Domyślne zdjęcie Legia.Net

Gerasimovski martwi się o swoją rodzinę

Marek Zieliński

Źródło:

12.10.2001 09:21

(akt. 07.01.2019 13:32)

- Wydaję majątek na telefony. Martwię się o rodzinę, która znalazła się w rejonie wojny - mówi Marjan Gerasimovski, macedoński stoper grający w warszawskiej Legii.
Zbiera dobre noty, choć ma kłopoty z koncentracją.Urodził się i wychowywał w Tetovie, mieście położonym na północny wschód od stolicy Macedonii, Skopje. Tuż przy granicy z Albanią i Kosowem. Na terenie atakowanym przez albańską partyzantkę.
- Jestem prawosławny, a w mieście i okolicach została moja rodzina - wyjaśnia. - Ciężko gra się z myślą, że najbliżsi nie są bezpieczni. Od kilku tygodni sypia jednak spokojniej, bo sytuacja nieco się uspokoiła. - Miałem wielu kolegów wśród Albańczyków. Słyszałem, że część z nich wstąpiła do partyzantki UCK. Nie wiem, czy podam im jeszcze rękę. Oni chcą zagarnąć kawałek mojego kraju. Choć nawet nie wiem dobrze, jak tam jest, bo od ośmiu miesięcy nie byłem w domu - martwi się piłkarz.
Pozostała część rodziny Gerasimovskiego mieszka w Skopje. W młodości Marjan wyjechał do stolicy. - Karierę zaczynałem już w Vardarze. Trafiłem do podstawowego składu, a nawet reprezentacji kraju. Trafiłem na testy do Partizana Belgrad. Już po dwóch sparingach zdecydowali się mnie kupić. Od początku miałem miejsce w pierwszym składzie. Przez trzy lata nie opuściłem prawie żadnego meczu "Grobari" - opowiada.
W styczniu złapał jednak pierwszą kontuzję. Nie mógł grać, a na jego miejsce wskoczył Bajić i trener nie chciał już zmieniać koncepcji. Kiedy więc przyszła oferta z Legii, Gerasimovski chętnie z niej skorzystał.
- W Legii czuję się znakomicie. Mam zaufanie do "Szefa" (tak o trenerze Okuce mówią Jugosłowianie). Nie przeszkadza mi nawet mała "wieża Babel", bo przecież w drużynie grają piłkarze z różnych krajów. Koledzy z obrony i bramkarz Kowalewski bardzo mi pomagają w nauce polskiego. Potrafię krzyknąć "w lewo", "w prawo", "plecy", "podaj" - popisuje się znajomością naszego języka.
Gerasimovski całą piłkarską karierę był ostatnim stoperem. To pozycja wymagająca odpowiedzialności i odporności psychicznej, zgodna z charakterem Marjana. Czasem jednak przychodzi czas na rozrywkę. - W alei Róż jest świetna knajpka jugosłowiańska. Razem ze Svitlicą, Vukoviciem i Niamculeviciem często do niej chodzimy. Łatwiej wytrzymać tęsknotę za domem.
- Zapewne można też napić się rakiji? - pytamy. - A to pan nie trafił - śmieje się Niamculević, przysłuchujący się rozmowie. - Marjan jest znany z tego, że jest abstynentem. Nie tylko rakjii czy śliwowicy, ale i piwa nie tyka. Smakosz soków.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.