Cezary Kucharski o sytuacji w polskiej piłce
03.01.2011 08:58
Maaskant, Bakero. Jaki jest fenomen trenerów, którzy przyjeżdżają do Polski i mimo braku wcześniej jakiegokolwiek sukcesu obejmują nasze najlepsze kluby?
- Jeśli Bakero i Maaskant mówią to samo co Zieliński, Urban czy Skorża, to polski piłkarz, działacz, dziennikarz słucha tego jak jakichś prawd objawionych. I patrzy w nich jak w obrazek. Tymczasem te same słowa wypowiadane przez naszych trenerów po polsku brzmią jak banał. Polski piłkarz ma przeświadczenie, że trener z Zachodu mówi mądrzej, wytycza jedyną drogę.
Wychodzi zatem na to, że właściciele słusznie robią, zatrudniając trenerów z zagranicy, bo oni mają jednak większy posłuch.
- To działa, ale na krótką metę. My tego trenera z zagranicy i tak w pewnym momencie osłabimy, obalimy jego autorytet. I wtedy on się staje już taki nasz, polski. Najgorsze, że nie mamy w piłce autorytetów. Zna pan to środowisko. Tutaj każdy każdego pomawia. Trener trenera, zawodnik zawodnika, dziennikarz dziennikarza.
Młody Kosecki ma talent, ale wobec zagranicznego zaciągu w Legii musiał szukać szczęścia w niższej lidze. Tam grał świetnie, a gwiazdy Legii beznadziejnie.
- Bo w Legii też byli ludzie, którzy bardziej wierzyli w to, co zagraniczne. Niż w młodego chłopaka, który jest stąd i nie ma żadnych kłopotów aklimatyzacyjnych ani komunikacyjnych. Może też bardziej zawodnicy sprowadzani z zewnątrz są dla właścicieli klubu potencjalnym produktem marketingowym. Teoretycznie można budować na nich strategię reklamową, promować markę itd. Łatwiej wywiesić na plakacie gwiazdę Partizana Belgrad niż młodego Koseckiego, który nie ma jeszcze statusu gwiazdy. Jest przecież początkującym piłkarzem.
- Ja uważam, że są. Tylko nie można mieć takiej mentalności przegranych i wmawiać sobie, że jesteśmy słabsi od innych. Nie pomagamy w ten sposób. Znam menedżerów z Bałkanów. Oni wszyscy o sobie mówią wyłącznie dobrze. Trener o piłkarzu, piłkarz o koledze itd. A my mamy takie depresyjne, negatywne wyobrażenie o sobie samych. Jeśli trener Smuda wciąż będzie mówił, że nie ma piłkarzy, to ich nie znajdzie. Trzeba dawać młodym szansę i nie bać się ryzykować.
Polskie kluby mają szalonych właścicieli.
- Filozofia Wojciechowskiego polega na tym, że przyciąga piłkarzy tylko pieniędzmi. On innych argumentów nie ma. Nie może o sobie powiedzieć: przyjdźcie do mnie, bo jestem fajny. Pokieruję waszym życiem, zapewnię przyszłość. Walter w Legii może używać takich argumentów. Problemem takich bogatych ludzi jak Filipiak czy Wojciechowski jest często fakt, że im się wydaje, że można zarządzać klubami jak ich firmami. Cracovia jest źle zarządzana przez złych ludzi i dlatego tak wygląda. Założyłem się, że ten klub spadnie już dawno. Proszę zwrócić uwagę, że żaden zawodnik odchodzący z Cracovii nie mówi o niej dobrze. Coś jest nie tak. Tak samo źle jest w Polonii. Dlatego Wojciechowski nie ma szans, aby cokolwiek osiągnąć. Tymi metodami nic nie wygra. Sam sobie szkodzi. Ma tylko pieniądze. Nic więcej.
Co chwila zatrudnia przecież w klubie znaczących ludzi ze świata futbolu.
- Ale nie ma do nich zaufania. Natychmiast podważa ich kompetencje, obraża, wyrzuca. On robi za każdą strukturę w tym klubie. Za prezesa, za dyrektora generalnego, menedżera, kierownika drużyny, trenera. Nie ma takiego człowieka na świecie, który zna się na wszystkim. Pieniądze to nie jest jedyna motywacja w sporcie. Jak Wojciechowski obieca swoim piłkarzom nawet po 10 mln euro za mistrzostwo, to oni nie będą wcale lepiej grali.
Rozmawiał: Cezary Kowalski
Zapis całej rozmowy można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Polski the Times"
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.