Dominik Hładun: Mogłem się poddać, ale chciałem walczyć o swoje
26.03.2023 15:00
– Na samym początku trochę zderzyłem się ze ścianą. W Zagłębiu byłem pierwszym bramkarzem, przychodzę i nagle staję się numerem trzy. To nie była łatwa sytuacja, ale życie dużo mnie nauczyło. Wiem, że czasem warto jest poczekać i nie wyciągać pochopnych wniosków. Wiedziałem, że Legia będzie chciała rozpocząć sezon młodzieżowcem w bramce. Szukałem szansy w meczu pucharowym. Stało się jednak inaczej. Ten okres nie był łatwy. Nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby zamknąć się w pokoju. Nie chciałem zwalać na nikogo winy. Toczyłem dużo rozmów z samym sobą. Miałem dwa wyjścia – albo się poddać i zaakceptować taką rolę, albo jeszcze mocniej pracować nad mankamentami. Jestem piłkarzem, który nigdy się nie poddaje. Chciałem walczyć o swoje. Zostajesz po treningach, robisz więcej, chodzisz na siłownię, po prostu nie składasz broni. Bardzo pomogła mi także żona. Powtarzała mi, żebym znał swoją wartość. Wracałem do domu i słyszałem, że moja szansa jest kwestią czasu. Nieobrażanie się na innych, tylko pozytywne pobudzanie się do jeszcze cięższej pracy przyniosły mi pierwszy krok do sukcesu.
– Chciałem wznowić treningi bokserskie. Musiałem jakoś oczyścić głowę, ale dzięki temu dbałem również o formę fizyczną. To było dobre dla mnie. Zamykałem wszystko w sobie, a wtedy mogłem odreagować i wyładować gniew na tarczach. Nie chciałem pokazywać wszystkiego na zewnątrz. W szatni trzymałem atmosferę, kibicowałem kolegom z drużyny. Trzymałem i nadal trzymam kciuki za Kacpra Tobiasza, czy Czarka Misztę, gdy ci wychodzą na murawę. Podchodziłem do tego profesjonalnie i pokazywałem, że cały czas jestem gotowy.
– Debiut w Legii? Emocje były ogromne. Pamiętam, że siedziałem w domu i przeczytałem w Internecie, że Kacper nie zagra z Widzewem. Byliśmy akurat przed treningiem, nie poznaliśmy jeszcze wszystkich szczegółów dotyczących kadry. Szybko dostałem telefon od mamy, która od razu zapytała się, czy w takim wypadku to ja będę grał. Byłem w lekkim szoku. Przyjechaliśmy na trening. Rozmawiałem z "Tobim", który powiedział mi, że czekają go 2-3 tygodnie przerwy. Na treningach byłem w drużynie z piłkarzami, którzy byli przymierzani do pierwszej jedenastki. Pamiętam, jaka otoczka towarzyszyła temu meczowi. Dzień po spotkaniu z Piastem praktycznie wszyscy mówili już tylko o Widzewie. Nie tylko w Warszawie, ale też w całej Polsce. Codziennie widziałem to w mediach. W debiucie chciałem pokazać siebie, ale nie robić czegoś ponad. Nie chciałem się spalić. Ten mecz był niesamowity. Czuć było piłkarskie święto. Bardzo żałowałem drugiego straconego gola. Piłka dobrze leciała, ale wydaje mi się, że mógłbym ją złapać, albo przynajmniej odbić. Interwencja mogła nam dać trzy punkty.
– Na pewno nie będę teraz chodził i mówił, że jestem najlepszy. Niedawno byłem trzecim bramkarzem, w ostatnich meczach stałem się pierwszym wyborem, ale w moim zachowaniu nic się nie zmieniło. Wiadomo, że podwyższyło się moje morale. Zagrałem dobre spotkania, ale pod innymi względami nic się nie zmieniłem. Nie chcę się wywyższać. Najważniejsze jest to, że mogę pokazywać umiejętności.
– Myślę, że czułbym taką piłkarską złość (jeżeli pierwszym wyborem szkoleniowca na Raków byłby Kacper Tobiasz – red.), ale decyzję trenera trzeba szanować. Ja dalej zostanę tym samym Dominikiem, nic się nie zmieni. Nie zamierzam się obrażać, tylko dalej robić swoje. Wiem, że tylko wtedy moja praca zostanie doceniona.
Całą rozmowę z Dominikiem Hładunem można przeczytać na legia.com.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.