Galeria: Legia Warszawa - Stal Ostrów
fot. Marcin Szymczyk

Daria Kabała-Malarz: Presja paraliżuje i nigdy nie była większa

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Tomasz Ćwiąkała - Rozmowy o piłce

19.03.2025 11:55

(akt. 19.03.2025 23:25)

- Ta najświeższa fala krytyki, to był hejt związany z dyspozycją bramkarzy Legii. I obrywałam też ja. Pierwszy raz od kilku lat poszłam na policje, by zgłosić sprawę. To działo się i w komentarzach i w prywatnych wiadomościach, ale tych drugich było zdecydowanie za dużo. Obrywało się całej mojej rodzinie - mnie, Arkowi i naszym dzieciom - opowiada Daria Kabała-Malarz, żona Arkadiusza Malarza, asystenta trenera Krzysztofa Dowhania, w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą.

- Praca Arka jako trenera bramkarzy? Tej pracy jest mnóstwo. Pogodziłam się z tym, że bardzo często nie ma go w domu, że wszystkie sprawy domowe, rodzinne, przyziemne muszę ogarnąć ja. Mimo, że Arek pracuje dużo, to krytyka jest spora. Arek przynosi to do domu i widzę jaki jest wściekły, rozczarowany albo zmęczony od wielu tygodni. To są negatywne uczucia, przez to nie jest na pracę tak nakręcony jak zwykle, tylko momentami opadają mu ręce. Jest rozczarowany, bo nie widzi efektu tej codziennej, żmudnej roboty. On mówi, że robią wszystko co mogą, by efekt był dobry, a taki nie jest. Dlatego, że komentarz o tym, jak grają bramkarze, jest tak skrajnie negatywny, że nikomu innemu nie dostaje się tak, jak im. Arek mówi, że wielu bramkarzy w lidze popełnia błędy, ale nikt nie jest tak bardzo krytykowany jak oni. Jest oczywiste nawet dla mnie, że o błędach bramkarzy Legii zawsze będzie mówiło się więcej niż o błędach innych bramkarzy, tak samo jak ogólnie o piłkarzach Legii mówi się więcej niż o zawodnikach innych drużyn. Tak było jest i będzie, Legia zawsze przyciągała najwiecej uwagi.

- Ale w obliczu zmęczenia i nierównej walki jaką dziś Arek toczy, to towarzyszy mu coś takiego jak osaczenie, tak to przynajmniej odbiera. Nie idzie nam tak, jak powinno i wszyscy o nas gadają, nie można w spokoju pracować. Ale to jest normalne, że gadać będą. Czasem słyszę, że jest niezadowolony, z tego jak bramkarze wyglądali w treningu, wkurza się na to, siada do komputera, ogląda te treningi. Ja w swoim życiu, jako kiedyś żona piłkarza, a teraz trenera, nie zobaczyłam nigdy tylu nagrań z treningu, co w ostatnim miesiącu. Analiza tych zajęć jest głębsza, niż kiedykolwiek była. Próby poszukiwania treningu, który może coś odmieni, też chyba nigdy nie były bardziej intensywne. Cały czas trwa poszukiwanie sposobu, na uspokojenie tej sytuacji. I jest takie dochodzenie do ściany - przez najbliższe trzy dni zrobimy to i to, nic więcej zrobić nie możemy, widzisz że w treningu jest dobry efekt, że wygląda to fajnie, a potem jest mecz, przytrafia się jedna sytuacja z głupim błędem, który nie ma prawa się wydarzyć, a ma miejsce i znowu trwa myślenie na zasadzie - co jeszcze można zrobić?! Arek to wszystko przynosi do domu, jest zamyślony, zamknięty, naburmuszony, generalnie energia jest średnia. Czasem jest tak, że mam inne zdanie, wyrażam je, a on mówi że ma inne zdanie i zostanie przy swoim. Ale są też takie sytuacje, że po przemyśleniu tego co powiem, przyznaje mi rację ale po chwili jest już znowu w świecie swojej roboty.

- Presja w Legii jest obecnie przygniatająca, nie widziałam jeszcze takiej skali. Przy Legii, w jej otoczeniu , zawsze był duży poziom nerwowości gdy coś szło nie tak, i zawsze ten poziom był wyższy, niż gdziekolwiek indziej. Ale obecnie poziom niepokoju, napięcia, odrzucenia jest wyższy niż kiedykolwiek. I nie wiem z czego to się bierze. Czy to kwestia tego, że mistrzostwa nie będzie czwarty sezon z rzędu? Nie wiem, ale ta presja jest wręcz paraliżująca i to jest największy problem zespołu Legii dzisiaj, piłkarzy. Obserwuję Legię tydzień w tydzień w ligowych rozgrywkach i często widzę coś, co nie przystoi do potencjału konkretnych piłkarzy. I nie uwierzę, że to nie ma poważnego związku z tym, że ta presja i ciągła krytyka ich dotyka. Bo nogi są splątane, a głowy niepewne i z obawy przez podjęciem złej wojskowej decyzji, wolę jej w ogóle nie podejmować.

- Czy humor męża był lepszy po meczu z Molde? Wrócił tak późno, że po meczu nie widziałam jego nastroju, ale rano miał takie szczęście w oczach, że Kacper im wybronił mecz, im czyli Legii.

- Arek nie jest pierwszym trenerem bramkarzy, jest asystentem trenera Krzysztofa Dowhania. Arek wie, że pracują w duecie, że nie jest pierwszym trenerem, a krytyjuje się głównie jego. To oczywiście nie jest tak, że Arek by chciał, aby krytyka dotykała głównie trenera Krzysztofa, bo to nie o to chodzi. Pracują razem i cel mają wspólny. Od początku do końca w tym procesie pracy są razem i Arek z trenerem Dowhaniem uwielbia pracować. Natomiast ma takie poczucie momentami, że cała krytyka jest kierowana w imię i nazwisko Arkadiusza Malarza. I wtedy zadaje sobie pytanie, czemu jak jest źle, to tylko ja jestem winny? Przecież to tak nie działa. Pracujemy wspólnie, i jak jest dobrze to wygrywamy w duecie, a jak jest źle to w nim przegrywamy. A ma poczucie, że tylko jego wrzuca się w ten ogień krytyki. I to na pewno sprawia mu przykrość.

- Ta najświeższa fala krytyki, to był hejt związany z dyspozycją bramkarzy Legii. I obrywałam też ja. Pierwszy raz od kilku lat poszłam na policje, by zgłosić sprawę. To działo się i w komentarzach i w prywatnych wiadomościach, ale tych drugich było zdecydowanie za dużo. Obrywało się całej mojej rodzinie - mnie, Arkowi i naszym dzieciom. Jakbym miała przytoczyć treść, to i tak wszystko by trzeba było wypikać, to był rejestr językowy, który jest absolutnie niedopuszczalny nawet na trybunach. Wcześniej bywałam obiektem hejtu rzuconego z trybun czy wypisanego na Instagramie, z racji tego, ze mąż grał w piłkę, albo bo dziś wciąż przy tej piłce jest. Ale teraz pojawiły się najgorsze z najgorszych wyzwisk, szło już wszystko. Policja powiedziała mi, że zbyt rzadko przychodzą do nich ludzie z takimi sprawami, bo często ludzie uważają, ze zgłoszenia nie mają sensu, bo policja nic z tym nie zrobi. Trzeba zgromadzić materiał, iść z nim, a oni szybko namierzają człowieka - to jest kwestia minut. Od czasu gdy poszłam na policję, sprawa na szczęście już do mnie nie wróciła. 

Polecamy

Komentarze (75)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.