Domyślne zdjęcie Legia.Net

Burkhardt ponownie pod lupą

Piotr Szydłowski

Źródło: Gazeta Wyborcza

27.03.2006 00:40

(akt. 26.12.2018 06:05)

Czy jest różnica między wychwalanym ostatnio <b>Marcinem Burkhardtem</b> a piłkarzami polskiej ekstraklasy? Jest. Legionista ma tyle czasu i miejsca na boisku, że mógłby zrobić wszystko, a robi tylko bardzo dużo. Większość polskich rozgrywających nie ma spektakularnych efektów. Rozgrywający wielkiego formatu nie ma miejsca ani czasu na nic, a robi wiele. Burkhardt robi od czasu do czasu, ale efekty i tak są znakomite
Środkowego ofensywnego pomocnika Legii wzięliśmy znowu pod lupę. Przed tygodniem porównywaliśmy go z graczem Bundesligi Rafaelem van der Vaartem z HSV Hamburg, tym razem z zawodnikiem przeciwnej drużyny Ireneuszem Kowalskim (nie tak dawno także legionistą). Środkowy pomocnik Odry zaprezentował się przeciętnie, obaj zagrali po 90 minut, a ich statystyczne osiągnięcia wskazują na wyraźną wyższość obecnego gracza Legii. Można oczywiście przyjąć, że było mu łatwiej, bo miał lepszych partnerów. Kowalski jednak, mając też dobrych partnerów, w Legii nie był w stanie przebić się do podstawowego składu. Tym razem i w liczbach widać, że jak na polską ligę Burkhardt jest jednostką wyróżniającą się. Przez cały mecz był właściwie nieatakowany, mógł swobodnie dreptać w jednostajnym tempie na środku boiska. Podawał do najbliższego kolegi, przez cały mecz miał jednak aż osiem celnych długich podań (aż, bo w meczu z Cracovią miał tylko dwa), z których po jednym mieliśmy rzut karny dla Legii, po drugim (niewliczonym do statystyk) nieuznanego gola strzelił Cezary Kucharski. Przy jednym z nich nie było żadnego rywala, przy drugim było ich kilku. Kowalski miał tak samo dużo miejsca wokół siebie, znał lepiej kiepskie boisko w Wodzisławiu, ale ani razu nie umiał odegrać "na nos" partnerowi odległemu o 10-15 m. To nie on umożliwił Chmiestowi zdobycie pierwszego dla Odry gola wiosną. Nie miał ani jednego podania kluczowego przez ponad 90 minut gry, podczas gdy Burkhardt trzy (dodatkowo jedno niesklasyfikowane), choć żadne nie okazało się asystą. Ponadto Kowalski raz strzelał bardzo niecelnie z dystansu. Burkhardt pięć razy, w tym dwa razy celnie (raz słabo) i wreszcie zdobył decydującego o zwycięstwie Legii gola w 91. minucie. Przyzwyczajony do twardej walki w jednej ze słabszych drużyn ekstraklasy Kowalski grał uparcie do przodu. Stosował jednak niemal wyłącznie dalekie podania - celne było co drugie. Do tyłu prawie w ogóle nie grał, w sumie miał osiem strat. Burkhardt przy walczących, choć prawdę mówiąc osłabionych, bo grających przez godzinę w dziesiątkę, rywalach miał 25 celnych podań do przodu, 9 do tyłu i 13 strat (oczywiście bardzo pomagał mu czyszczący pole Łukasz Surma). W przeciwieństwie do bardzo chwalonego przed tygodniem występu przeciwko Cracovii podania krótkie zdarzały mu się niewiele częściej niż długie. Burkhardt ani razu nie był faulowany, za to sam raz sfaulował, goniąc przeciwnika, raz też strzelał na bramkę głową. A to świadczy, że mimo zwykłych dla siebie przestojów starał się walczyć częściej niż zwykle. Niewątpliwie w Bundeslidze czekałoby nadzieję Legii bardzo ciężkie życie. Z ocenami jego przydatności do kadry też chyba lepiej poczekać na rywala, który sprawdzi Burkhardta w twardej walce. W naszej lidze po odejściu z Amiki, w dobrym otoczeniu szybko jednak stał się gwiazdą ligi. Zobaczymy, co dalej. Na razie to wystarcza.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.