Domyślne zdjęcie Legia.Net

Franciszek Smuda: Prujemy po trzy punkty

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

18.05.2007 03:18

(akt. 23.12.2018 05:30)

- Legia zawsze wzbudzała emocje. Jeszcze nigdy jednak w żadnym miejscu nie było takiego ciśnienia jak w Poznaniu. Ale ja to lubię i chciałbym grać z Legią jak najczęściej - mówi <b>Franciszek Smuda</b> trener Lecha Poznań, kiedyś szkoleniowiec Legii. W sobotę o godz. 19.30 w Poznaniu "Kolejorz" podejmuje aktualnego jeszcze mistrza Polski, który - już wiadomo - tytułu nie obroni. Stawką jest trzecie miejsce na mecie Orange Ekstraklasy. Miejsce dające udział w Pucharze Intertoto, z którego można dostać się do Pucharu UEFA. Na trzy kolejki przed końcem Legia ma nad Lechem sześć punktów przewagi.
Lech gra z Legią najwyżej o trzecie miejsce... - Dla Legii to porażka, ujma na honorze. Zdobyła mistrzostwo, straciła tylko Ouattarę i... zaczęła przegrywać. Dla Lecha trzecie czy czwarte miejsce będzie dobrym wynikiem. Takie były założenia. Tytuł był niemożliwy do zdobycia. Gdyby rok temu, kiedy podpisywałem kontrakt z Lechem, kazano mi od razu walczyć o pierwsze miejsce, nie podjąłbym się zadania. Dostałem zawodników z dwóch klubów: Lecha i Amiki. Klocki leżały rozrzucone na posadzce, ja dopiero musiałem z nich złożyć jakąś budowlę. Powiem szczerze, że pracowałem z wieloma klubami w Polsce. Wiele razy mecze z Legią decydowały o tytule, ciśnienie było wszędzie. Ale w porównaniu z tym, co dzieje się tutaj to była pestka. Aż ciężko mi uwierzyć, jak ludzie w Poznaniu żyją tym meczem. Jak Lech wygra, wszystko Panu odpuszczą. - A niech sobie i na mnie gwiżdżą, niech machają chusteczkami. Mnie interesuje tylko gra i zwycięstwo. Na Capello też w Madrycie machali, a teraz da im tytuł, bo właściciele wytrzymali ciśnienie. A Capello w miesiąc zarabia tyle, co ja przez całą karierę. Bez przesady, trenerze. - No, racja, tak źle nie jest (śmiech). Chodziło tylko o porównanie. A właściwie o brak jakiegokolwiek między mną a nim. Jestem w Lechu, by ułożyć zespół. Powoli to się cementuje i w przyszłym sezonie będziemy pruć o mistrzostwo. Legia taki cel ma każdego roku. W tym nie będzie nawet druga. Z pucharów może jej jedynie zostać Intertoto. Na otarcie łez. Ale na pewno nikt nie będzie w Warszawie zadowolony. A jak było przed meczami z Legią, kiedy pracował Pan w Widzewie? Nie było takiej atmosfery? - Była, ale inna. Tamte mecze decydowały o mistrzostwie. Kto wygrywał na Łazienkowskiej, zdobywał tytuł. Ciśnienie było, ale innej kategorii, bardziej sportowe. A tu, w Poznaniu, jest niesamowicie jeśli chodzi o kibiców. Biletów nie ma od miesiąca, 25 tysięcy wyprzedano w jeden dzień. To ewenement jeśli chodzi o polską ligę. W Wielkopolsce zawsze było wielkie zainteresowanie. Kiedy w latach 70. jako zawodnik Legii przyjeżdżałem do Poznania, to na stadionie Warty było i 60 tys. ludzi. Tu kochają piłkę. Kochają Lecha. Legię mniej. Lech to jeden z tych polskich klubów, który ma duszę. Co Panu mówią poznaniacy? - Nic, bo nie spotykam się z kibicami na ulicy. Nie chodzę po mieście. Lech - Legia to ostatni w tym sezonie klasyk polskiej ligi. - Mam nadzieję, że nim będzie! Bo ta wiosna jakaś taka do d... jest. Nie ma takich emocji jak jesienią. Nie ma tak fantastycznych meczów jak w poprzedniej rundzie. Wisła - Legia - klapa. Derby Krakowa - kicha. Zagłębiem i Bełchatowem mało kto się podnieca... Korona gra słabiej. No i Lech nie strzela już kilku goli, by zawsze o jednego więcej stracić. - Czegoś ich uczę. Dlaczego ta wiosna taka słaba? - Przez ten "młyn" w PZPN. Afery, przepychanki, korupcja. Kilka zespołów przestało się przykładać do grania, nie chciało im się walczyć. Wszystko siadło. Piłkarze i kibice stracili serce. Przez te kpiny z samych siebie liga straciła kibiców. Niemal co kolejkę zmieniano trenerów. Pan jest jednym z niewielu, którym pewnie uda się przetrwać cały sezon. - Rozmawiałem w środę z prezesem Jackiem Rutkowskim. Wcześniej były różne dyskusje, czy sobie poradzę i sklecę zespół. Ja miałbym nie dać rady? Nie potrzebuję nikomu niczego udowadniać. Odrę wyciągnąłem z ostatniego miejsca, Lubin wprowadziłem do UEFA, zbudowałem Heńkowi Kasperczakowi Wisłę na puchary. Z Widzewem biłem się w Lidze Mistrzów. To nie przypadek, choć ze Smudy ciągle się śmieją. A to zwalnianie trenerów to zaraza, choroba. Zło dla piłkarzy. Wyobraźmy sobie, że po sezonie mnie wywalają. Przychodzi nowy trener, który ma mało czasu, bo przerwa jest krótka. I jak zacznie wszystko budować od nowa, to tylko piłkarzom w głowie przewróci. Znowu będą musieli robić co innego niż uczyli się przez ostatnie miesiące. Zostaje Pan w Lechu na przyszły sezon? - Tak, tak. Wisła, Kolporter - to wszystko były plotki. Z Krakowa czy Kielc miałbym bliżej do domu pod Wodzisław, ale z Lechem mam jeszcze dwuletni kontrakt i chcę go wypełnić. Prezes Rutkowski powiedział mi, że zostanę zwolniony jeśli Lech spadnie albo będzie spadał do II ligi. A co Pan powie o obecnej Legii? - W czwartek mieliśmy odprawę i zacząłem czytać ich skład. Włodarczyk z Grzelakiem to super duet napastników. Potrafią strzelać gole. Surma z Vukoviciem - niesamowici. Roger z Radoviciem - szybcy jak wicher, znakomici technicznie. W obronie doświadczeni Choto z Szalą plus reprezentant Bronowicki i Edson. Do kompletu Fabiański... ...i ta "znakomita" drużyna przegrała już w tym sezonie ligowym osiem z 27 meczów. - O k... to ja nie wiedziałem. Jak ja bym osiem przegrał, to by mnie z pomnika zdjęli. Skąd Pana zdaniem tyle porażek Legii? - Wdowczyk miał wokół siebie za dużo "doradców". Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. A Wdowczyk miał ośmiu czy dziewięciu asystentów. Narzuconych przez szefów klubu. - A skoro tak, to niech prezesi wezmą na siebie odpowiedzialność za wyniki. To kto będzie faworytem w sobotę? - Ten skład plus znaczek, czyli "elka" w kółeczku, czynią faworyta z Legii. A i jeszcze trener Brychczy na ławce! Legia faworytem. Lech zagra o zwycięstwo? - My zawsze prujemy po trzy punkty. Obojętne czy na Bułgarskiej, czy na wyjeździe. Raz tylko, na Cracovii, przeżyłem koszmar. Pojechaliśmy tam na totalną wycieczkę. Dostaliśmy "trójkę" i odjazd. Ja już takich meczów nie chcę więcej przeżywać. Jeśli coś takiego by się powtórzyło, sam spakowałbym manatki. Ostatnio Lech wygrał trzy kolejne mecze. - I chyba ośmiu nie przegrał. Ale ja nie patrzę za siebie. Liczy się tylko sobota. Będzie wreszcie wielkie widowisko w polskiej lidze? - Kibice je stworzą. Doprowadzą piłkarzy do szału. Spowodują, że będą walczyć, a nie oglądać się jeden na drugiego. Czasem jeżdżę i oglądam mecze Bundesligi. Gdyby tam na stadiony przychodziło po trzy tysiące ludzi zamiast 40 tys. to większość meczów byłaby nie do oglądania. Atmosfera powoduje, że czasem to nawet błędów nie widać. Tak samo będzie w sobotę na Bułgarskiej. Nie wyobrażam sobie, by ktoś odpuścił albo drzemał. Szykuje Pan coś specjalnego? - A skąd, panie Robercie. Będzie ten sam żurek co zawsze.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.