Domyślne zdjęcie Legia.Net

Feta w Warszawie

Łukasz Glębicki

Źródło:

26.04.2002 00:00

(akt. 30.12.2018 18:15)

Ci który z takich a nie innych powodów nie mogli pojechać do Krakowa, obejrzeli mecz w SPIN klubie w Alejach Jerozolimskich. Jeden z kibiców Legii zorganizował w nim wielkie oglądanie meczu. Sala, która pomieścić może około 700 osób, duży telebim wielkości około 4x4 m i nagłośnienie. Wstęp kosztował 7 zł, piwo 0,5l 5 zł, a kiełbaska również tyle. W spinie zebrało się około 600 osób, z czego większość to byli prawdziwi kibice lub ich osoby towarzyszące. Klub był otwarty od 17.00, więc każdy próbował zabić nudę tocząc przed meczowe dyskusje popijając złocisty napój. Kiedy mecz się zaczął, zaczął się również doping, który dzięki temu, że klub był pomieszczeniem zamkniętym, wyszedł elegancko. Kiedy w relatywnie małym pomieszczeniu 600 osób wydziera gardło, to może to budzić wrażenie. Bramka w 3 minucie Frankowskiego nie załamała kibiców i Ci dopingowali jak mogli. Atmosfera była nie do pozazdroszczenia, jednak to co się zaczęło dziać w drugiej połowie, to można to nazwać rewelacją. Kiedy Stanko (Stanko Svitlice kochają Legii kibice) zdobywa bramkę, radość trwa ponad 3 minuty. Ja chodząc ładnych parę lat na Legię, tak długiej radości po zdobyciu bramki nie widziałem. Po tym doping był jeszcze lepszy. Po zakończeniu meczu, kiedy wszyscy rzucali się w ramiona, usta ich wyglądały tak: :> Duża część towarzystwa postanowiła korzystny wynik warszawskiej Legii uczcić. Pochód kibiców ruszył w kierunku centrum Warszawy, idąc lewym pasem Alej Jerozolimskich. Ludzie w sklepach, samochodach czy idący obok przybijali nam piątki, niektórzy bili brawa, niektórzy machali, a pewna część osób zamykała się we własnych sklepach i patrzyła na nas, jak na idiotów. Widocznie nie wiedzą co dobre. Doszliśmy eskortowani przez policję wpierw na środek Ronda de Gaulle'a, potem doszliśmy pod skrzyżowanie z Nowym Światem i ruszyliśmy na starówkę. Oczywiście idąc wszyscy śpiewali, machali szalikami, bawili się, nawet tańczyli. Nie brakowało piosenek związanych z Legię. Były także piosenki niezbyt miłe dla kibiców z grodu kraka oraz Polonii. Niektórzy kibice idąc zaopatrywali się w kolejne butelki napoju złocistego, lecz nie robiąc sobie "promocji". Pełna kultura. Eskortująca nas policja nie przeszkadzała nam, tak więc kibice nie przejmowali się jej obecnością. Pod "Zygmuntem" kibice zjednoczyli się wokoło kolumny i odśpiewali chóralne "Mistrzem Polski jest Legia", odpalając przy tym jedną racę. Następnie usłyszał nas rynek, gdzie niektórzy zapragnęli sobie pośpiewać na "Syrence". Niektórzy kibice (pokazując jednak kompleksy) chcieli odwiedzić stadion Polonii, co jednak na szczęście nie doszło do skutku. Wiadomo było, że piłkarze przyjadą po 1 w nocy, więc coraz mniej liczna grupka ruszyła na Łazienkowską. Zaznaczyć trzeba, ze międzyczasie dołączyła się do nas grupka kibiców Pogoni Szczecin, którzy tego samego dnia rozgrywali mecz z Polonią Warszawa. Pod stadion warszawskiej Legii dotarło może z 40-50 osób. Do przyjazdu zostało jakieś dwie godziny, więc niektórzy ruszyli po następny zapas piwa. Reszta już nie mając siły śpiewać, a także mając w nogach ładne kilka kilometrów usiadła na ławkach. Niektórzy kibice jednak będąc już pod sporym wpływem napojów alkoholowych, toczyła dyskusje pod swoje dyktando, nie dając dojść do głosu innym. Około 1.30 przyjechała pod stadion ekipa samochodowa z Bosmanem na czele mając przy sobie szampana dla piłkarzy. Za pół godziny przyjechali piłkarze (nareszcie, bo już ile można czekać ;-) i rozpoczęła się feta. Piłkarze zostali skromnie pokropieni szampanem, niektórzy sobie "polatali". Kibice dziękowali swoim "idolom" (będąc mało kontrowersyjnym :)))), a także wymieniali z nimi opinie. Z głosów pod szatnią usłyszeć można było od Vuko, że raczej on odejdzie. Kucharski wybijał niektórym z głowy to, że mecz z Odrą był meczem Liga za Puchar. A Drago skromnie stwierdził, że bramuje nam jednego punktu do mistrzostwa i nie wszystko nie jest przesądzone. Piłkarze rozjechali się do domu, a kibice udali się do domów. Podsumowując na taki dzień ja czekałem od siedmiu lat. Jest to coś niesamowitego, czego niektórzy kibice nie uświadczą. Spełniła się także prorocza wizja Hetmana (pozdrawiam), że mistrza poznamy w Krakowie. To tyle. Pewnie dużo pominąłem. Pewnie mój styl pisania nie jest najlepszy, ale chciałbym się z tym Wami podzielić i życzyć każdemu tak spędzonego dnia. LEGIA MISTRZ 2002 !!!

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.