Domyślne zdjęcie Legia.Net

Dong: Potrafię grać w piłkę

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

01.03.2010 08:58

(akt. 16.12.2018 11:43)

Nowy piłkarz Legii Chińczyk Dong Fangzhuo udał się na Starówkę gdzie udzielił wywiadu dziennikarzom Polska The Times. - Widziałem mecz Legii z Cracovią i muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem charakteru drużyny, która potrafiła wygrać w takich okolicznościach. To jest coś, czego chciałbym się w Legii nauczyć - powiedział napastnik.

Jak się Panu podoba w Warszawie?

- Niewiele na razie widziałem, ale mam wrażenie, że to bardzo przyjemne miasto do życia. Podobają mi się zwłaszcza takie miejsca jak to - Starówka.

Najpierw Anglia, później Belgia. Czy przyjazd do Polski nie jest przypadkiem dla Pana zesłaniem?

Absolutnie nie. Według mnie to dobre miejsce, by pokazać, że potrafię grać w piłkę.

Na razie wszystkich interesuje Pan jednak bardziej jako ciekawostka - nigdy wcześniej nie grał u nas Chińczyk. Nie denerwuje to Pana?

Nie, przyjeżdżając do Polski zdawałem sobie sprawę, że tak będzie. To zresztą działa w dwie strony, bo w mojej ojczyźnie również zauważono, że jestem pierwszym Chińczykiem w waszej ekstraklasie. Nie przeszkadza mi to, choć muszę przyznać, że chciałbym zapracować sobie na zainteresowanie występami na boisku. Chcę być czymś więcej niż tylko ligową ciekawostką.

Skąd dokładnie Pan pochodzi? Trener Jan Urban mówi, że to niewielkie miasteczko koło japońskiej granicy. Jakieś... osiem milionów mieszkańców.

Tak powiedział? (śmiech). Dużo się nie pomylił, bo w Dalian, gdzie się urodziłem, mieszka jakieś pięć do sześciu milionów ludzi. To portowe miasto, bardzo malowniczo położone, bo z trzech stron otacza je woda, a z czwartej są góry. Moim zdaniem jest jednym z najpiękniejszych miast w całych Chinach. Dosyć młodym, liczy sobie niewiele ponad sto lat.

Dla Europejczyka podróż do Chin to prawie jak wyprawa na księżyc. Jak Chińczyk postrzega Europę?

Mniej więcej tak samo, zwłaszcza gdy przyjeżdża tu po raz pierwszy. To zupełnie inny świat, inny język, inna kuchnia, która jest dla nas, Chińczyków, bardzo ważna. Inne budynki, no, niemal wszystko.

Pod względem fizycznym to były najcięższe przygotowania do sezonu od lat, a na pewno najcięższe za kadencji trenera Urbana.

O tak, zwłaszcza na obozie w Hiszpanii lekko nie było. Mnie tym bardziej, bo miałem zaległości treningowe. Co więcej, wysiadłem z samolotu, doszła zmiana czasu i zmęczenie podróżą, więc pierwszych kilku dni najlepiej nie wspominam. Dziś jestem jednak zadowolony, bo taki wycisk był mi potrzebny. Myślę, że będzie procentował.

Jak dogaduje się Pan z nowy mi kolegami?

Na boisku bez problemu z każdym. Poza nim najlepiej z Inakim Astizem i Dicksonem Choto.

Legia to specyficzny klub. Presja jest tu większa niż gdzie in dziej, a na Panu będzie ciążyć jeszcze większa, bo od byłego piłkarza Manchesteru United oczekuje się, że będzie w Polsce gwiazdą.

Wiedziałem, dokąd idę. Mój menedżer dużo mi o Legii opowiadał, ja sam również szukałem o niej informacji w internecie. Presji się nie boję. Przeciwnie, myślę, że jest dobra dla piłkarza, o ile go motywuje, a nie parali żuje. Ja chcę takiej presji, chcę osiągnąć sukces, a nie cieszyć się, że pojeździłem sobie po świecie.

Może osiągnie go Pan również poza boiskiem? Polska słynie nie tylko z dobrej kuchni, ale również pięknych kobiet...

Nie da się nie zauważyć urody Polek (śmiech), ale ja tu przyjechałem z konkretnym celem. Nie mam specjalnie czasu na coś więcej, niż tylko mecze i treningi.

Rozmawiali: Rafał Romaniuk i Hubert Zdankiewicz

Zapis całej rozmowy w Polska The Times

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.