News: Dariusz Banasik: Mikita największą gwiazdą

Dariusz Banasik: Mikita największą gwiazdą

Marcin Szymczyk, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

14.06.2013 22:10

(akt. 09.12.2018 17:14)

Za nami zwycięski sezon Młodej Legii i jak się okazało ostatni w historii Młodej Ekstraklasy. Porozmawialiśmy sobie z trenerem Dariuszem Banasikiem, który ocenił pomysł rezerw naszego klubu w III lidze, wystawił cenzurki każdemu z graczy, stworzył TOP 3 - najlepszych młodych graczy, zdradził też kto go wiosną rozczarował. W zespole szkoleniowca zajdą teraz ogromne zmiany - tak w składzie osobowym, jak i pod względem organizacyjnym. Zapraszamy do lektury zapisu naszej rozmowy ze szkoleniowcem mistrzowskiej, Młodej Legii.

Za nami sezon, w którym Młoda Legia zdominowała swoje rozgrywki.


- Zgadzam się z tym stwierdzeniem, ale żałuję kilku rzeczy. Szkoda, że trzy razy z rzędu nie wygraliśmy w Młodej Ekstraklasie, bo trzy lata temu przegraliśmy jedynie gorszym bilansem bezpośrednich spotkań z Zagłębiem Lubin. Mamy jednak dwa tytuły i dwa wicemistrzostwa. Z każdym rokiem było lepiej i można powiedzieć, że nie mieliśmy sobie równych.


Miał pan w tym sezonie jakieś obawy, że nie uda się wygrać Młodej Ekstraklasy?


- Początek sezonu był dla nas dziwny i inny. Dlaczego? Walczyliśmy w Pucharze Polski, gdzie rozegraliśmy cztery mecze, praktycznie bez żadnych przygotowań i byliśmy bliscy starcia ze Śląskiem Wrocław na szczeblu centralnym, ale zabrakło trochę szczęścia i doświadczenia. Byliśmy też na turnieju w Niemczech i wszystko to, złożyło się na słaby start i przegraną w trzech z czterech spotkań. Dodatkowo, miałem w ekipie paru graczy, którzy liczyli, że zostaną w pierwszej drużynie. Był to dla mnie, jako dla trenera, trudny moment. Musiałem ich nawet posadzić na ławce rezerwowych, co pokazało, że każdy musi walczyć o pierwszy skład. Od tej chwili zaczęło być lepiej i w żadnej kolejnej potyczce, nie byliśmy słabsi od rywala.


Wiosną nie zdarzyło się już praktycznie nic, co mogłoby odebrać tytuł Legii.


- Było to dla mnie zaskoczeniem. Zimą pojechaliśmy na obóz z juniorami i nie wiedzieliśmy, kto będzie grał w mojej drużynie. Zespół opuściło kilku graczy, którzy poszli na wypożyczenia, a z podstawowego składu zostali tylko Patryk Mikita, Marcel Gąsior i Przemysław Mizgała. Cieszę się, że mieliśmy prawie dwa miesiące na zgranie się. W rundę weszliśmy bardzo dobrze i poza ostatnim meczem ze Śląskiem, wypadaliśmy bardzo dobrze, straciliśmy tylko dwie bramki. We Wrocławiu popsuliśmy sobie statystyki, ale trzeba dodać, że większość zawodników oddawaliśmy już do juniorów, którzy walczyli o awans do turnieju o mistrzostwo Polski.


Przerośliście Młodą Ekstraklasę, więc PZPN zadbał żebyście mieli trudniej.


- To mało powiedziane. Akademia pracowała na awans do Młodej Ekstraklasy, a później na dostanie się na szczyt piramidy, czyli do pierwszej drużyny. W tej chwili, nie wiem, na czym stoimy, bo utalentowani zawodnicy nie powinni występować na poziomie trzeciej ligi, gdzie gra jest fizyczna i często brutalna. Być może, będziemy musieli zmienić nawet system szkolenia…


W sparingach, turniejach czy w pucharach, dawaliście sobie radę z lepszymi ekipami niż te na poziomie III ligi.


- Często graliśmy sparingi z Pogonią Siedlce czy Zniczem Pruszków i wygrywaliśmy, nie wychodząc na boisko w optymalnym składzie. Na mecz z Ursusem Warszawa wystawiliśmy też najstarszych juniorów, z którymi nie radził sobie wicelider trzeciej ligi.


Jakie są szanse na grę w drugiej lidze?


- Złożyliśmy papiery do PZPN-u o przyznanie nam drugiej ligi, ze względu na reorganizację. Jeśli jednak będziemy grali w trzeciej lidze, to trzeba będzie pomyśleć, kto powinien zostać, a kto powinien ogrywać się na wyższych poziomach rozgrywkowych. Przez ostatnie pięć lat, „wyprodukowaliśmy” około 50 graczy, którzy występują w kadrze, ekstraklasie oraz w I i II lidze. Logiczne jest dla nas, że ze względu na poziom szkolenia, powinno się uznać nasze prośby. Ale czy tak będzie przekonamy się. Władze związku mają tydzień na odniesienie się do naszego wniosku.


Przejdźmy do podsumowania zawodników. Wypożyczonych było siedmiu piłkarzy – Cichocki, Kurowski, Romachów, Widejko, Michalak, Jałocha i Żurek.


- Nie zastanawiałem się nad nimi, bo w ich sprawie będzie musiała się zebrać całą grupa ludzi. Jeżeli byłaby Młoda Ekstraklasa, to nie mieliby powrotu. Jeśli gralibyśmy w drugiej lidze, to niektórzy mogliby zostać, ale jeśli niżej, to nie zaproponujemy im powrotu – to nie byłoby dla nich dobre rozwiązanie. Decyzje jeszcze nie zapadły, ale Cichocki i Kurowski dostaną pewnie szanse w pierwszym zespole - choć zadecyduje o tym oczywiście trener Jan Urban.


Młoda Legia formacjami - zacznijmy od bramki. Wiosną bronił Igor Berezowski, ale w odwodzie byli Oskar Pogorzelec i Oliwer Wienczatek. Jeden mecz bronił Wojciech Skaba.


- Ta dwójka, czyli Pogorzelec i Wienczatek, praktycznie w ogóle nie grała - poza sparingami i meczami pucharowymi. Znają swoją rolę i akurat zawsze jest tak, że ogrywa się bramkarz z pierwszej drużyny. Ciężko ich ocenić, ale mają potencjał i zastanawiamy się nad ich przyszłością w naszym klubie. Jesteśmy z nich zadowoleni – Oskar jest w końcu reprezentantem młodzieżowym, ale brakuje mu kilku centymetrów wzrostu. Trochę w Młodej Legii już jest i możliwe, że pójdzie na wypożyczenie.


- Jestem zachwycony Igorem Berezowskim. W paru meczach, wykazał się niesamowitą intuicją bramkarską - jak w meczu z Lechem na wyjeździe. Piłkarze z Poznania mieli w 90. minucie dwa czy trzy strzały i uderzali z kilku metrów, a Ukrainiec nie wpuścił piłki do siatki, po czym zaczął krzyczeć – był maksymalnie skoncentrowany i walczył do końca. Wygrywaliśmy 3:0, ale on nie odpuścił, nie pracowałem chyba jeszcze z tak dobrym bramkarzem.


Nie ma kłopotu z tym, że Legia nie szkoli bramkarzy do pierwszego składu?


- Legia szkoli bramkarzy. Trudno jednak wstawić młodego chłopaka między słupki. Jest Konrad Jałocha, który wywalczył awans do pierwszej ligi z Chojniczanką. Jakub Szumski poradziłby sobie w Ekstraklasie gdyby tylko dostał szansę – jestem o tym przekonany.  W najwyższej klasie rozgrywkowej, młodzi bramkarze są praktycznie tylko w Jagiellonii i Bełchatowie, a i to bardziej z braku konkurencji, która jest przy Łazienkowskiej olbrzymia. Wojciech Skaba mógłby bronić w każdym, innym zespole w Polsce. Ja jestem zachwycony trzecim golkiperem, a on nadal jest tylko tym trzecim. To pokazuje, jak wielu mamy dobrych bramkarzy,


Przejdźmy do defensywy, gdzie na ogół grali Wolski, Grudniewski. Bogusławski oraz Mazek i Żebrowski.


- Bardzo się bałem o obronę, bo w tej formacji ważne jest doświadczenie. Wiosną nie było już nikogo z czwórki Bochenek, Cichocki, Michalak i Widejko. Nowi idealnie jednak wkomponowali się w zespół i grali pewnie - do meczu ze Śląskiem, w którym straciliśmy cztery bramki… Wszystko wyglądało bardzo dobrze. Jako piłkarza z defensywy liczę też Mateusza Długołęckiego, dla którego kluczową decyzją, było przestawienie na pozycję najbardziej cofniętego pomocnika - czyścił przedpole. Świetnie grali przy nim Grudniewski i Bogusławski.


- Na bokach byli Wolski, Mazek i Żebrowski. Ten pierwszy grał z nich wszystkich najdłużej. Mateusz często jeździł na kadrę, a Kamil potrafił być najlepszy na boisku, by potem zniknąć i cieniować. Nasza obrona, razem z Berezowskim, zasłużyła na piątkę z plusem.


Mazek był chyba najszybszym piłkarzem w drużynie.

 

- Tak. Miał świetny początek, lecz potem spuścił z tonu… Na formie odbił się uraz mięśnia dwugłowego. Trzeba będzie na niego stawiać, bo jak dorośnie i dojrzeje, to będzie poważnym kandydatem do pierwszej drużyny. Swoimi akcjami potrafi przesądzić o wyniku spotkania.


Zaskoczeniem na plus był dla nas Żebrowski.


- Dla mnie nie do końca. Byłem nim zaskoczony i zachwycony w zeszłej rundzie. Wiosną, nie podtrzymał progresu – zdarzały mu się słabsze mecze. Może to być spowodowane częstymi wyjazdami na kadrę, przez co nie ma unormowanego cyklu treningów. Wiem z naszych rozmów, że chce grać więcej, bo tak nie zawsze było w ostatnich miesiącach. Dobrze prezentuje się w ofensywie, lecz wydaje mi się, że popełnia trochę za dużo błędów z tyłu. Jest jednak najmłodszy w całej defensywie i możemy wykazać się większą tolerancją. Spodziewaliśmy się po nim dużo więcej – nie dał drużynie tego, czego bym oczekiwał.


Nie od dziś mówi się, że te częste wyjazdy na kadrę bardziej szkodzą, niż pomagają. Podobna sytuacja była z Michałem Żyro i Aleksandrem Jagiełło…


- Chcemy żeby zawodnicy jeździli na kadrę, bo rywalizują z najlepszymi, ale nie może to być zbyt częste. Nie można tylko grać i odpoczywać. Gdzie tu miejsce na trening czy naukę? Podobnie było z Olkiem, który wracał z meczów reprezentacji i nie wiedzieliśmy nawet do końca, w jakiej jest formie.


- Wracając do linii defensywnej. Jestem zadowolony z Bogusławskiego i Grudniewskiego, który był odkryciem. Postawiliśmy na niego, a wcześniej nikt nie spodziewał się, że będzie to filar naszej obrony. Michał miał walczyć o miejsce w składzie z Kamilem Dankowskim, któremu co chwilę przytrafiały się jednak jakieś urazy. Nie był na obozie w Bartoszycach i w Rzymie, a gdy już był w niezłej formie, to zawsze przytrafiała się kontuzja. W ostatnich meczach juniorów „Danek” dobrze się prezentował, więc dostał szansę na koniec Młodej Ekstraklasy.  Trudno było zmieniać dobrze funkcjonującą formację w trakcie rundy.


Paweł Wolski zaimponował tym, że nie miał problemów z ze zmianą stron - z prawej, na lewą defensywę.


- Na lewych obrońców ciągle w Polsce narzekają, bo ich praktycznie nie ma. Paweł ma bardzo duże możliwości, potencjał i warunki fizyczne do gry w Ekstraklasie, ale musi trochę dorosnąć. Czasami za bardzo zawodzi głowa, momentami się rozluźnia i traci koncentrację. Całe życie nie będzie jednak dzieckiem, a gdy już dojrzeje, to będzie z niego kawał piłkarza.


W kadrze byli jeszcze Turzyniecki, Rozmus, Fabiszewski, Grzesik.


-  Łukasz przegrał rywalizację, więc odesłaliśmy go do zespołu juniorów - nie było sensu, żeby nie grał w Młodej Ekstraklasie. Rozmus znalazł się raz w kadrze meczowej i nawet nie zadebiutował. Liczyliśmy go przede wszystkim, jako członka zespołu Krzysztofa Dębka. Grzesik miał parę ciekawych meczów wiosną. Sprawdzałem go, jako defensywnego pomocnika i było pozytywnie. To bardzo sumienny zawodnik, dobrze podchodzący do swoich obowiązków. Dobrze się z nim pracuje, mimo, że umiejętności typowo piłkarskich jeszcze trochę brakuje. Nadrabia to jednak taktyką, ustawieniem i walecznością. Pod koniec sezonu, wywalczył sobie nawet miejsce w wyjściowym składzie.


Grzesik dodatkowo dobrze rozumie się z Jakubem Arakiem i nieźle wykonuje stałe fragmenty gry.


- W juniorach jest dwóch zawodników, którzy bardzo dobrze potrafią dośrodkować ze stojącej piłki. To Janusiewicz i właśnie Grzesik. Mając takiego zawodnika jak Arak, można zdobywać wiele goli ze stałych fragmentów gry.


Przejdźmy do pomocników. Ze świetnej strony pokazał się Mateusz Długołęcki na pozycji defensywnego pomocnika.


- Zaskoczył i ma teraz sporo propozycji z I ligi i Ekstraklasy. Dostał też powołanie do reprezentacji Jacka Zielińskiego. Wcześniej na jego pozycji grali Albert Bruce i Michał Kopczyński. Teraz nie miałem typowego defensywnego pomocnika, więc przestawiliśmy Mateusza i naprawdę byliśmy z niego zadowoleni, potrafi też grać do przodu. Ma dobry drybling, niezły timing przy stałych fragmentach gry, strzelił parę goli. Każdemu powtarzam, że doczeka się szansy, co pokazała wiosna i historie Grudniewskiego oraz Długołęckiego.


Środek był pewny – Marcel Gąsior i Przemysław Mizgała.


- Przemek grał wcześniej na prawej stronie, a wiosną przestawiliśmy go na ofensywnego pomocnika do środka. Ta dwójka, „robiła” nam jakość gry ofensywnej. Obaj mają dobre czucie piłki i potrafią zmieniać tempo. Czarną robotę robił za nich Długołęcki.


Na początku sezonu spodziewał się pan po Mizgale, że będzie takim liderem? Jest przecież po bardzo długiej kontuzji…


- Pamiętam Przemka z dawnych lat, kiedy grał lepiej od Rafała Wolskiego i Michała Żyry, zapowiadał się na większy talent od nich. Wiemy jak potoczyła się jego kariera, miał długą przerwę. Po powrocie stworzyliśmy mu dobre warunki. Powoli go wprowadzaliśmy i dbaliśmy o niego jak o jajko - żeby nie doznał jakiejś kontuzji. Odpłacił nam się, gdyż był jednym z najlepszych zawodników i życzę mu tylko, by omijały go już urazy. Ma niesamowity drybling, świetnie dostrzega kolegów. Cieszy się też autorytetem u kolegów, którzy wybrali go kapitanem zespołu. Takich piłkarzy nie ma zbyt wielu nawet w Ekstraklasie.


Brakuje mu tylko statystyk - pierwszą bramkę z akcji zdobył dopiero w meczu z Widzewem, kiedy odbieraliście medale.


- Nie powiem, o co, ale Przemek zakładał się nawet z niektórymi trenerami, kiedy strzeli tę bramkę (śmiech). Wreszcie mu się udało. Od takich zawodników jak Mizgała, trzeba oczekiwać jednak większej ilości bramek – to fakt.


Na bokach często grali Michał Bajdur i Olek Jagiełło, kiedy był pod ręką.


- Na boku grywał też Patryk Mikita i Maciej Prusinowski, ale najczęściej na skrzydle pojawiał się Bajdur, który zaczynał ten rok z pierwszą drużyną. Michał jest filigranowym zawodnikiem, ze świetnym dryblingiem. Pracujemy nad tym, żeby miał mocniejszą psychikę i żeby strzelał więcej goli. Z łatwością dochodzi do sytuacji, lecz nie zawsze zamienia je na bramki. Miał dobry początek rundy, ale potem było gorzej. Olek trenował z „jedynką”, grał więcej i końcówek meczów nie wytrzymywał. Dodatkowo był powoływany aż do dwóch reprezentacji młodzieżowych. Nadal jest jednak młody, w porównaniu do Mizgały – to jeszcze junior.


- Patrząc na Olka, to te powołania do kadry nie są dla niego dobre. Nie może się utożsamiać z żadną drużyną, bo nigdzie nie jest zbyt długo. Młoda Ekstraklasa, pierwsza drużyna, kadra… Uważam, że musi mieć jakąś ciągłość i stabilność treningów żeby się rozwijał. Dobrze się zapowiadał, a nie potwierdza tego teraz.

Macieja Prusinowskiego można określić jednym słowem – solidny.


- Można cofnąć taśmę, w zeszłym roku było tak samo. Z każdym rokiem jest coraz lepiej, a na takich zawodników trenerzy lubią stawiać. Nie ma może, tyle jakości co Mizgała czy Gąsior, ale jest waleczny, wytrzymały, szybki i poświęcający się. Pierwsza drużyna Legii, to może za wysokie progi, ale w innej drużynie mógłby zostać dobrze ustawiony i dawałby radę.


Po kontuzji wrócił już Kordian Latos.


- Dochodzi do siebie, ale praktycznie w ogóle nie grał. Po kontuzji w sparingu z Ursusem, która był makabryczna, potrzebował czasu. Wpuściliśmy go na boisko w meczu z Widzewem, żeby go docenić za to, że tu był i się leczył. Ma jakiś udział w mistrzostwie. Był ostatnio na testach w Dolcanie, ma inne propozycje i na pewno gdzieś odejdzie.


Drugi z Grudniewskich – Karol – podzielił los Danijela Ljuboi…


- To ciężki temat. Zawodnik został usunięty z naszego zespołu ze względów dyscyplinarnych. Nie ma w trakcie sezonu czasu granie i balowanie. Takie rzeczy nie będą tolerowane, tym bardziej, że spóźnił się na odprawę przedmeczową, kiedy graliśmy z Mazurem Karczew. Po prostu rozwiązaliśmy z nim kontrakt.


Mało grali Mateusz Zawal, Konrad Budek i Robert Śmigielski -  ten pierwszy i ostatni zrobili pozytywne wrażenie.


- Zawal jest zawodnikiem, który ma duże możliwości, ale musi trochę zmienić podejście. Jest typem zawodnika – luzaka, w którym nie ma stresu i brakuje mu trochę koncentracji i mobilizacji. Grał w paru meczach, wchodził do Młodej Ekstraklasy i nie martwiąc się, spokojnie sobie dawał radę. Widzę go w przyszłości w pierwszym zespole, chcemy na niego stawiać - ma zmysł czytania gry, który kiedyś widzieliśmy u Furmana, Łukasika i Kopczyńskiego. Robert Śmigielski ma z kolei wahania formy, potrafi oczarować i bawić się z rywalami, a po chwili dwa razy podać tak, że przeciwnicy wychodzą z kontrą.


A co z Budkiem? Przychodził do Legii, jako reprezentant Marcina Dorny. Nie grał jednak wiele, dodatkowo często mówiło się, że ma zbyt gorącą głowę. W juniorach przestawiono go na środkowego obrońcę.


- Konrad nie spełnił oczekiwań. Przegrał rywalizację z Długołęckim i z innymi obrońcami. Często przytrafiają mu się kontuzje, a w meczach dostaje kartki. Nie był to dla niego dobry sezon. Wiosną praktycznie w ogóle nie występował w Młodej Ekstraklasie. Może się okazać, że gra na stoperze będzie dla niego lepsza, ale generalnie wyglądał słabiej od tych, którzy pojawiali się na murawie.


Była jeszcze dwójka Prejs – Gródek.


- Gródka pozyskaliśmy pod koniec okienka transferowego zimą i miał ciężkie zadanie, na jego pozycji występowali Gąsior i Mizgała. W juniorach zaliczył kilka dobrych występów. Ma jeszcze rok kontraktu i będziemy na niego stawiali. Prejs, jeśli by chciał, to mógłby wiele. Jest silny fizycznie, ma ciąg na bramkę i niezłe uderzenie. To młodsza wersja Patryka Mikity, ale potem się to rozmyło. Po przyjściu Bajdura przegrał rywalizację. Na początku roku myślałem, że da nam trochę więcej. Dodatkowo były z nim problemy natury szkolnej. Nie chodził na lekcje i musieliśmy reagować.


Gdyby Norbert Misiak nie miał tak poważnej kontuzji, to odgrywałby z pewnością rolę pierwszoplanową.


- Klub wiąże duże nadzieje z Norbertem, który pokazywał, że prezentuje dużą jakość. Niektórzy już przeżywali takie kontuzje. Jeżeli będzie zdrowy, to myślę, że szybko potwierdzi swoje nieprzeciętne możliwości.


Atak tworzyli przede wszystkim Mikita i Arak. Gdzieś tam pojawiał się Czarnecki.


- Mikita jest odkryciem ostatniego roku. Przyszedł do nas z Agrykoli, a rzadko decydujemy się na graczy niebędących członkami akademii. Patryk miał niesamowity początek i został wręcz gwiazdką. Miał trochę gorszych meczów, ale w drugiej rundzie pokazał swoje umiejętności i pewnie dostanie okazje do pokazania się na obozie „jedynki” w Austrii. Zasługuje na to tak, jak i na powołania do reprezentacji Zielińskiego i Dorny. Zrobił wielkie postępy i nadal ma niewykorzystany jeszcze potencjał.


Czyli Patryk zaczął od gwiazdy, a skończył na kosmicie…


- (Śmiech). Gwiazda i kosmita to – te określenia są blisko. Zaczął i skończył wysoko.


Wiele klubów w końcu interesuje się ”Mikim”.


- Zgadza się. Na boiskach Ekstraklasy występują – przykładowo – Duda i Kacprzycki. Przecież nasi gracze na pewno dorównują takim zawodnikom, a według mnie nawet ich przewyższają. Mikita spokojnie mógłby grać w Widzewie czy Lechii, ale priorytetem jest gra w Legii.


Szansę dostał też „Araczek” i trochę postrzelał.


- Szansę dostał w najlepszym momencie, w trakcie meczu z Zagłębiem Lubin, który jest dla nas newralgicznym rywalem. Kuba miał „wejście smoka”, zaprezentował dobrą dyspozycję i strzelił dwa gole w debiucie. Po tym meczu został już w naszej ekipie i miał praktycznie pewne miejsce w kadrze meczowej. Kuba powinien jednak trochę pograć na takim poziomie, to nie jest jeszcze moment dla niego na odejście do piłki seniorskiej.


Słynna jest już historia o obiecanej grze w Młodej Legii, w zamian za zdobycie trzech goli w meczu juniorów z Polonią.


- Chciałem go podbudować. Był w dobrej dyspozycji. Strzelił dwie bramki, a na trzecią czekał prawie do ostatniego gwizdka. Powiem szczerze – gdyby nie zdobył trzech goli, to nie wziąłbym go do Lubina. Udało mu się jednak, więc trzeba było być słownym. Zasłużył sobie, a w Lubinie zrobił, co do niego należało. Arak zmienił wtedy Mikitę, na którego to zadziałało. Patryk wziął się do roboty i dzięki tej rywalizacji zaczął grać dużo lepiej.


Jakie są atuty Araka poza grą głową?


- Nie ma więcej atutów (śmiech). Mówiąc poważnie, gra głową i jego głowa. Ma świetne podejście do treningów i nie mogę o nim powiedzieć złego słowa. Czasami chce za bardzo. Była taka sytuacja, że mieliśmy dzień wolnego, w którym zawodnicy mieli odpocząć, a on chciał trenować. Czasami trzeba go temperować, żeby nie miał przeciążeń. Gra coraz lepiej tyłem do bramki i robi się z niego typowa dziewiątka. Do poprawy ma lewą nogę, technikę i wytrzymałość. W meczu juniorów wytrzymuje 90 minut, ale nie wierzę, że w pierwszej drużynie dałby radę biegać na pełnych obrotach przez całe spotkanie. Dbamy o niego. Ostatnie pół roku pokazało, że to jeden z lepszych piłkarzy, jakich mamy, a o takiego snajpera trudno w Polsce.


Przewijał się też w kadrze Czarnecki.


- To zawodnik, który często łapie kontuzje. Kiedy był zdrowy, to staraliśmy się z niego korzystać. Brakowało mu stabilizacji, a mówiąc szczerze, to nie prezentuje on takiej jakości, jak Mikita czy Arak. Limit szans się wyczerpał.


Kogo wyróżniłby pan indywidualnie? Stwórzmy TOP 3.


- Największą gwiazdą był Patryk Mikita, bo to zawodnik grający w ofensywie. Potem byłby Mateusz Długołęcki. A na trzecim miejscu razem Przemysław Mizgała i Marcel Gąsior.


Załóżmy teraz, że przychodzi do pana trener Jan Urban i pyta pana o to, kogo poleca pan do pierwszej drużyny.


- Na pewno wspomnianą czwórkę. Kilku chłopaków ma propozycje wypożyczenia do Ekstraklasy. Dodatkowo mogę się dobrze wypowiedzieć o Berezowskim. Na młodszych jeszcze jest za wcześnie w pierwszej drużynie – nie poradziliby sobie.


Jaka jest współpraca między panem, a Janem Urbanem.


- Jest dobra (śmiech). Z każdym potrafię się dogadać. Teraz trenerzy pierwszej drużyny mają swoje problemy, a nasza współpraca polega na rozmowie o zawodnikach. Pamiętajmy jednak, że Jan Urban oglądał parę razy nasze spotkania. Kiedyś sam podejmowałem decyzje, a teraz szkoleniowcy i dyrektorzy chodzą na nasze mecze. Dodatkowo, zaskakuje mnie prezes, który jest na większości naszych meczów, wykazuje wiele zaangażowania. Pokazał je chociażby pojawiając się na turnieju w Holandii, dzień po wygranej z Lechem Poznań. Chłopaki to widzą i fajnie, że Bogusław Leśnodorski dba o wszystkich.


Jak ta Legia wypada na turniejach zagranicznych? Wyniki pokazują, że na ogół jest średnio.


- Wyniki nie zawsze odzwierciedlają grę. W Dortmundzie przegraliśmy jeden mecz, zremisowaliśmy i nie weszliśmy do finałów przez dziwny regulamin, który promował zespół z Ameryki. Może brakuje nam trochę szczęścia i obycia. Pierwsze mecze mamy zawsze słabe, ale potem sobie radzimy. W Amsterdamie wygraliśmy z późniejszymi triumfatorami - Atletico Mineiro. Z roku na rok jesteśmy coraz lepsi piłkarsko. Na pewno nie dostajemy po głowie i nie przynosimy wstydu. Każdy chce wygrywać, ale miejsca nie są najważniejsze.


W Amsterdamie data nie była zbyt fortunna, bo pierwszy dzień turnieju pokrywał się z meczem Legii z Lechem.


- Pierwszy mecz przegraliśmy, ale z tym samym rywalem graliśmy potem i wygraliśmy. Górę brały emocje, bo cały czas sprawdzaliśmy rezultat meczu Legii z Lechem. Chłopaki podbiegali i pytali się, jaki wynik. Wszyscy przeżywali, bo identyfikują się z tym klubem. Sam siedziałem i śledziłem na ławce spotkanie o mistrzostwo Polski na telefonie.


Wiadomo już co będzie z Essamem?


- Na razie nie poradziłby sobie w pierwszej drużynie. Ma duże umiejętności indywidualne, ale zbyt wiele chce robić dla siebie na boisku, ma kłopoty z grą zespołową. Postawiłbym przy nim duży znak zapytania. Gdyby trener Jan Urban zapytał mnie dziś czy da sobie radę w pierwszym zespole to powiedziałbym, że nie. Na obecną chwilę, mógłby dostać szansę w drugiej lidze, jeśli tam byśmy występowali. Ale już na trzecią ligę go szkoda. Chłopak ma coś w sobie, żal go skreślić. Może najlepszym rozwiązaniem byłoby wypożyczenie go do innego klubu na poziomie I lub II ligi? Przez rok mielibyśmy czas na obserwacje i przyglądanie się jego ewentualnym postępom.


Można mówić o planach na ten sezon?


- Mamy zaplanowane zgrupowanie w Bartoszycach, ale na razie skupiamy się na walce o mistrzostwo Polski juniorów. Chcemy dorzucić kolejne trofeum, a po 23 czerwca większość chłopaków dostanie wolne. Potem będą sparingi i przyjdzie czas na ligę.


A co z Dolcanem i Zagłębiem, które mogłyby być partnerami Legii do ogrywania zawodników.


- Z tego, co wiem, to lepsze zespoły niż Dolcan, chcą brać naszych zawodników. Znam się z trenerem Podolińskim i często rozmawiamy o graczach Młodej Legii. Kiedyś nie chciano ich wypożyczać, a teraz wręcz wszyscy chcą to robić. To jakiś ewenement! Do Ząbek jest blisko. Jest dobry szkoleniowiec, ale jeśli jest do wyboru będzie gra w Ekstraklasie, to pewnie wybierzemy najwyższą klasę rozgrywkową. Ważne, że chcą brać od nas ludzi.


Gdyby zgłosił się po pana klub z pierwszej ligi, to…


- … nie ruszam się nigdzie (śmiech). Jeśli dostałbym propozycję z Ekstraklasy, to bym pomyślał. Mamy tu dobre warunki do pracy, wszystko jest dobrze poukładane i szkoda byłoby stracić niektóre rzeczy. Tym bardziej, że na zapleczu wiele klubów nie jest wypłacalnych…


Obserwujecie już kogoś, kogo chcecie pozyskać?


- Obserwujemy, a nawet prowadzimy rozmowy. Mamy dział skautingu na poziomie akademii i Młodej Legii, który „ogarnia” wszystkie młodzieżowe reprezentacje Polski. Kilku graczy jest na oku, ale zobaczymy, co z tego wyniknie.

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.