Ciąg dalszy polemiki na temat stadionu
09.04.2008 08:44
W dzisiejszej Gazecie Stołecznej głos w sprawie budowy nowego stadionu Legii zabrał <b>Rafał Stec</b>, który w ostatnim czasie toczy w mediach ostrą walkę z "kibolami", nie raz nie zwracając uwagi na racje kibiców. tym razem w pełni poparł budowę nowego stadionu Legii. - Budując nowy stadion Legii, nie płacimy za lokalny patriotyzm garstki kibiców, lecz samopoczucie wszystkich warszawiaków, którzy zasługują na europejskie miasto z klasą - czytamy w jego komentarzu.
Seweryn Blumsztajn zaprotestował w "Gazecie Stołecznej" przeciw wydawaniu pół miliarda złotych na nowy obiekt przy Łazienkowskiej, skoro po drugiej stronie Wisły powstaje Stadion Narodowy - również niezwykle kosztowny i również zdolny przyjąć piłkarzy. I zapytał, czy pokaźnej części tej kwoty nie warto przeznaczyć raczej na boiska i baseny szkolne lub zdewastowane dzielnicowe kluby, by służyły warszawiakom.
O rozdziale publicznych pieniędzy trzeba dyskutować. Sam chętnie rozszerzyłbym debatę o kolejne pytania. Dlaczego wszystkie ekipy rządzące miastem od wielu lat tolerują w klubach okradających je prezesów nierobów, którzy zabijają kolejne sekcje sportowe? (Sam bezskutecznie kilkakrotnie apelowałem o ratunek dla Skry, która jeszcze niedawno miała drużynę wicemistrzyń Polski w siatkówce, a dziś siatkarek nie ma wcale). Dlaczego nie rozważyć, czy Legia i Polonia nie powinny grać na wspólnym stadionie, skoro budowa nowego jest wydatkiem luksusowym, a na jednym obiekcie mieszczą się najsłynniejsze europejskie firmy, jak Milan i Inter w Mediolanie bądź Roma z Lazio w Rzymie?
Grubo myli się jednak szef "Gazety Stołecznej", kiedy apeluje, by "odmówić zgody na wydawanie monstrualnych pieniędzy na złą piłkę nożną i rozwydrzonych chuligańskich kibiców." Otóż nowoczesnego obiektu nikt nie chce oddawać wulgarnej mniejszości, która na razie na trybunach - podupadłych, szarych, ponurych - dominuje. Lśniącego cacka potrzebujemy właśnie po to, by ściągnąć na Legię masę kibiców uśpionych, czyli pozostających przed telewizorem, lub potencjalnych, czyli nie tyle pasjonatów futbolu, co szukających interesującej rozrywki. Potrzebujemy alternatywy dla centrów handlowych, która przyciągnie także klasę średnią i nie będzie budziła estetycznego sprzeciwu. I na Legię pierwszy raz w życiu przyjdzie żona zapamiętałego fana - wielbiciela piłki, a nie bluzgającego kibola - która dotąd trybun się brzydziła.
Dopiero wtedy będzie można stadionowego bywalca wychowywać. To sprawdzony w Europie model - na obskurnych obiektach tłum obsikuje ściany, bo wydaje mu się to naturalne; na nowoczesnych i ładnych idzie do toalety. Kiedy niszczejący stadion zmienia się w eleganckie centrum rozrywki, widzowie też się cywilizują, bo w nowym otoczeniu trudniej zachowywać się po chamsku. W nowym otoczeniu, to znaczy obok mojego kolegi z działu sportowego Radka Leniarskiego, od zawsze marzącego, by na ligowe mecze zabierać nastoletnie córki. Zabierać je regularnie, bo na razie na stadion wpada od święta - dopingować reprezentację Polski, która ma kibiców z klasą.
Warszawa ma problem - niewiele się w niej dzieje. Wciąż słyszę od znajomych obcokrajowców, że wieczorami nie mają co ze sobą zrobić. W niedawnym rankingu portalu TripAdvisor na najnudniejszą europejską stolicę nasze miasto zajęło drugie miejsce. Efektowny stadion nie ma być prezentem dla garstki terroryzujących miasto kiboli, ale wszystkich mieszkańców, którzy zasługują na to, co w innych metropoliach jest normą - wielki sport. Nie chce naczelny "Stołecznej" - jak to ujął - "złej piłki nożnej"? Dobrej nigdy nie będzie na małym, dusznym stadionie, na którym prawdziwi entuzjaści się nie mieszczą.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.