News: PP: Znicz Banasika przegrał z Lechem, choć walki nie zabrakło

Dariusz Banasik: Najzdolniejszym Cichocki - cz.2

Piotr Jóźwiak

Źródło: Legia.Net

14.12.2012 14:45

(akt. 04.01.2019 13:38)

Z trenerem Dariuszem Banasikiem spotkaliśmy się, by - tradycyjnie już - podsumować kolejną rundę w wykonaniu Młodej Legii. Jak zwykle, rozmowa mocno się przeciągnęła. W efekcie, zamiast krótkiego omówienia, mamy prawdziwe kompendium wiedzy na temat mistrza jesieni Młodej Ekstraklasy. Tylu informacji o następcach Wolskiego, Furmana i Łukasika nie znajdziecie nigdzie indziej, dlatego warto przeczytać. Poniżej druga część wywiadu, pierwsza ukazała się wczoraj.

Kamil Dankowski, Michał Grudniewski, Kordian Latos, Marcin Stromecki i Kamil Kamiński. Łatwo znaleźć dla nich wspólny mianownik...


- No tak, łączy ich to, że przegrali rywalizacje na swoich pozycjach, w związku z czym grałi mało lub wcale. Miałem do dyspozycji trzydziestu zawodników, a to dla trenera więcej, niż kłopot bogactwa. Gdyby grał Grudniewski - siedziałby Cichocki, gdyby grał Kamiński - siedziałby Bajdur. I tak sobie możemy gdybać, bo zawsze jest ktoś za kogoś.


- W Młodej Legii preferujemy zawodników, którzy w danej chwili są najlepsi. Jeśli ktoś nie pasuje nam do koncepcji albo po prostu jest słabszy od konkurenta, to nie widzę powodu, by dawać mu więcej grać. Są sparingi, są kadry. Taki Latos jeszcze pół rok temu występował sporo, ale przyszedł do nas Albert Bruce i wygrał z nim rywalizację na każdej płaszczyźnie.


Jesienią Dankowski ze Stromeckim zagrali w Młodej Ekstraklasie tyle, co każdy kibic Legii. Nic, zero - mogli co najwyżej przyjść i popatrzeć.


- Mówimy teraz o jednych z najmłodszych w drużynie, zwłaszcza jeśli chodzi o Dankowskiego, który jest najmłodszym środkowym obrońcą. Cichocki i Michalak to rocznik 1992, pozostali - 1993, a Kamil - 1994. Brakuje mu ogrania i doświadczenia, dlatego parę razy wystąpił w tej rundzie w juniorach, w tej drużynie Krzyśka Dębka.


- Stromecki poprzednio przegrał rywalizację z Furmanem czy Łukasikiem, teraz lepiej od niego wypadli Kurowski i Gąsior. Marcin też pograł trochę w juniorach, zresztą oglądałem te mecze i ani jeden, ani drugi nie zachwycili mnie na tyle, by dostać szansę w Młodej Ekstraklasie.


Pan twierdzi, że Dankowski jest młody. Tymczasem Eric Dier, jego kolega ze szkolenj ławki z czasów, gdy Kamil mieszkał w Portugalii, mimo że również gra jako obrońca, strzela i asystuje w barwach Sportingu Lizbona. Jest różnica?


- Różnie toczą się losy młodych zawodników. Rok temu grał u nas Kuba Kosecki i nie raz łapaliśmy się za głowę, gdy pudłował w prostych sytuacjach albo podejmował złe decyzje. Teraz jak sobie radzi, każdy widzi. I można go będzie obejrzeć w dorosłej reprezentacji! Wszystko szybko się zmienia - być może za rok, dwa lub trzy Kamil będzie podstawowym obrońcą, nawet w pierwszej drużynie. Kto wie?


W zeszłą środę uprzedził pan Świętego Mikołaja, przeprowadzając na dzień przed Mikołajkami indywidualne rozmowy z ze swoimi zawodnikami. Zapadły już jakieś decyzje?


- To były raczej takie luźne rozmowy. Najpierw spotkaliśmy się w naszym gronie - z Markiem Jóźwiakiem, Jackiem Mazurkiem, Jarkiem Wójcikiem i Krzyśkiem Dębkiem, żeby wspólnie ocenić każdego zawodnika. Ustalaliśmy, kto ma szanse przejść do pierwszego zespołu, kto powinien spróbować swoich sił na wypożyczeniu, bo jego przygoda z Młodą Legią trwa za długo... Decyzje zostały podjęte, a później przedstawiliśmy je samym zainteresowanym. Zależało nam jednak, by poznać również ich opinię. Wiem, że kilku zawodników jeszcze w grudniu będzie chciało znaleźć sobie nowy klub.


Mowa głównie o piłkarzach z rocznika 1993, którym latem kończą się umowy?


- Też, ale nie tylko. Choćby Stromecki, z którym uznaliśmy, że skoro drugi rok przegrywa rywalizację, to może powinien spróbować wypożyczenia do drugiej ligi. Jeśli do mnie, jako do trenera, przychodzi jakiś zawodnik i mówi, że grał za mało, a ma jakieś oferty - pozwalam mu odejść, nawet mimo ważnego kontraktu.


Działa panu na wyobraźnię przykład Michała Rzuchowskiego? On pokazał, że można być w Młodej Legii w "Klubie Kokosa" - jak sami zawodnicy określają sytuację tych, którzy nie grają - a potem, bez większych problemów, radzić sobie w pierwszoligowej Arce Gdynia.


- Nie jest tak, że ja tego zawodnika oceniłem jakoś źle. On po prostu przegrał sportową rywalizację z dwójką obecnych reprezentantów Polski, weźmy to pod uwagę. Michał miał bardzo trudne zadanie, które go przerosło. Może gdyby został w Młodej Legii na następny sezon, to teraz by grał? Ale chciał odejść, rozwijać się w innym miejscu, więc go puściliśmy.


Jaka przyszłość czeka Pawła Wolskiego? W styczniu zachwycił pana na halowym turnieju w Przasnyszu, zaliczył udaną wiosnę, a ligową jesień zainaugurował bramką zdobytą w Chorzowie. To zresztą było wasze premierowe trafienie w tym sezonie. Lada moment, wraz z końcem grudnia, wygaśnie jego umowa z Legią.


- Wszystko prawda. Tyle że w defensywie - o czym mówiliśmy na początku - mieliśmy po dwóch, trzech piłkarzy na jedną pozycję. Priorytetem było ogrywanie Bochenka, który schodził z pierwszej drużyny. Z Pawła jednak nie rezygnujemy. Rozmawiałem z nim, rozmawiałem z jego ojcem, i niedługo przedłużymy umowę.


Na bokach obrony tłoczno, ale chyba jednak nie aż tak, jak na obu skrzydłach. Jesienią był tam spory ruch, który na wiosnę dodatkowo zagęszczą powracający po kontuzjach Aleksander Jagiełło i Norbert Misiak. Ma pan jakiś plan, by gładko wprowadzić ich do gry?


- Mam bardzo prosty plan: będą grali ci, którzy będą najlepsi. Olek zacznie z nami przygotowania od samego początku, czyli od 7 stycznia, natomiast trudniejsze zadanie czeka Misiaka, który dołączy do drużyny dopiero w lutym. A, właśnie! Pamiętajmy też o Karolu Grudniewskim, to też zawodnik o sporym potencjale ofensywnym.


Nie uwierzę, że nie traktuje pan tej dwójki priorytetowo. Przed kontuzjami Jagiełło trenował z pierwszym zespołem, a Misiak się o ten pierwszy zespół ocierał.


- Dla mnie priorytetem będzie doprowadzić tę dwójkę do formy sprzed kontuzji. Lepiej wprowadzać ich powoli, jednocześnie pracując nad tym, by byli całkowicie zdrowi - tak, jak robiliśmy to w przypadku Mizgały. Początkowo nie był gotowy, ale kiedy już zaczął grać, to dobrze się go oglądało. Z Widzewem wytrzymał na boisku godzinę, co jest sporym sukcesem po ponad dwóch latach bez gry. Czyli Jagiełło i, zwłaszcza, Misiak najpierw wracają do formy, a potem występują coraz więcej. Sztab szkoleniowy pierwszego zespołu często gości na naszych meczach, więc ewentualna dobra postawa chłopaków na pewno zostanie zauważona.


To który z pana piłkarzy już teraz poradziłby sobie u trenera Urbana?


- Trzymam się opcji, że jednak zawodnicy starsi, ci z większym ograniem. Bardzo chciałbym, żeby szansę dostał Cichocki, bo on na pewno na nią zasługuje i, według mnie, poradziłby sobie. W przypadku, gdyby Mateusz jednak się nie załapał, to wiosnę spędzi w pierwszoligowym Dolcanie Ząbki. Trochę trudniejszy wybór jest w przypadku formacji ofensywnych, bo w Młodej Legii grają tam piłkarze słabsi fizycznie - jak Kurowski czy Bajdur. Liczę na Mizgałę, bo kiedy on będzie całkowicie gotowy, to Legia zyska zawodnika pokroju Rafała Wolskiego. Na koniec - Marcel Gąsior, który musi jeszcze poprawić wydolność i grę w defensywie, ale jego umiejętności ofensywne są przynajmniej na Ekstraklasę.

Czy Gąsior jest piłkarzem o potencjale zbliżonym do Furmana?


- To jednak trochę inni zawodnicy. Umieją grać do przodu, ale Dominik jest od niego zdecydowanie lepszy w defensywie. Lepiej się ustawia, gra bliżej rywala, agresywniej, notuje więcej odbiorów. Marcel lubi kreować akcje, pewnie czuje się bliżej bramki przeciwnika, potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność i często strzela gole, ale ma właśnie te braki w defensywie.


Wymienił pan kilku swoich podopiecznych, ale miejsc aż tylu może nie być. Gdyby miał pan ograniczyć wybór do trzech, to kto - obok Cichockiego - mógłby pakować walizki?


- Cichocki, Kurowski i Gąsior. Mizgała potrzebuje jeszcze jednego, pełnego okresu przygotowawczego, ale on w przyszłości na pewno też.


Jest pan w stanie wskazać jednego, tego najbardziej zdolnego?


- Na tę chwilę - Cichocki.


Bardziej spodziewałem się, że postawi pan na piłkarza ofensywnego, na przykład na Żurka. Zobaczymy go wiosną w Młodej Ekstraklasie?


- Na pewno nie będzie z nami trenował. Jeśli nie otrzyma jeszcze jednej szansy od trenera Urbana, to zostanie wypożyczony. Jego menedżerem jest Czarek Kucharski, a Bartek - z tego, co wiem - ma już jakieś oferty, nawet z Ekstraklasy.


A czyja postawa zaskoczyła pana na plus? Takie pana jedno, autorskie odkrycie.

- Żebrowski, o włos przed Kurowskim. Chciałem zobaczyć, jak Mateusz poradzi sobie z poważnym sprawdzianem, dlatego pojechałem do Opola na mecz kadry młodzieżowej  ze Słowenią. Opórcz niego, mieli zagrać też Jagiełło, Budek i Pogorzelec. Ostatecznie Olka wyeliminowała kontuzja, Konrad siedział na ławce, Oskar wypadł nieźle, a Mateusz świetnie. Wtedy przekonał mnie do siebie i zaraz po powrocie dostał sznasę w Młodej Ekstraklasie, którą wykorzystał. Nie spodziewałem się, że młody obrońca może tak łatwo dostosować się do standardów ligi, momentami nawet je przekraczając.


Chętnie pan chwali, ale skoro tylu piłkarzy się sprawdziło, to nie mogło również zabraknąć tych, którzy rozczarowali. Każdy kij ma dwa końce.


- W jakimś stopniu zawiedli ci, którzy grali najmniej. Jednak najbardziej rozczarował mnie fakt, że przez całą rundę nie wykrystalizawał nam się napastnik, który strzelałby gola za golem. W Młodej Legii zdobyte bramki są rozłożone, w zasadzie po równo, na kilku chłopaków.


Po ostatnim meczu ligowym, Młoda Legia wygrała w sparingu z Pogonią Siedlce 3:1. W tym spotkaniu testowaliście kilku nowych zawodników - między innymi z Afryki - jednak zaprezentowali się oni gorzej od tych, których ma pan na co dzień. Oprócz Żurka, Żebrowskiego i Mikity, najlepsze posiłki pochodzą z akademii. Jest jakiś głębszy sens takich testów?


- Odnośnie do zawodników z Afryki - oni byli testowani pod kątem pierwszej drużyny. U nas i tak nie mogliby występować, nie będąc wcześniej zgłoszonymi w "jedynce". Nie przekonali nas, w związku z czym wrócili do siebie. Moim celem na zimę jest odchudzenie kadry, nie zaś jej rozbudowywanie. Trzydziestu zawodników to za dużo, kiedy każdy chce grać.


Czyli zimą zabraknie ruchów transferowych między Młodą Legią a akademią?


- Nie, musi być rotacja, ponieważ chcemy dać szansę wyróżniającym się chłopakom. Dobraliśmy ich nie tylko pod względem potencjału, ale też pozycji, które postanowiliśmy wzmocnić. Ale od razu zaznaczam - jeśli wpadnie nam w oko piłkarz spoza akademii, taki potrafiący zrobić różnicę, to nie będziemy się wahali po niego sięgnąć.


Latem stwierdził pan, że na najzdolniejszych chłopaków urodzonych w 1996 roku, przyjdzie czas dopiero zimą.


- Na początku spróbujemy uzupełnić skład zawodnikami z drużyny trenera Dębka. Siegając do naszego bezpośredniego zaplecza, zachowamy pewną ciągłość. Być może, jeśli kilku podstawowych piłkarzy Młodej Legii zdecyduje się odejść, wtedy zaproszę na treningi najlepszych z rocznika 1996. Szczebel po szczeblu. Póki co, treningi rozpoczną z nami Kamil Rozmus i Bartek Kalinkowski - z rocznika 1994, a także Kuba Arak, Tomek Prejs, Mateusz Zawal i Rafał Parobczyk - z rocznika 1995.


Miałem na myśli konkretnie duet: Kamil Anczewski - Grzesiek Tomasiewicz. Obaj przerastają swoich ligowych rywali o kilka klas i strzelają gole dla reprezentacji Polski u-17, z której kilku zawodników zdążyło już zadebiutować w... dorosłej Ekstraklasie. Nie kusi pana, by spróbować ich w Młodej Legii?


- Niekiedy lepiej, żeby młodzi rozwijali się powoli, harmonijnie. Oni mają jeszcze sporo czasu na zaistnienie zarówno w Młodej Legii, jak i może nawet w pierwszym zespole. Inne kluby nie są dla mnie argumentem, bo nie mają aż takiej rywalizacji, jaka jest u nas. Jeśli ta dwójka dalej będzie cierpliwa i dalej będzie się tak rozwijać, to na pewno zostaną odpowiednio docenieni.


Ale sam pan mówił, że nie decyduje wiek, tylko piłkarskie umiejętności oraz - a może raczej przede wszystkim - skala talentu.


- No i pozycja.


Tak się składa, że obaj mogą grać jako napastnicy. Anczewski rzeczywiście nim jest, a Tomasiewicz zazwyczaj pełni rolę tego cofniętego.


- Tak. Dlatego decyzje podejmujemy wspólnie, w piątkę lub szóstkę. Rozmawiamy wtedy o całej akademii - o tym, kogo i kiedy przesunąć.


Naprawdę jest sens, żeby oni ganiali swoich przeciwników po 18:0? Będą dzięki temu lepsi?


- Oni cały czas szlifują technikę, poprawiają swoje umiejętności, no i często jeżdżą na zgrupowania reprezentacji. Decyzja klubu jest taka, że wszyscy musimy być cierpliwi. Na nich też przyjdzie kolej. Możliwe, że po drodze trafią do drużyny trenera Dębka, która byłaby dla nich dobrym przetarciem.


Na zakończenie, jak co rundę, zapytamy pana o cele na kolejne półrocze. Następne mistrzostwo? A może priorytetem będzie autorskie przygotowanie kilku piłkarzy pod kątem ich gry w pierwszym zespole?


- Cele indywidualne nie wykluczają sukcesu zespołowego. Mistrzostwo musi być, bo Legia powinna uczyć wygrywania w każdej kategorii wiekowej. Zawodnicy, jeśli będą grali dobrze, wypromują się właśnie dzięki sile drużyny. Wiem, że trener Urban chce uniknąć przesadnego odmłodzenia w pierwszym składzie, dlatego gdy w czerwcu oddam mu kolejnych dwóch, trzech piłkarzy - będę naprawdę zadowolony. Rok temu wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę, ale i tak znów jesteśmy w stanie do niej doskoczyć.


Zapis pierwszej części wywiadu z trenerem Dariuszem Banasikiem można przeczytać tutaj

Polecamy

Komentarze (36)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.