Domyślne zdjęcie Legia.Net

Fatalne auty Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Canal+

30.08.2010 11:42

(akt. 15.12.2018 16:08)

<p>Podczas analizy meczu Legii z GKS-em Bełchatów eksperci w studiu Canal+ zwrócili uwagę na fatalnie wykonywane rzuty z autu przez zawodników naszego klubu. - To jeden z łatwiejszych elementów gry, najłatwiejszy ze stałych fragmentów. A jak Legia wykonuje auty? Zaraz po wyrzuceniu piłki jest strata i akcja rywali. To nic innego jak oddawanie piłki przeciwnikowi i to w jaki sposób. Tutaj Marcin Komorowski podaje futbolówkę z autu w taki sposób, że od razu przejmują ją zawodnicy GKS-u. Idzie akcja i po tej stracie pada w konsekwencji druga bramka dla bełchatowian. Te auty wyglądają tak, jakby legioniści chcieli zagrać fair-play i oddać piłkę gościom - podsumowywał będący w studiu <strong>Grzegorz Mielcarski</strong>.</p>

- Osoby pracujące w klubie muszą zwrócić uwagę na to, że tak nie można wykonywać rzutów z autu. Jeśli do tego dojdzie odpuszczenie sytuacji jak przy bramce na 0:2 to już wiemy dlaczego Legia tak łatwo traciła gole. Kolejny aut i Srdja Kneżević po drugiej stronie boiska oddaje futbolówkę rywalom z autu. Takich rzutów z autu było więcej, jeśli do tego dodamy część rzutów wolnych wykonywanych przez Maćka Iwańskiego to mamy mnóstwo sytuacji w których legioniści oddawali piłkę za darmo, bez żadnej walki - tłumaczył Mielcarski.

- Kolejną rzeczą jest bezradność przy pressingu rywali. Legia całymi minutami nie potrafiła poradzić sobie z tym elementem gry stosowanym przez przeciwników i przez niemal 25 minut nie przebiła się pod bramkę GKS-u - zwrócił uwagę "Mielcar".

Ostatnią uwagę ekspert Canal+ skierował do Dicksona Choto. - Wielokrotnie był przez nas chwalony za grę i spokój w defensywie. Dziś muszę wrzucić kamyczek do ogródka - chodzi o to jak stoper Legii trzyma głębię. Choto ma kłopoty ze skracaniem pola gry, lubi trzymać głębię, wygrywa pojedynki z przeciwnikami kiedy jest w nimi w bezpośrednim kontakcie, znakomicie czyta grę. Ale jako kierujący defensywą za późno wychodzi z nią do przodu. Akcja rywali toczy się na 50-60 metrze, a Choto stoi prawie na szesnastym. Za głęboko, idzie podanie prostopadłe i robi się kłopot. Tak się w piłkę już dziś nie gra. Legia popełniała ten błąd wiele razy, pozwalała rywalowi grać i ścigać się na własnej połowie. Wszystko przez to, że nie jest skrócone pole gry, że linie pomocy i obrony są od siebie za daleko. Dla porównania GKS zawężał pole gry i obrońcy stali 6-7 metrów za toczącą się właśnie akcją - podsumował Grzegorz Mielcarski.

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.