Dariusz Mioduski: Preferuję model niemiecki prowadzenia klubu
24.01.2014 08:08
A co z kibicami? Podkreśla pan, że są oni ważnym elementem układanki, którą pan wymyślił.
- Uwielbiam przychodzić na stadion nie tylko po to, żeby popatrzeć na boiskowe wydarzenia, chcę też poczuć, co dzieje się na trybunach. Jestem przeciwny zabijaniu pewnej żywiołowości, którą kiedyś, tysiące lat temu, wyrzucaliśmy z siebie, biegając po lasach. Dziś tę możliwość daje sport, ludzie tego potrzebują jako uprawiający go bądź jako dopingujący. Nie jest dla mnie problemem żywiołowość kibiców, nie tylko tych z "żylety", bo wszyscy prawdziwi fani są fantastyczni. Są natomiast pewne granice, których przekraczać nie wolno. Jestem absolutnym przeciwnikiem przemocy, wulgaryzmu i chamstwa. To dla mnie nieakceptowalne. Jeżeli są wśród nas tacy, którzy nie mają problemu z tym, że szkodzą klubowi, niech nie nazywają siebie kibicami. Mam nadzieję, że kibice zrozumieją, jak bardzo kary finansowe bolą i jakie mają konsekwencje. Nie możemy sobie na nie pozwolić, bo jeśli znów trzeba będzie płacić, zabraknie na dobrego piłkarza, który może dodać drużynie wartości. Może przez to zabraknąć jednego gola ze Steauą Bukareszt w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wszystko jest kwestią dialogu. Normalni ludzie, choć zawsze znajdą się wyjątki, niezależnie od tego, gdzie siedzą na stadionie, jeżeli tylko identyfikują się z klubem, są w stanie to zrozumieć.
Czyli zakłada pan w niefortunnym wariancie, że otwiera pan skarpetę i z niej wyciąga kasę na klub?
- Jeżeli trzeba będzie, tak. Ale naprawdę nie wierzę w model, w którym nagle otwiera się worek z milionami, kupujemy paru zawodników i to powoduje, że nagle sięgamy po sukces. To droga w perspektywie skazana na porażkę. Niewiele jest osób na świecie, które mogą pozwolić sobie na nieustanne dokładanie wielkich pieniędzy, by utrzymać poziom sportowy. Chcemy to zrobić inaczej. Stworzyć system, tak zorganizować naszą Akademię, by spowodowała ona regularny napływ talentów. Do Legii z zewnątrz będą przychodzili tylko zagraniczni piłkarze, którzy dodają realnej wartości. Mogą nas wzmacniać także byli nasi piłkarze, którzy zrobili karierę poza Warszawą, ale chcą wrócić na ostatni rok czy dwa lata swoich karier. Ta druga grupa ma przy okazji pomóc w szkoleniu młodych, w zapewnieniu im odpowiedniego przywództwa w szatni.
Czyli ani model wschodni, gdzie oligarchowie szastają miliardami, ani zachodni, gdzie futbol sam się broni bez względu na proweniencję pozyskiwanych piłkarzy.
- Nasz model jest bliski modelowi niemieckiemu, gdzie zbierają właśnie owoce swojej strategii sprzed lat. Nie ma tam przecież oligarchów ze Wschodu czy Azji, są za to świetne struktury, w których znaczące miejsce mają sponsorzy i kibice. To dzięki nim budżety klubów Bundesligi są coraz wyższe, drużyny te mogą konkurować na najwyższym poziomie. Nie mówimy o jednym czy dwóch klubach, ale o całej lidze niemieckiej, bo znacząca poprawa widoczna jest na każdym szczeblu.
Zapis całej rozmowy z Dariuszem Mioduskim na Warszawa.sport.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.