Ekskluzywny wywiad z Cezarym Kucharskim cz.1.
12.12.2008 22:44
Były piłkarz i kapitan Legii Warszawa, obecnie doradca piłkarski <b>Cezary Kucharski</b> udzielił ekskluzywnego wywiadu stacji Polsat Sport. Przedstawiamy część pierwszą rozmowy z <b>Romanem Kołtoniem</b>, a w niej m.in. o tym dlaczego Kucharski zdecydował się na zakończenie kariery, o jego historiach z Polonią Warszawa, o występie na mistrzostwach świata oraz roli menedżera piłkarskiego. Serdecznie zapraszamy do czytania.
Jesteś obecnie menedżerem piłkarskim, ale wiem że nie lubisz tego określenia.
- Nie lubię gdyż w Polsce menedżer piłkarski nie kojarzy się z czymś pozytywnym. Chciałbym natomiast by o mnie w środowisku piłkarskim mówiono dobrze, dlatego nie przepadam za tym określeniem. Wolę stwierdzenie doradca. Doradzam piłkarzom aby wykorzystali maksimum talentu jaki posiadają.
Masz jednak licencję menedżerską FIFA czyli dokument, który potwierdza, że jesteś menedżerem i to wg najnowszych przepisów i standardów ?
-Zgadza się mam licencję, zdałem egzamin, uiściłem za niego opłatę, płace regularnie ubezpieczenie od swojej działalności, ale wiem z praktyki, że ta licencja nic nie daje. W futbolu działa mnóstwo ludzi bez tej licencji, którzy są określani tytułem menedżerów czy agentów piłkarskich. W zasadzie każdy mógłby być menedżerem nie posiadając tejże licencji.
Zakończyłeś karierę tytułem Mistrza Polski z Legią w 2006 roku. Mógłbyś jeszcze grać w piłkę, koledzy z kadry z którymi byłeś w Korei biegają jeszcze po murawach.
- Miałem różne propozycje, mogłem grać dłużej w innych klubach. Uznałem jednak, że był to dobry moment na zakończenie swojej przygody z piłką. Są różne drogi zakończenia tego zawodu. Można grać tak długo jak tylko pozwoli na to zdrowie, a inni kończą wraz z osiągnięciem jakiegoś sukcesu. Ja wolałem by pamiętano mnie jako piłkarza, który wywalczył tytuł mistrza Polski z Legią. Nie chciałem rozmieniać się na drobne, grać w słabszych drużynach. Trafiłbym do kiepskiego zespołu a oczekiwania wobec mnie byłyby ogromne. Po jakimś czasie pojawiły by się wyzwiska z trybun i coś takiego nie sprawia żadnej przyjemności. Oczywiście zarabiałbym przyzwoite pieniądze, ale byłbym z dala od rodziny, która związała się z Warszawą. Po rozmowach z rodziną i przyjacielem uznałem, że to dobry moment na zakończenie kariery. To była trudna decyzja, przez następne dwa lata szukałem dla siebie nowej roli, próbowałem się odnaleźć.
Od razu po zawieszeniu butów na kołku myślałeś o doradztwie?
- Nie interesowała mnie na pewno trenerka. Nie jestem wybitnym reprezentantem i nie otrzymałbym licencji tak jak mój kolega Jacek Zieliński. Za dużo szczebli musiałbym pokonać by móc trenować w pierwszej lidze. Miałem propozycję bycia dziennikarzem w TVP, nawet podpisałem kontrakt. Wymagania były jednak takie, że po namyśle obaj z Robertem Korzeniowskim uznaliśmy, że lepiej będzie jak tą umowę rozwiążemy. Skupiam się obecnie na działalności menedżera.
Nie byłeś łatwym piłkarzem. Taki doradca, który miałby wziąć cię pod swoją opiekę, miałby z tobą trochę kłopotów. Byłeś zadziorą, cztery razy w Legii, jedno z rozstań było bardzo burzliwe. Powiedziałeś bardzo mocne słowa pod adresem działaczy Legii.
- Rzeczywiście wtedy nie było dla mnie dobrego klimatu w Legii. Rozstanie faktycznie było burzliwe, powiedziałem kilka słów za dużo. Żałuję słów w stosunku do trenera Stachurskiego, który wtedy był dyrektorem sportowym. Kilka lat temu już go przeprosiłem. Mając obecny bagaż doświadczeń sądzę, że w tej chwili zachowałbym się inaczej. Wtedy miałem 25 lat i myślałem troszkę inaczej. Obecnie jestem ojcem trójki dzieci, dojrzałem i stałem się bardziej dyplomatyczny.
Ale to nie znaczy, że nie należy mówić prawdy?
- Oczywiście, prawdę zawsze trzeba mówić i wszelkie patologie ze środowiska piłkarskiego eliminować.
Ludzie Cię cenią za twój styl gry. Nawet jak byłeś w słabszej formie to byłeś piłkarzem, który walczył, nie odstawiał nogi. Czasem wdawałeś się w przepychankę, nie mówiąc o tym co potrafiłeś zrobić na Polonii.
- Moje historie z Polonią są mocno przesadzone. Ja nigdy nie zrobiłem krzywdy żadnemu piłkarzowi „Czarnych Koszul”. Na Polonii akurat to mnie zrobiono krzywdę. Ciesielski rozorał mi łydkę. Kilka miesięcy temu zresztą zadzwonił do mnie i przeprosił za tą sytuację. Byłem tym faktem mocno zdziwiony, że wykonał telefon po tylu latach. Ja się śmieję, że kiedyś uratowałem stadion Polonii, kiedy kibice chcieli go rozwalić. Podczas meczu derbowego w 1998 roku było bardzo gorąco, mogło się skończyć tak jak w Wilnie. Razem z kilkoma piłkarzami udało się jednak zatrzymać najbardziej agresywnych.
Czujesz się legionistą
- Legia to był klub moich marzeń. Pochodzę z Łukowa niedaleko Warszawy. Tam są ludzie ambitni, którzy wiele pracują i ja taki byłem. Uczyłem się gry w piłkę na podwórku, nie miałem trenerów, nie przechodziłem przez system szkolenia. Jeszcze w wieku 18 lat trenowałem zaledwie dwa razy w tygodniu. W Orlętach Łuków w seniorach w IV lidze. Byłem więc świadom swoich niedostatków technicznych, których nie miałem kiedy doskonalić. Miałem za to nosa do bramek i dużo pracowałem nad tym by je zdobywać. Miałem też szczęście do ludzi, których spotkałem na swojej drodze, którzy wskazali mi drogę.
Biorąc pod uwagę, że trenowałeś w wieku 18 lat zaledwie dwa razy w tygodniu to bilans 17 występów w reprezentacji i fakt uczestnictwa w mistrzostwach świata to jest bardzo wiele
- O graniu na mistrzostwach świata nawet nigdy nie marzyłem. Jak zadzwonił do mnie trener Jerzy Engel i zaprosił na spotkanie to przeszło mi przez myśl, że może uśmiechnęło się do mnie szczęście. Później w siedzibie PZPNu dowiedziałem się, że jadę na Mundial. Byłem wniebowzięty i myślę, że plamy nie dałem. Zagrałem jeden mecz i można w sumie powiedzieć, że jestem dumny z tego co osiągnąłem.
Przeżyłeś całą otoczkę na mistrzostwach świata, atmosferę, ten dramat który się potem rozgrywał. To też jest jakiś kapitał na przyszłe życie.
- Tak jest to duży kapitał, choć nie wiem czy uda mi się go spożytkować. Będę mógł służyć radą piłkarzom, którzy będą mieli szansę grać na takiej imprezie. Najważniejsze były dla mnie trening, odpoczynek i przygotowanie do meczu. Nie wszyscy tak myśleli i dlatego tak wypadliśmy na tych mistrzostwach świata. Wielu chłopaków, którzy mieli ciągnąć grę reprezentacji nie była w formie. Dla mnie nie był to mecz ligowy, tylko coś tak wielkiego, że musiałem być przygotowany. Jeśli trener dał mi szansę to ja nie mogłem dać plamy. Byłem naprawdę dobrze przygotowany, ważyłem pięć kilogramów mniej niż w momencie kończenia kariery w Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.