Co z kontraktem Zielińskiego?

Dopiero 1 lipca w jego sprawie ponownie zbierze się zarząd i wznowi z nim negocjacje. Lepiej wyglądają sprawy innych członków zespołu, którym umowy kończą się 30 czerwca. Sprawa kontraktu trenera Dragomira Okuki od dawna bowiem jest już dogadana, brakuje tylko podpisów - podobnie jak w przypadku Marka Jóźwiaka i Jacka Magiery, a także Wojciecha Szali, choć on ma jeszcze drobne obiekcje. Gdyby coś się nie udało, to z tego towarzystwa najbardziej żal byłoby chyba Zielińskiego występującego w Legii nieprzerwanie od lat prawie dziesięciu. Swego czasu miał jedną z korzystniejszych umów w lidze, ale po tym, jak z powodu kontuzji nie grał w piłkę przez ponad pół roku, musiał przedłużyć kontrakt na znacznie mniej interesujących dla niego warunkach. Teraz miałby zarabiać jeszcze mniej. A wiadomo, że chciałby zapewnić sobie przyszłość, bo ile jeszcze może pograć 35-letni zawodnik? - Choćby i ze trzy lata, bo wciąż czuję się bardzo dobrze. Nie mam innych propozycji i tym bardziej chciałbym zostać w Legii, z którą w dodatku bardzo się zżyłem. Przy warunkach nie będę się upierać na siłę, ale nie wydaje mi się, bym podyktował zbyt ostre. Tym bardziej że wiem, ile płacą w kilku innych polskich klubach, o znacznie mniejszej renomie - mówi zawodnik. - Wiadomo, że od tego sezonu będzie bardzo trudna sytuacja na rynku pracy dla piłkarzy. Dlatego myślę, że wszelkie rozmowy zakończą się powodzeniem. Oczywiście chcielibyśmy jak najszybciej wiedzieć, na kogo będziemy mogli liczyć w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, ale nic nie da się poradzić. Za to trener Dragomir Okuka zapewnił mnie, że na 99 procent pozostanie w naszym klubie. Nam pozostaje tylko ciężko trenować - mówi drugi trener Legii Dariusz Kubicki. Jak jednak powiedział niedawno w programie telewizyjnym, aczkolwiek w zupełnie innym kontekście, nieoceniony Kazimierz Górski: - Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Czy doprawdy rozmów kontraktowych, przynajmniej z wymienioną czwórką piłkarzy, nie można było rozpocząć wcześniej? No, może najtrudniej byłoby z Zielińskim, bo on akurat od razu udał się na zgrupowanie kadry przed mundialem i na rozmowy nie miał zbyt wiele czasu - ale dlaczego nie załatwiono spraw innych? Dobrze przynajmniej, że już w poniedziałek dwuletnią umowę z Legią podpisał Aleksandar Vuković. Jedynym wytłumaczeniem może być, że nie narzekający na nadmiar gotówki klub chciał przyprzeć zawodników do muru i zmusić ich do podpisania tańszych kontraktów. A poza tym zarządzający Legią holding Pol-Mot intensywnie pracuje nad wprowadzeniem klubu na giełdę, i to w tej chwili jest najważniejsze. - Na razie trwa badanie firmy pod względem stanu przyszłego pakietu emisyjnego. Kiedy wejdziemy na giełdę, naprawdę trudno powiedzieć. Najpierw musimy wysłać podanie do Komisji Papierów Wartościowych, która zadecyduje, czy nadajemy się, aby nas przyjąć - mówi Piotr Strejlau, rzecznik prasowy Legii. Pol-Mot mający 70 proc. udziałów w klubie (30 proc. należy do CWKS Legia), gdyby wprowadzał Legię na giełdę, to poprzez ofertę łączoną - sprzedaż części akcji należących do holdingu, jak też podwyższenie kapitału przez nową emisję. Kapitał akcyjny Legii dzieli się na milion akcji o łącznej wartości miliona złotych. Tymczasem wciąż nie wypłacono piłkarzom premii za mistrzostwo, a ponieważ wypłatę obiecano im w akcjach po wprowadzeniu klubu na giełdę, to nic dziwnego, że są trochę zaniepokojeni. - Problemy z wypłatami miały miejsce także w ubiegłym roku, a jednak sytuacja została opanowana. Ja jestem dobrej myśli. Tym bardziej że nadal chciałbym grać w Legii - twierdzi Zieliński. Źródło: Gazeta Wyborcza