Domyślne zdjęcie Legia.Net

Co z tą Legią?

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

13.09.2009 11:56

(akt. 17.12.2018 05:24)

Piłkarze Legii rozpoczęli sezon od gier w kwalifikacjach Ligi Europejskiej. Na początku z łatwością poradzili sobie z Olimpi Rustawi. Później uzyskali dwa remisy z Broendby Kopenhaga, ale wobec gorszego bilansu bramkowego odpadli z rozgrywek. W lidze po efektownym zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin, przyszły spotkania gdzie szwankowała skuteczność. Legioniści stwarzali sobie jednak okazje, tylko brakowało ich wykończenia. Tak było aż do wczoraj, kiedy zabrakło również akcji podbramkowych lub jak kto woli było ich jak na lekarstwo.
We Wrocławiu zmierzyły się druga z szóstą drużyną poprzedniego sezonu. Kibice na trybunach jak i przed telewizorami spodziewali się więc dobrego i emocjonującego meczu. Niestety srogo się zawiedli. Spotkanie od początku było nudne jak flaki z olejem. Obie drużyny grały nerwowo, miały mnóstwo niewymuszonych strat, a strzały na bramkę były sporadyczne. W Legii, po indywidualnych akcjach, bramkarza gospodarzy próbowali zaskoczyć Radović, Giza i Rybus ale w uderzeniach legionistów brakowało jakości i dokładności. Widać, że w systemie z jednym napastnikiem źle czuje się Marcin Mięciel, który często szukał odegraniem partnera, a tego po prostu nie było. Inna sprawa, że podania adresowane do "Miętowego" były niedokładne i zbyt czytelne dla obrońców, a jak wiadomo napastnik żyje z podań od kolegów. Druga odsłona wyglądała trochę lepiej, podopieczni Jana Urbana zagrali agresywniej, wysoko pressingiem co zaskoczyło trochę zawodników Ryszarda Tarasiewicza. Niestety taka postawa naszej drużyny stanowiła element zaskoczenia tylko przez pierwszy kwadrans. Później Śląsk pokazał, że jest zespołem dobrze zorganizowanym i szybko przystosował się do gry Legii. Efekt był taki, że z boiska znów wiało nudą, mnożyły się nieudane zagrania i straty. Swoje okazje mieli Rybus, Chinyama i Giza ale w każdej z nich zabrakło dokładności. Wynik bezbramkowy jest rezultatem sprawiedliwym i zasłużonym. Legia rozegrała najsłabsze spotkanie w tym sezonie i na wygraną zwyczajnie nie zasłużyła. Piłkarze byli po meczu załamani, rozczarowani, źli ale i bezradni. Wiedzą, że coś jest nie tak, ale nie bardzo wiedzą jak to zmienić. Za tydzień przy ustalaniu składu meczowego będą już brani pod uwagę Szałachowski, Jarzębowski i Paluchowski. Zagra też zapewne Rzeźniczak. Jednak czy ci piłkarze są w stanie kompletnie odmienić obraz gry naszej drużyny? W meczu Jagiellonii z Lechem piłkarze obu drużyn potrafili dwoma, trzema podaniami przedostać się pod pole karne rywala. Gra była szybka i widowiskowa. Takiego polotu brakuje Legii, która gra statycznie, w jednym tempie, wymieniając przy tym dziesiątki zbędnych podań w środku pola. Gdyby doszukiwać się jakichkolwiek pozytywów we Wrocławiu, to jest nim gra duetu stoperów Choto - Astiz. Obaj byli praktycznie bezbłędni, zniechęcali skutecznie rywali do gry. Poprawnie, choć mogło być lepiej, prezentowali się Kiełbowicz, Rybus i Radović. Pozostali zagrali poniżej oczekiwań, a co gorsze wszyscy jako drużyna wyglądali po prostu słabo. Legia nie ma pomysłu na grę ofensywną i na tą dolegliwość trenerzy i piłkarze muszą znaleźć lekarstwo już do piątku, kiedy na Łazienkowską przyjedzie Lechia Gdańsk.

Polecamy

Komentarze (32)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.