Domyślne zdjęcie Legia.Net

Dwie żółte kartki Macieja Rybusa - kary nie będzie

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net, Przegląd Sportowy

25.09.2010 11:15

(akt. 15.12.2018 12:59)

W pierwszej połowie mecz Maciej Rybus otrzymał dwie żółte kartki i w konsekwencji czerwoną. Pierwszy kartonik ujrzał za bezsensowne odepchnięcie Luisa Henriqueza przy rzucie wolnym dla Legii. Piłkarz Kolejorza szturchał "Rybkę" łokciem, a ten odepchnął go tak, że sędzia nie mógł tego nie zauważyć. Drugie upomnienie to efekt złapania złapania Krivca w pół, o tyle bez sensu, że akcja miała miejsca 70 metrów od bramki Legii. Po meczu Rybus zapytany czy mu odbiło odparł: - Tak bym tego nie nazwał. Piłka jest grą błędów, ja taki popełniłem. Na pewno się zagrzałem, wyciągnę z tego wnioski. Załapanie Krivca było momentem, stałem na jego drodze i zadziałał odruch - ocenił Rybus.

Nie tak dawno za osłabienie zespołu w Chorzowie Jakub Rzeźniczak został ukarany i musiał zapłacić do klubowej kasy odpowiednią sumę pieniędzy. Czy z podobnymi działaniami ze strony trenera Macieja Skorży musi się liczyć także Maciej Rybus? - Muszę tą sytuację obejrzeć raz jeszcze w telewizji, ale z boiska wydawało mi się, że kartka była zbyt pochopna. W takim meczu walki, na takim poziomie nie można wykluczać zawodnika tak szybko i nie za brutalną grę. Jeśli okazałoby się, że kartki były słuszne, a Maciej dostał je za głupotę to wstrzymam się z ewentualnymi karami. Tych było ostatnio bardzo wiele, a karanie piłkarzy to przecież ostateczność - podsumował szkoleniowiec.

Rybus wyszedł na ten mecz naładowany emocjami, od pierwszych minut walczył za dwóch, nie odpuszczał rywalom, wszędzie go było pełno. Dwa razy zagotowało mu się w głowie, przesadził. Został ukarany czerwoną kartką i przez całą drugą połowę obgryzał z nerwów paznokcie obserwując grę kolegów. Po ostatnim gwizdku mógł odetchnąć z ulgą. Upiekło mu się, gdyż w przypadku straty punktowej jego zachowanie mogłoby się spotkać z innym odbiorem po meczu wśród sztabu szkoleniowego.

Przez całą pierwszą połowę między Rybusem, a Henriquezem dochodziło do ostrych starć. Znalazło to swoje odbicie kilkadziesiąt minut po meczu, gdy przy wyjściu z szatni miała miejsce mało przyjemna sytuacja. Obrońca Lecha zaczął pokrzykiwać na Rybusa, a ten ruszył w jego kierunku. Do eskalacji konfliktu nie dopuścili koledzy klubowi legionisty, którzy rozdzielili obu walczących. - Przegrał mecz, to się rzuca. Nie wiem, o co mu chodziło - tak opisał całą sytuację 21-letni pomocnik.

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.