News: Dariusz Dziekanowski: Kilku graczy nie powinno grać w Legii

Dariusz Dziekanowski: Dużo pracy przed Koseckim

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

17.12.2012 08:39

(akt. 04.01.2019 13:12)

- Legia to zespół, który ma największy potencjał. Trener Jan Urban ma do dyspozycji ciekawą mieszankę przeszłości z przyszłością. Tacy gracze jak Ljuboja, Radović czy Michał Żewłakow są oparciem dla młodych Dominika Furmana, Daniela Łukasika czy Jakuba Koseckiego. Ważne jest teraz, by ci młodzi nie osiedli na laurach i nie zadowalali się tylko sukcesami na krajowym podwórku. Muszą być bardziej pazerni, czuć, że mistrzostwo Polski to dla nich dopiero pierwszy krok. Kolejnym powinny być co najmniej sukcesy na miarę dawnej Wisły Kraków. Tej Henryka Kasperczaka, z Maciejem Żurawskim i Kamilem Kosowskim - ocenia w rozmowie z "Polską the Times" były piłkarz Legii Dariusz Dziekanowski.

Poziom naszej ligi chyba się podnosi? Jeszcze kilka lat temu niektórych spotkań nie dało się wręcz oglądać. Teraz wygląda to dużo lepiej.


- Zgoda, głównie dlatego, że coraz więcej pokazuje się młodych graczy. Ambitnych i niezmanierowanych, jak wielu obcokrajowców, którzy przyjeżdżają do Polski tylko po to, żeby jeszcze rok albo dwa pozarabiać. Zdarzają się oczywiście wyjątki, takie jak np. Danijel Ljuboja. Gdy przychodził do Legii, niektórzy zastanawiali się, czy to na pewno dobry pomysł, bo miał swoje lata i do tego opinię zawodnika konfliktowego.


Tymczasem dziś trudno wyobrazić sobie bez niego Legię...


- Dokładnie. Podobnie jak bez Miroslava Radovicia, który też długo nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Takich pozytywnych przykładów jest więcej, coraz lepiej gra np. Michal Papadopulos. Generalnie jednak jest tak, że wartością dodaną coraz częściej jest obecnie w naszej lidze zdolna młodzież, a nie obcokrajowcy. Widać to nawet po kolejności w tabeli.


Co - poza trenerem - najbardziej zmieniło się w Legii?


- To już bardzo duża zmiana. Maciej Skorża reprezentował zupełnie inną filozofię - on też bał się iść do przodu ze strachu przed upadkiem. Urban z konieczności musi działać inaczej. Postawił na młodych i ci na razie go nie zawodzą. Dobrze, że tak się to w Legii ułożyło, bo gdyby nie okoliczności, to kto wie... Narażę się teraz może zwolennikom Urbana, ale ja jestem zawsze ostrożny, gdy słyszę, że jakiś trener stawia na młodzież. Trzeba sobie wówczas zadać pytanie, na ile jest to jego decyzja, a na ile polityka klubu. To dotyczy również innych, np. Radosława Mroczkowskiego czy Adama Nawałki. Tak naprawdę będzie można ocenić obiektywnie ich pracę dopiero za jakieś dwa lata, gdy przekonamy się, jakie postępy zrobili pod ich kierunkiem ci piłkarze. Czy wejdą - jak to mawiał Leo Beenhakker - na international level, czy też pozostaną młodzi i zdolni.


Przynajmniej jeden młody piłkarz już chyba wchodzi na ten level - mam na myśli Jakuba Koseckiego...


- Fajnie, że się tak rozwinął, ale spokojnie. Poczekajmy. Kuba na pewno zrobił szalony postęp. Dobrze zrobiły mu wypożyczenia do ŁKS i Lechii, bo przy słabszych partnerach nabrał pewności siebie i dziś jest już partnerem do gry dla Ljuboji czy Radovicia. Kiedyś nim nie był. Ma swoje niezaprzeczalne atuty - szybkość i drybling - nadal uważam jednak, że przy krótkim kryciu może mieć problem. Podobnie jak np. Paweł Wszołek, którym też się wszyscy zachwycaliśmy. I co się stało? W meczu z RPA miał dużo miejsca, bo formacje rywala były rozciągnięte. Mógł minąć jednego przeciwnika, opuścić głowę, rozpędzić się i dopiero pomyśleć co dalej. Wyszedł jednak później na Anglików, gdzie głowę cały czas trzeba było mieć podniesioną do góry, i już tak dobrze sobie nie radził. Podobnie mogłoby być z Koseckim, bo to jeszcze nie jest Jakub Błaszczykowski, do tego poziomu na razie mu daleko. Mecz z Macedonią potwierdził, że potrzebuje czasu, by grać w kadrze równie dobrze jak w lidze.


Czy Kuba może być kiedyś równie dobry jak jego ojciec, z którym grał Pan w Legii?


- Może się do tego poziomu zbliżyć. Tego mu życzę. O ile nauczy się gry w tłoku i poprawi współpracę z partnerami. Musi myśleć nie tylko o swojej szybkości, ale również o tym, jak optymalnie rozwiązywać sytuację na boisku. Mam wrażenie, że on chwilami za bardzo skupia się na tym, by pokazać coś spektakularnego, tymczasem nie zawsze indywidualne popisy są najlepszym rozwiązaniem dla zespołu. To dotyczy nie tylko Koseckiego, bo - paradoksalnie - z jednej strony nie sposób nie zauważyć, jak pozytywny wpływ mają na naszą ligę młodzi i zdolni piłkarze. Z drugiej jednak trochę przeceniamy ich wkład. Chcemy być wizjonerami - wierzymy, że są lepsi, niż są w rzeczywistości.


Zapis całej rozmowy z Dariuszem Dziekanowskim można znaleźć na stronach "Polski the Times"

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.