Domyślne zdjęcie Legia.Net

Doping kibiców Legii w Bydgoszczy - tekst + video

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

04.05.2011 20:20

(akt. 14.12.2018 11:20)

Rekordowy ilościowo wyjazd na mecz, świetny doping i oprawa, zdobyty Puchar Polski, radość i fetowanie oraz narodowa histeria - tak w skrócie można określić wydarzenia ostatniej doby. Ale zacznijmy od początku - od kilku dni trwała wielka mobilizacja. Kibice zakupili wejściówki, nasłuchiwali kolejnych informacji na temat ich odbioru oraz sposobu dojazdu. Winna całemu zamieszaniu z biletami była wybrana przez PZPN zewnętrzna firma, która jeszcze w piątek kart wstępu na mecz nawet nie wydrukowała. Dzięki zaradności SKLW fani udali się do Bydgoszczy czterema pociągami. Każdy otrzymał okolicznościowy szalik co na stadionie robiło śliczne wrażenie wizualne.

Sam dojazd na mecz był zorganizowany niemal perfekcyjnie - nie udało się przewidzieć tylko tego, że jeden z pociągów się zepsuje. Na szczęście awarię usunięto i wszyscy dojechali na mecz - z lekkim opóźnieniem ale w komplecie. Wejścia na stadion przebiegały szybko i sprawnie. Kibice, którzy dotarli pod stadion już po kilku minutach znaleźli się na trybunach. Już dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem słyszalne były pierwsze śpiewy z obiektu Zawiszy. Fani Legii zajęli trybunę pod zegarem oraz znaczną część trybuny głównej. Fani Lecha zasiedli na trybunie za drugą bramką. 

Kibice jednak nie próżnowali, układali bowiem kartony na wszystkich sektorach. Praca dość mozolna, ale opłacało się. Efekt był bowiem świetny. Kartoniada na wszystkich sektorach wraz z ułożonym napisem ULTRAS oraz wizerunkiem Buldoga. Tuż po tej niezwykle efektownej oprawie doszło do wyrażenia głosu sprzeciwu wobec krytycznym tekstom w "Gazecie Wyborczej" na temat kibiców oraz przeciw działaniom rządu, mającym na celu odwrócenie uwagi od faktycznych problemów związanych z Euro. Na sektorach rozwieszone zostały transparenty następującej treści -  "Wczoraj Mysia, dzisiaj Czerska!" "Donald - premier Wybiórczej, czy obywateli?", "Chcemy sprawiedliwości - czy to wiele? Być traktowani jak wszyscy obywatele!", "Społeczeństwu oczy mydlicie - wszystkiemu winni kibice", "Karać nas lubicie, swoich porażek nie widzicie". Po chwili na sektorach zostały same transparenty bowiem kibice solidarnie opuścili trybuny na kilka minut.

Mimo, że Kibiców Legii było więcej niż fanów Lecha to jednak doping dla "Kolejorza" był głośniejszy - przynajmniej w pierwszej połowie meczu. Jednak legioniści rozkręcali się z minuty na minutę - po początkowo odśpiewanym "Śnie o Warszawie" przyszła kolej na "Warszawę" oraz "Szkoła, praca dziewczyna, rodzina". W drugiej połowie ładnie wychodziło "Legia gol Allez Allez". Najefektowniej jednak wypadło racowisko - trzeba przyznać, ze każda z zapalonych rac była użyta tak jak powinna, żadna nie została rzucona. W dogrywce byliśmy już głośniejsi, choć w samej końcówce wrażenie musiała zrobić ilość decybeli jaka wydobyła sie z gardeł kibiców Lecha.

Później przyszły rzuty karne, kilkanaście osób nie wytrzymało nerwowo - przeskoczyło przez ogrodzenie i z za linii końcowej oglądało jedenastki. Kiedy piłka po strzale Jakuba Wawrzyniaka zatrzepotała w siatce a Legia wygrała serię karnych na murawie znalazły się już setki fanów, którzy padali sobie w ramiona, ściskali się z piłkarzami, których rozebrano nawet z takiej odzieży jak getry czy podkoszulki. Trwało wspólne fetowanie i radość - nic dziwnego, ostatnio nie było się raczej z czego cieszyć. 

W pewnym momencie na murawę postanowili wybiec także kibice Lecha i zrobiło się nieprzyjemnie. Zareagowała ochrona, która wcześniej ustawiła się w szeregu i nie dopuściła do spotkania na boisku fanów obu drużyn. Kibice Legii obserwujący z trybun całe wydarzenie postanowili zareagować i nakazać wszystkim wejście na trybuny. Jednak panowało duże zamieszanie, zdenerwowanie. Policja zareagowała gazem, kilku kibiców w złości odrzuciło tym co miało pod ręką w stronę stróżów prawa. Incydent zupełnie niepotrzebny, ale trzeba przyznać, że marginalny. To zajście oraz niewłaściwie użyte petardy hukowe to jedyne rzeczy o jakie można się przyczepić do kibiców Legii. 

Kiedy fani Legi wrócili na trybuny, drugi raz z ochroną i policją starł się Lech, poszły w ruch butelki i wyrwane krzesełka. Kopnięta i wywrócona na ziemię została jedna z dziennikarek stacji telewizyjnej. Poznaniacy nie wytrzymali ciśnienia, w najgorszy z możliwych sposobów odreagowali złość i porażkę w finałowym meczu.

Później była już oficjalna część czyli uroczyste wręczenie medali oraz uniesienie pucharu. Piłkarze cieszyli się jak dzieci, tak radosnych zawodników naszego klubu nie było widać już dawno. Miroslav Radović paradował owinięty w klubową flagę, Michał Kucharczyk zachęcał kibiców do kolejnych śpiewów. Piłkarze wrac z trenerami zrobili rundkę honorową pod sektorami zajmowanymi przez fanów Legii, a puchar uniósł w symbolicznym geście także przedstawiciel kibiców Piotr Staruchowicz. Następnie kibice udali się na dworzec do pociągów specjalnych śpiewając "Puchar jest nasz, ten puchar do nas należy!

I szkoda, że całą tą zabawę i świetnie przygotowany doping oraz oprawę przesłoniło w mediach kilka minut bezmyślności kibiców Lecha. Wyolbrzymione przy tym także to, do czego można się było przyczepić po stronie kibiców Legii. Oczywiście tego co się wydarzyło nie można bagatelizować ale ogólnokrajowej histerii nie poopieramy. A taka zapanowała bo jak inaczej nazwać polityków, którzy dziś mówią wyłącznie o problemie chuligaństwa. Premier Donald Tusk rozważa zamkniecie stadiów Legii i Lecha, a polityk z SLD domaga się aby to rząd wydawał zezwolenia na organizację meczów piłkarskich. 

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.