Gabriel Kobylak: Uważam, że jestem już gotowy na Legię
02.12.2022 12:30
Do składu Radomiaka wskoczyłeś z marszu.
– Lepiej być nie mogło. W treningach zapracowałem na to, by być numerem jeden. W trakcie rundy wypadłem z gry na trzy kolejki, wiadomo z jakich przyczyn, ale nie chcę do nich wracać. Uważam, że za mną udana runda.
Jedyne złe wspomnienie, patrząc indywidualnie, to mecz z Wartą.
– Nie ma co ukrywać, że ten występ negatywnie utkwił w pamięci. Popełniłem błąd indywidualny, który przytrafia się raz na jakiś czas. W tej sytuacji nic mi nie przeszkodziło – ani murawa, ani mgła. Dobrze widziałem piłkę, która nie odbiła się jakoś źle. Chciałem nieco uspokoić grę, bo widziałem, że koledzy są zmęczeni. Wybrałem jednak nieodpowiedni moment na przyjęcie, bo futbolówka leciała w bramkę.
Z początku wydawało się, że chciałeś ją złapać.
– Tak, lecz Raphael Rossi krzyknął do mnie: "Spokojnie, spokojnie". To spowodowało, że szybko zmieniłem decyzję i… piłka była w siatce.
Potem wyciągałeś ją z siatki jeszcze dwa razy, choć oba uderzenia okazały się niełatwe.
– Jeśli chodzi o drugiego, straconego gola, to nasi obrońcy się cofnęli, powiedziałbym, że aż za bardzo, bo we własne pole karne. I puściłem strzał pod ręką. Cóż, błąd przy pierwszej bramce został w pamięci, nie czułem się pewnie, lecz na drugą połowę wyszedłem już z czystą głową.
Po meczu śledziłeś media społecznościowe?
– Zdawałem sobie sprawę, że będzie o mnie głośno, pojawi się szum, ale starałem się od tego odciąć. Nie przeglądałem internetu, nie czytałem komentarzy, artykułów.
Spotkanie z Wartą było w poniedziałek. Wtorek mieliśmy wolny. Trener Lewandowski zadzwonił do mnie i tłumaczył, bym się nie przejmował, bo takie pomyłki się zdarzają. Następnego dnia, gdy wróciliśmy do zajęć, pokazał mi filmiki z wpadkami znanych bramkarzy i przypomniał, że w niedzielę mamy następny mecz. Wiedziałem, że nie mogę rozpamiętywać występu z klubem z Poznania. Wyczyściłem głowę.
I dostałeś kolejną szansę.
– Dokładnie. Trener ma do mnie zaufanie. Może inny szkoleniowiec postąpiłby inaczej, np. wziąłby na rozmowę i powiedział, że usiądę na ławce na 1-2 mecze, w zależności, jak spisze się zmiennik. Otrzymałem kolejną szansę, wyszedłem na Widzew i odpłaciłem się dobrym występem. Uważam, że zagrałem najlepszy mecz w całej rundzie.
Uwiera cię trochę fakt, że mało razy zagrałeś na zero z tyłu?
– Wiadomo, że chciałbym zachować nieco więcej czystych kont, lecz nie mam do siebie większych zarzutów za stracone gole. Oczywiście, zawsze można zrobić coś więcej, ale przy takich uderzeniach było o to niełatwo. Chodzi mi np. o przepuszczone strzały w meczach z Miedzią Legnica, czy Stalą Mielec, nie wspominając o pierwszej bramce dla Rakowa.
Analizowałeś swoją postawę przy tych golach?
– Jeszcze nie. Na razie chcę odpocząć od piłki, wyczyścić głowę, zrelaksować się. Na chłodną, spokojną analizę przyjdzie czas przed świętami. Zdaję sobie sprawę, że zdarzały się złe zagrania, jak np. w Gliwicach, gdzie piłka mi odskoczyła, lecz nie padła z tego bramka dla Piasta. Ale patrząc całościowo, to większych pomyłek, poza meczem z Wartą, nie miałem.
Masz za to rundę z regularną grą na najwyższym poziomie w Polsce. To największy plus ostatnich miesięcy.
– Jak najbardziej. Nie wiem, czy ktoś się spodziewał, że przejdę do Radomiaka i od razu zostanę podstawowym bramkarzem. Regularna gra, poza kilkoma meczami, w których nie wystąpiłem, to duży plus.
Najmocniej w pamięci utkwiły spotkania na Widzewie, Legii i Lechu. Mam odczucie, że im więcej kibiców, tym gra mi się lepiej. Lubię mecze z presją, wieloma fanami, tumultem, który sprawia, że nie słychać, co podpowiada kolega, który stoi 10 metrów od ciebie – tak, jak to miało miejsce przy Łazienkowskiej. Fajne uczucie.
Przebywasz na wypożyczeniu z Legii do Radomiaka, więc rywalizacja w Warszawie na pewno ekscytowała. Miłe przeżycie.
– Oczywiście. To mój najlepszy mecz w dotychczasowej przygodzie z piłką. Na trybunach panowała wspaniała atmosfera. Nie udało nam się ani wygrać, ani zremisować, ale spotkanie przy Łazienkowskiej okazało się fajnym doświadczeniem. Robiłem, co mogłem, by skutecznie interweniować przy trudnym strzale Augustyniaka, lecz Rafał dobrze uderzył, a ja byłem dodatkowo zasłonięty, poza tym piłka przede mną skozłowała.
Miałeś też małe spięcie z Filipem Mladenoviciem…
– Nie, nie było żadnej spiny, wszystko zostało rozstrzygnięte. Nie udawałem. "Mladen" mnie zahaczył, przeprosił, a po meczu napisał: "Dobra, graj do przodu". Odpisałem mu, że był kontakt, on odpowiedział, że o tym wiedział. I tyle.
Jesteś może na łączach z osobami z Legii?
– Mam stały kontakt z Mateuszem Mazurem (odpowiada za dział wypożyczeń – red.), który ogląda, analizuje moje mecze. Po spotkaniu przy Łazienkowskiej rozmawiałem też z trenerami Dowhaniem i Malarzem, którzy byli zadowoleni z mojej postawy, mówili, że dobrze zagrałem.
Co należy do twoich zalet?
– Czuję się mocny na linii, to mój atut. Moją silną stroną jest też gra nogami – może na początku nie do końca to wychodziło, ale teraz wygląda już coraz lepiej. Mankamenty? Muszę troszkę poprawić przedpole.
Wierzysz, że – mimo sporej konkurencji w bramce – przebijesz się w Legii po powrocie z wypożyczenia i zaczniesz dostawać szanse w "jedynce"?
– Tak jak wspomniałeś – konkurencja na tej pozycji jest i zawsze była bardzo mocna. Ale myślę, że jak wrócę do Legii, to zrobię wszystko, żeby wygrać rywalizację i zostać numerem jeden. Jednak na razie się na tym nie skupiam, bo chcę zagrać jak najlepszą wiosnę w Radomiaku.
Pierwszym celem na wypożyczeniu były występy w ekstraklasie, co uważam za zrealizowane. Sądzę, że przed drugą rundą pojawią się nowe wyzwania. Żeby zostać w tej lidze, trzeba wymagać od siebie czegoś więcej. Jeszcze nie myślałem o kolejnych celach, ale na pewno będę chciał zwiększyć liczbę czystych kont. Musi być ich zdecydowanie więcej.
"Czy Czarek Miszta sprawił występem w Pucharze Polski, że oferty za Tobiasza mogłyby być rozpatrywane lekko przychylniejszym okiem? Nie zapominajmy też o Hładunie i Kobylaku, który regularnie gra i pokazuje się z dobrej strony w Radomiaku. Jeżeli chodzi o pozycję bramkarza, to jestem w miarę spokojny". To słowa Jacka Zielińskiego z Kanału Sportowego. Miłe.
– Oczywiście. Skoro dyrektor Zieliński tak mówi, to znaczy, że ogląda mecze, analizuje, rozpatruje pod kątem przyszłego sezonu. Uważam, że już jestem gotowy na ekstraklasę, na Legię, lecz decyzję muszą podjąć trenerzy, dyrektor. To zależy i od nich, i wiadomo, że ode mnie, od mojej dyspozycji. Ale jak pan Zieliński wspomina, że jestem, to jest dobrze.
To pokazuje, że bycie wypożyczanym od 2,5 roku wychodzi ci na dobre. Ostatnie dwa sezony spędziłeś w I-ligowej Puszczy Niepołomice, a od lata występujesz w Radomiaku. Ruchy przemyślane, trafne, które na pewno bardzo pomogły.
– Zgadza się. Mam już trochę doświadczenia na szczeblu centralnym, bo ponad 50 meczów w I lidze i 13 w PKO Ekstraklasie. Mogę powiedzieć, że wchodzę powoli, małymi krokami, nie od razu. Nie jestem rzucany na głęboką wodę, tylko ogrywam się niżej, żeby wejść wyżej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.