Emanuel Ribeiro Goncalo Feio Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:1
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Co będzie? Nie wiem

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

06.10.2024 23:12

(akt. 07.10.2024 04:01)

– W pierwszej kolejności chciałem pogratulować obu drużynom, bo uważam, że był to mecz godny zespołów, które dobrze reprezentują nasz kraj w europejskich pucharach. Myślę, że gdyby niedzielne spotkanie zostało pokazane w każdym państwie, to wszyscy związani z tą ligą mogliby być z niego dumni – mówił po remisie z Jagiellonią w Białymstoku (1:1), w 11. kolejce Ekstraklasy, trener Legii, Goncalo Feio.

– Najważniejsze dla nas – w takim momencie, w jakim się znajdujemy –  jest to, że rezultat się nie zgadza. Pierwsza połowa była bardziej wyrównana. W wyniku dużego błędu, Jagiellonia wyszła na 1:0. Myślę, że gospodarze mieli lepsze sytuacje w tej części gry, ale po przerwie odwróciliśmy to. Uważam, że ostatecznie to my wypracowaliśmy więcej szans i byliśmy bliżej zwycięstwa.

– Jestem bardzo dumny ze swojej drużyny, zawodników. Wiem, że w piłce liczy się wynik, ale nasza postawa, szczególnie w drugiej połowie, była godna podziwu. 

– Powtarzam: jestem dumny z piłkarzy, ze sztabu. Cokolwiek będzie, to tego nie zmieni. A co będzie? Nie wiem.

– Niedzielna odpowiedź była kapitalna. Grać tak, jak graliśmy, szczególnie w drugiej połowie, na terenie tak dobrej drużyny, którą bardzo doceniam, jest bardzo trudno. My to zrobiliśmy.

O analizie trzech sytuacji Jagiellonii

– W pierwszej połowie, z punktu widzenia gry w obronie, szczególnie w wysokim bloku, pojawiły się trzy sytuacje, które sprawiły nam problemy z pressingiem. Jagiellonia pracuje nad tymi elementami od 1,5 roku, ma powtarzalność.

– Pierwsza akcja, patrząc po naszej prawej stronie – Romanczuk zszedł do stoperów w momencie pressingu naszych napastników, a Jarek Kubicki, zamiast zostać w strefie, w której byśmy go zamknęli, zaatakował przestrzeń za plecami naszego skrzydłowego. To spowodowało wątpliwości, jeżeli chodzi o Bartka Kapustkę i jego przesuwanie – czy zamykać pressing wysoko, do Romanczuka, bo jakby został z Kubickim, to wyszliby Tarasem, jeśli dalszy napastnik nie zdążyłby zamknąć środka. Jeżeli poszedłby wyżej, z Romanczukiem, to musielibyśmy wyżej przesunąć prawego obrońcę do Kubickiego, a prawego stopera do lewego skrzydłowego Jagiellonii. Niełatwo robić to wtedy, kiedy dwójka stoperów jest dość mocno skupiona na Pululu, który – z punktu widzenia chronienia piłki – nie jest prostym napastnikiem do krycia 1 na 1.

– Druga sytuacja była mniej problematyczna, wynikała z ogromnej jakości piłkarzy Jagiellonii. Dieguez zagrał lewą nogą do Imaza, który niby jest drugim napastnikiem, ale – szczególnie po naszej lewej stronie – dość sporo schodził w szerokości. Rozwiązaniem i jednym z kluczy do lepszego pressingu w późniejszej fazie było zamknięcie przestrzeni w środku naszym dalszym skrzydłowym, Luquinhasem.

– Trzecia sytuacja Jagiellonii okazała się bardzo groźna. Imaz pojawił się w przestrzeni między naszym lewym obrońcą a lewym skrzydłowym, który poszedł do pressingu bocznego obrońcy. Są dwa rozwiązania – pierwsze to zamknięcie piłki tak, by zawodnik Jagiellonii nie mógł się otworzyć, w wyniku czego nie może grać do przodu. Drugie to przesunięcie – jak się jednak minimalnie spóźnisz, to drużyna z Białegostoku ma kapitalne automatyzmy.

– To nie są rzeczy, które okazały się dla nas zaskoczeniem, ale warto powiedzieć, że momentami były różnice między drużyną, która pracuje 1,5 roku, a zespołem, który pracuje krócej. Trzeba wspomnieć o reakcji w kontekście drugiej połowy, pod każdym względem – i taktycznym, i piłkarskim, i wolicjonalnym. Nasza chęć zwycięstwa była duża. Cieszę się, że potrafiliśmy to skorygować po przerwie.

Polecamy

Komentarze (243)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.