Domyślne zdjęcie Legia.Net

Dziennik Piotra Włodarczyka cz.2

Marek Szabrański

Źródło: Życie Warszawy

28.06.2006 01:56

(akt. 25.12.2018 14:11)

Nie mamy nawet siły na chrzest. Jesteśmy tak zmęczeni treningami, które „aplikuje” nam trener Wdowczyk, że młodym i nowym piłkarzom znów nie zrobiliśmy chrztu. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Zasuwamy tak mocno, że nawet dziennikarze pytają mnie, kiedy będziemy mieć wolne. Odpowiadam im, że codziennie mamy wolne po śniadaniu do 10.30.
Jest taki upał, że musiałem iść do fryzjera. Maszynka poszła w ruch i już mam króciutkie włosy. Pewnie wiele osób by mnie nie poznało. Cała operacja kosztowała mnie 10 zł. Tanio w tych Wronkach. A podczas treningów wreszcie trochę chłodniej w głowę. We wtorek znów graliśmy w golfa. Nie, nie tego z kijami, tylko piłkarskiego. Najpierw trzeba trafić z boku boiska w półkole przed polem karnym. Stamtąd w rurę do nawadniania boiska, która jest za linią końcową boiska. Później trzeba tak kopnąć piłkę, żeby zatrzymała się na środku boiska. Kolejny krok to trafienie w poprzeczkę, a na końcu strzał w boczną siatkę bramki, która jest mniejsza od hokejowej. Pierwsze takie zawody wygrał trener Dariusz Wdowczyk. Uśmiał się z nas. Żartował też, że obrał bardzo dobrą taktykę rozgrywania tych naszych partyjek. Najpierw mnie, „Surmika” i „Burego” zmęczy treningami, a później nas ogrywa. No to się wkurzyłem i w drugiej kolejce pokazałem mu i reszcie, gdzie raki zimują. Wieczorem tradycyjnie oglądaliśmy mecz. Oglądaliśmy to dużo powiedziane. Ja widziałem go tylko jednym okiem, bo przysypiałem.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.