad rok temu i do dziś obaj utrzymują ze sobą kontakt. Sprawa powołania z czasem uległa wyciszeniu i temat nie powrócił.
Nie ma wątpliwości, że Guilherme był wartością dodatnią Ekstraklasy. Mając obok siebie m.in. Miroslava Radovicia czy Vadisa Odjidję-Ofoe, potrafił wspinać się na wyżyny. Piękną chwilą był dla niego gol strzelony w Lidze Mistrzów Sportingowi Lizbona 7 grudnia 2016 roku. Rok i jeden dzień później, ogłoszono, że Brazylijczyk opuści stolicę. Warszawę, w której dojrzewał jako piłkarz, ale również jako człowiek.
Pozostaje pytanie, co dalej z Guilherme. Plan zawodnika i menedżera jest taki, by poszukać szczęścia w jednej z lig topowej "piątki". - "Gui" szuka nowych wyzwań i chce spróbować swoich sił na najwyższym poziomie. Pojawia się zainteresowanie klubów z Hiszpanii, Włoch oraz Belgii. Wszystko się wkrótce wyjaśni. Nie zmienia się tylko to, że skrzydłowy, tak jak ja, kocha Legię. Obaj mamy też wielki szacunek do prezesa Mioduskiego - mówi Legia.Net Marcelo Robalinho, agent 26-latka. Trzeba jedna pamiętać, że do słów menedżera Guilherme trzeba mieć dystans, co pokazała kwestia m.in. Rogera Guereiro. Robalinho twierdził wtedy, że pomocnika reprezentacji Polski chcą Ajax Amsterdam czy PSG, stanęło na AEK-u Ateny. Roger wkrótce zaprzestał współpracy z szefem agencji "Think Ball".
Robalinho razem z agencją menedżerską i Ole Brasil zażyczył sobie od Legii 550-750 tysięcy euro prowizji za podpisanie nowej umowy. To była główna kość niezgody, choć agent obecnie wypiera się takich żądań. Wiele wskazuje również na fakt, że m.in. domniemana oferta z włoskiego Benevento to zwykła gra menedżera. W kontekście Guilherme często mówi się także o kierunku tureckim, choć przyszłość 26-letniego skrzydłowego jest na ten moment bardzo tajemnicza i trudno wyrokować, co się zdarzy. Przed Brazylijczykiem ostatnie trzy spotkania w barwach mistrzów Polski. Jeśli zaprezentuje się we wszystkich, odejdzie z klubu mając na koncie równo 150 spotkań oraz - przynajmniej - dziewiętnaście strzelonych goli oraz 23 asysty. Dorobek może powiększyć w konfrontacjach przeciwko Bruk-Betowi Nieciecza, Piastowi Gliwice oraz Wiśle Płock. Jak zapowiedział trener Romeo Jozak, "Gui" będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu.
A co po najbliższym tygodniu? Przed Guilherme nowe wyzwania - zmiana klubu, ale przede wszystkim pojawienie się potomka. Żona 26-latka, Ivy, jest w zaawansowanej ciąży. I tak właśnie przy Łazienkowskiej zmężniał sympatyczny Brazylijczyk, który przyjeżdżał jako gracz 22-letni, świeżo po ślubie, a wyjedzie jako dojrzała głowa rodziny.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.