Dominik Hładun. Kim jest nowy bramkarz Legii?
16.06.2022 15:00
Gdy miał kilka lat, nie interesował się futbolem, trenował inny sport. – Mój tata był bokserem, podobnie wujek chrzestny. Brat uprawia tę dyscyplinę zawodowo. Tata zapisał mnie w drugiej-trzeciej klasie podstawówki. Pochodziłem rok, dobrze się czułem. Byłem jednak za młody, żeby walczyć. Takie były zasady. Musiałbym czekać trzy lata, zdecydowanie za długo. Na moją rezygnację wpływał jednak przede wszystkim fakt, że mam krzywą przegrodę nosową. Kiedy dostawałem, od razu zalewałem się krwią. Stwierdziłem, że to nie dla mnie, zrezygnowałem z treningów. No a potem pojawiła się piłka nożna – opowiadał Dominik Hładun w rozmowie z Weszło.
Boks dał mu bardzo dużo, przede wszystkim refleks. – Nauczyłem się cwaniactwa, zawziętości. To naprawdę przydaje mi się na boisku. No i do tego ta cierpliwość, którą cały czas wałkujemy. Nieraz zastanawiam się, skąd się ona wzięła. Chyba taki po prostu jestem, takie mam cechy charakteru. Nie podpalam się, wolę poczekać, przemyśleć pewne sprawy i dążyć do upragnionego celu – dodał rodowity lubinianin.
Czuł się piątym kołem u wozu
– Będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej, poszedłem na treningi Amico Lubin jako zawodnik grający w polu. Lewa obrona. Niestety nie poszło, po jakimś czasie wybrałem się na Zagłębie, stanąłem na bramce i tak już zostało – stwierdził zawodnik z rocznika 1995, który w juniorach nigdy nie dostawał okazji do pokazania się w wyższych kategoriach (np. będąc w juniorach młodszych nie zagrał w starszych). Przełomem była Młoda Ekstraklasa, do której trafił w wieku 16-17 lat. Zaczął ćwiczyć ze starszymi, zadebiutował w ostatnim spotkaniu, gdy jego zespół zdobywał wicemistrzostwo. Potem zaczął się bardziej wyróżniać, miał coraz więcej meczów i minut, aż w końcu był w podstawowej jedenastce.
Dzięki temu w 2013 roku udał się do pierwszej drużyny na treningi i został w niej na stałe. Ale przez pięć lat nie otrzymał szansy, nawet po spadku do I ligi. Siedział na ławce, trybunach, ogrywał się w "dwójce". – Byłem bardzo cierpliwy, choć zdarzało się, że chciałem odchodzić na wypożyczenia. Spędziłem jednak tylko pół roku w Chojniczance Chojnice, bo dyrektor i trener ściągnęli mnie z powrotem. Rezerwy broniły się przed spadkiem z trzeciej ligi, trzeba było im pomóc. Niestety, nie udało się utrzymać. Po spadku ponownie poprosiłem o wypożyczenie, ale przed drugą drużyną postawiono jasny cel – powrót do trzeciej ligi. I znowu byłem potrzebny nie tutaj, gdzie chciałem. Ale trzeba było zacisnąć zęby i walczyć o swoje. Tym sposobem spędziłem prawie całe życie w Zagłębiu, nie obraziłem się, gdy zostałem zesłany do rezerw – komentował na weszlo.com.
W pewnym momencie czuł się piątym kołem u wozu, ale wiedział, na co go stać. Zdawał sobie sprawę, że jak przyłoży się do treningów, to jeszcze zaistnieje w profesjonalnej piłce. Czekał, walczył, pokazywał pełne zaangażowanie, no i opłaciło się.
Nie myśli o nabraniu większej masy (190 cm, 77 kg), choć na początku 2018 roku mówił, że chciałby jeszcze urosnąć wszerz. – Próbowałem różnych sposobów, żeby przybrać na wadze: były diety, treningi pomagające w rozbudowie masy mięśniowej, ale geny robią swoje. Przytyłem najwyżej 3-4 kilogramy i ciało mówiło "stop", a potem znowu masa szła w dół. Ludzie się odchudzają i narzekają na efekt jo-jo. Ja też go mam, tylko działa w przeciwnym kierunku. Nawet tkanki tłuszczowej mam bardzo mało: około 4% masy ciała – opowiadał wówczas "Przeglądowi Sportowemu".
Lubi esport i spacery z psem, po karierze chce zostać przy piłce
Jednym z jego sposobów na odprężenie jest spacer z psem. – Nie używam wtedy telefonu, mogę pochodzić w ciszy, przeanalizować w głowie poprzednie mecze. Mam las blisko domu, więc korzystam. To dla mnie taki czas na przemyślenia – mówił serwisowi Futbol News.
Póki co nie robi nic dodatkowego na przyszłość. – Myślę jednak, że po karierze piłkarskiej zostanę trenerem bramkarzy. Ale mam dopiero 26 lat, mogę grać dłużej niż zawodnicy z pola, więc na razie nie przejmuję się, co będzie dalej. To oczywiście nie znaczy, że nie mam innych zainteresowań. Lubię oglądać sporty walki, ale moją odskocznią jest także esport – lubię pograć, ale też pooglądać różne rozgrywki. Co prawda jak jest dziecko, gram zdecydowanie rzadziej – stwierdził.
"Cały czas jest uśmiechnięty"
– Mama z tatą zawsze mi powtarzali, że cierpliwość jest najważniejsza, nadgorliwość nic w życiu nie da. Najważniejsza jest praca w ciszy, bez pokazywania jakichś negatywnych emocji, bo efekty na pewno przyjdą z czasem. I całe życie staram się tak postępować – komentował 26-latek.
– Jest cichy, spokojny, ale za to bardzo koleżeński, to dusza towarzystwa. Nie skacze i nie wariuje w szatni, lecz jak jest okazja, to umie porobić żarty. Cały czas chodzi uśmiechnięty, pozytywny, trudno go zdenerwować – mówił dla Legia.Net Kamil Bielikow, bramkarz Zagłębia, który w przeszłości reprezentował stołeczny klub.
Hładun normalnie funkcjonuje w grupie, nie ma po prostu cech przywódczych. – Wydaje mi się, że nie potrzebuję ich nabierać. Gdy wychodzę na boisko, jestem zupełnie innym człowiekiem. Przełącza mi się w głowie system. Nie ma grzecznego Dominika. Jak trzeba opieprzyć obronę czy kolegę, to trzeba. Jak widzą, że krzyczę i jestem aktywny, będą się budzić. Jakbym był cicho, nie dostawaliby energii – opowiadał w Weszło.
Jakie są jego atuty i mankamenty?
– Jego mocną stroną jest gra na linii – pod tym kątem to, moim zdaniem, najlepszy bramkarz z jakim trenowałem. Co więcej, jest bardzo szybki na pierwszych pięciu metrach, można powiedzieć, że jak sprinter. To sprawia, że potrafi uprzedzić rywala, przechwycić piłkę, przeciąć podanie w sytuacji stykowej. Imponuje też spokojem, opanowaniem w momentach nerwowych, stresujących, trudniejszych. Dużo podpowiada, szczególnie młodszym, stara się udzielać rad jako starszy kolega – stwierdził Bielikow.
W trakcie pracy z Grzegorzem Szamotulskim, byłym zawodnikiem i trenerem bramkarzy Legii, Hładun wyłapał kilka cennych uwag. Nauczył się choćby tego, żeby trzymać wyżej ręce (wcześniej miał je za nisko) i wstawać przez jedną rękę.
Wyróżnia go także zwinność i pewność w podejmowaniu decyzji, dobrze czuje się w obrębie piątki. – Doskonali się, pracuje nad sobą również poza zajęciami z drużyną. Przed treningami dużo graliśmy w intensywną siatkonogę, a po ich zakończeniu zdarzało nam się dodatkowo poćwiczyć słabszą nogę czy chwyt, uderzając z całej siły – mówił Bielikow.
– Minusy? Brak, haha. Szczerze mówiąc, to nie jestem w stanie podać nawet jednego. Szukając lekkich rezerw, to myślę, że polem do poprawy może być słabsza, prawa noga – dodał Bielikow. – Myślę, że na pewno muszę się poprawić w grze na przedpolu, przydałoby się też lepiej czytać grę przeciwnika. Chodzi mi tutaj konkretnie o strzały rywali, czyli zaryzykowanie i pójście wcześniej, a nie czekanie do końca – opowiadał Hładun w rozmowie z 2x45.info.
Miał kapitalne wejście do ligi
Zadebiutował w lidze jako 22-latek, zaufał mu Mariusz Lewandowski, u którego zaczynał jako bramkarz numer cztery. Miał świetne wejście do ekstraklasy, zaczął od 5 czystych kont w 7 meczach. Miejsca w składzie nie oddał przez ponad rok, do momentu złamania piątej kości śródstopia. Stało się to podczas treningowej gierki w bramkarską siatkonogę.
Sezon 2019/20 rozpoczął na ławce, w 10. kolejce wrócił między słupki. Minęło półtora miesiąca i… uszkodził mięsień przywodziciela w rywalizacji z Rakowem (2:2) w momencie wybicia piłki z autu bramkowego. Przegapił końcówkę rundy, zimą nie bronił w sparingach. – Zacząłem dbać o to, żeby rozciągać się przed treningiem i po zajęciach też nie uciekać do domu, a zostać i zadbać o mięśnie. Do tego dochodzi także odpowiednia regeneracja, zaczynając od kąpieli w zimnej wodzie. Wszystko po to, żeby wyeliminować wszelkiego rodzaju zapalenia i zmęczenie – mówił Hładun, który miał wtedy za sobą dziwny czas. Pierwszy raz w karierze złapał kontuzje. Nie jedną, lecz dwie, jedną po drugiej.
W 2020 roku ponownie wskoczył do składu i przez dwa lata bronił praktycznie cały czas. Aż do początku br., gdy stało się jasne, że nie przedłuży wygasającego latem kontraktu. Zagłębie od razu sprowadziło następcę, czyli Jasmina Buricia, natomiast wiosną najczęściej bronił modzieżowiec - 19-letni Kacper Bieszczad. W ostatniej rundzie Hładun zagrał 4 razy, wszystkie 4 mecze kończyły się porażkami lubinian.
STATYSTYKI HŁADUNA W PIERWSZEJ DRUŻYNIE ZAGŁĘBIA:
- 114 meczów
- 28 czystych kont
"Oglądaliśmy go od dłuższego czasu"
– W Legii jest trener Dowhań, który wyszkolił bramkarzy grających na najwyższym poziomie. Na pewno bym się dużo nauczył. Troszkę pograłem w Zagłębiu, nabrałem doświadczenia, które mógłbym tam przełożyć. Nie wyszedłbym zestresowany, a raczej tak jak w Lubinie, na swoim normalnym poziomie. Nauczyłem się różnych rzeczy, mogę zrobić krok do przodu – mówił w Weszło niecałe dwa lata temu, czyli wtedy, gdy był łączony z przenosinami do stolicy.
Teraz ten transfer został sfinalizowany. Hładun podpisał kontrakt z "Wojskowymi" do końca rozgrywek 2025/26. – Oglądaliśmy go od dłuższego czasu i dysponujemy wieloma raportami na jego temat z ostatnich lat. Mamy bardzo młodych bramkarzy, Dominik jest bardziej doświadczony, ma blisko 27 lat i ponad 100 występów w ekstraklasie. Pomimo wieku ma potencjał, żeby się jeszcze rozwijać. Jest bardzo sprawny, szybki, ma dobry refleks, odpowiada nam również w elemencie gry piłką – komentował dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński.
LIGOWE STATYSTYKI HŁADUNA Z SEZONU 2021/22 (ZA EKSTRAKLASA.ORG):
- 23 mecze
- 4 czyste konta, 46 straconych goli (2 na mecz)
- 84 obronione strzały
- 537 podań (370 celnych)
- 2 obronione rzuty karne
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.