Goncalo Feio - jego rola i wyobrażenie zespołu
30.05.2024 10:30
Filozofia i rola trenera w Legii
Goncalo jest młodym człowiekiem, ale merytorycznie bardzo dobrze przygotowanym do roli szkoleniowca – powtarzają to w nieoficjalnych rozmowach zarówno piłkarze, jak i członkowie jego sztabu. Tyle, że w takim klubie jak Legia merytoryka to często zbyt mało, tutaj każdy element klubu musi chodzić jak w zegarku, inaczej prędzej czy później pojawią się problemy.
W Warszawie trzeba się mierzyć z presją i krytyką, często niespotykaną w innych miastach. Feio jednak dobrze o tym wie. A po tym co przeszedł pracując w Motorze, krytyka jest czymś normalnym, czymś z czym musiał mierzyć się niemal codziennie. – Rzuciłem przedmiotem w prezesa, popełniłem błąd i poniosłem za to karę. Natomiast cała narracja, jaka po tym zdarzeniu została wokół mojej osoby stworzona, była w dużej części nieprawdziwa. Krytyki i różnego rodzaju negatywnych komentarzy na mój temat było tak wiele, że dziś jestem na to uodporniony – mówi trener Legii. I być może to ważne doświadczenie i umiejętność radzenia sobie z krytyką, będą w Warszawie ogromnym atutem.
Trener Legii jest człowiekiem kontaktowym, który lubi rozmawiać z ludźmi, lubi też ich słuchać. Z piłkarzami już rozmawiał, zarówno grupowo jak i indywidualnie, każdemu tłumaczył swoją filozofię pracy, że jest tutaj po to, by każdemu pomóc się rozwijać i osiągnąć jak najwięcej, z każdym też zaznaczył, że jest tutaj po to, aby wygrywać. – Gdziekolwiek bym w przeszłości nie pracował, zawsze wygrywałem i nie wyobrażam sobie by inaczej było w Legii. W Akademii Legii wygrałem co się dało, gdy byłem analitykiem i asystentem w pierwszej drużynie były sukcesy, w Wiśle gdy byłem asystentem, to były najlepsze sezony zespołu z Krakowa w ostatnich 10-15 latach, w Grecji - gdzie byłem asystentem - zespół zostawiliśmy na rekordowym piątym miejscu, później ta drużyna spadła z ligi, w Rakowie progres od zespołu będącego w drugiej części tabeli do Pucharu Polski, Superpucharu Polski i wicemistrzostwa Polski. W roli asystenta miałem już ponad 40 meczów w europejskich pucharach i w Motorze już jako pierwszy trener ze strefy spadkowej doszliśmy do awansu i w I lidze zostawiłem drużynę na miejscu barażowym, z szansami na awans. Nie wyliczam tego by się chwalić, ale by pokazać, że jestem trenerem gotowym do tej roli i człowiekiem, który zawsze chce wygrywać i do tej pory dobrze wykonywałem swoją pracę. Wierzę, że tak samo będzie w Legii. Wierzę, że za rok Legia zostanie mistrzem Polski - mówi. – W tym sezonie też chciałem zostać mistrzem Polski, nie udało mi się tego celu zrealizować, poniosłem pierwszą porażkę – nie boję się tego powiedzieć, ale były kolejne cele i wartości, które nas łączyły – dodaje.
Jak sam podkreśla w nieoficjalnych rozmowach, czuje się z tym klubem związany, ale też uważa, że wszyscy pracujący dla Legii tak mają. I dlatego nie chce porażek, bo nie chce zawieść tych ludzi. Portugalczyk stara się patrzeć na swoją rolę szeroko, nie uważa się jedynie za trenera pierwszego zespołu, ale za trenera całego klubu, czuje się odpowiedziany za całość. I za tym idą czyny. Jednym z zarzutów wobec Legii, jaki usłyszał jeszcze zanim trafił na Łazienkowską, było to, że nie ma piłkarzy perspektywicznych, których będzie można sprzedać za dobre pieniądze. Po tym jak podpisał umowę z Legią, zamieszkał w LTC, jak kiedyś Czesław Michniewicz. Dzięki temu wszystko ma pod ręką, ogląda treningi młodszych roczników, podchodzi do zawodników i chętnie z młodymi piłkarzami rozmawia, czasem powie coś motywującego, czasem zaprosi do rywalizacji na trening pierwszego zespołu, poznaje też trenerów i z nimi dyskutuje. Tylko przez miesiąc na zajęcia „jedynki” zaprosił Jana Leszczyńskiego, Mateusza Szczepaniaka (gdyby nie pojechali z kadrą na mistrzostwa Europy, byliby na stałe włączeni do kadry pierwszego zespołu, pojadą na zgrupowanie do Austrii) – reprezentantów Polski do lat 17 oraz Pascala Mozie z rocznika 2008, postawił odważnie na 18-letniego Jana Ziółkowskiego na środku obrony, dał też pograć w większym wymiarze Wojciechowi Urbańskiemu a w ostatnim meczu wpuścił na murawę Filipa Rejczyka. Nie miał też problemu, gdy trzeba było w ostatnim meczu postawić na trzech młodzieżowców, by klub zaoszczędził pół miliona złotych na karach za brak wypełnienia limitu minut młodych graczy – zrobił to, bo jak sam podkreślił jest odpowiedzialny za cały klub, a nie tylko za pierwszy zespół. Jedno to zaprosić młodego piłkarza na treningi, a drugie to go rozwinąć i mieć odwagę na niego postawić. – Postawiłem sobie za cel, bo poznać większość tych młodych ludzi, poznać ich wady i zalety i mieć w głowie ich charakterystykę. Tak bym wiedział, jak przebiega ich rozwój i czego można się po nich spodziewać – opowiada Goncalo.
Feio uważa, że na piłkę i wyniki składają się interakcje, czyli relacje między ludźmi oraz merytoryka czyli sprawy treningowe i taktyczne i tłumaczy złożoność procesu na przykładzie 3-osobowej rodziny gdzie są trzy relacje i trzy interakcje, ale i mnogość kwestii taktycznych takich jak kto przygotuje obiad czy kto odprowadzi dziecko na zajęcia. W drużynie piłkarskiej relacji i kwestii taktycznych, czyli spraw, nad którymi trzeba panować całe mnóstwo. Począwszy od tego czy dany piłkarz rywala prowokuje czy nie, czy ma jakiś słaby moment, na który trzeba cierpliwie czekać czy też nie a kończąc na tym, czy żony zawodników mają ze sobą poprawne stosunki. W takim klubie jak Legia obszar mentalny jest bardzo ważny, a często nawet kluczowy. Jak podkreślają piłkarze Motoru, z którymi rozmawialiśmy, Goncalo jest naprawdę dobry w zarządzaniu ludźmi i tworzy tzw. kulturę wysokiej wydajności – polega ona na wysokich wymaganiach, ale też stworzeniu najwyższych standardów, jeśli chodzi o warunki do tej wydajności. W Lublinie musiał to tworzyć od podstaw, w Książenicach już to wszystko ma – warunki do treningu czy wyspecjalizowany sztab medyczno-motoryczny czyli Athletic Performance. Jeśli uda mu się do tego dodać właściwy program rozwoju indywidualnego piłkarzy, wzmocni relacje koleżeńskie w szatni, to może być klucz do stworzenia silnej drużyny.
Na czym polega wzmocnienie relacji? Feio tłumaczy: – Załóżmy, że piłkarzowi urodziło się dziecko, dostał dzień wolny. Następnego dnia, może przyjść wcześniej i mieć do dyspozycji ludzi, którzy z nim ten trening nadrobią. Jeśli zawodnik popełnił błąd i straciliśmy gola, to dostało mu się już od kibiców i dziennikarzy, ja mógłbym mu dołożyć i go wykończyć, ale zamiast tego wolę go wesprzeć jako człowieka. On mi się potem odwdzięczy, gdy będę go potrzebował. Tak to widzę i zawsze pomogę. Gorzej, jeśli ktoś jest nieuczciwy wobec całej szatni, gra pod siebie a nie pod zespół, nie szanuje ustalonych zasad. Wtedy trzeba reagować inaczej. Nie uznaję różnych zasad dla różnych piłkarzy. Te są identyczne dla wszystkich i każdego obowiązują. Oczywiście nie możemy tego mylić z hierarchią, która jest w każdym zespole i nawet zarobki powinny być hierarchizowane, czyli ktoś najwięcej daje zespołowi, to najwięcej zarabia. To oczywiście nie jest czasem proste do przeprowadzenia, ale trzeba do tego dążyć. Tak samo jak piłkarz nie może krytykować publicznie kolegi, nawet gdy ten coś zawali, może mówić o zespole i o sobie, ale nie o innych – objaśnia trener Legii. I dodaje – W Legii w tym sezonie siedmiu graczom kończyły się kontrakty, moim zadaniem było wiedzieć, co ich zmotywuje, jak do nich dotrzeć. Z każdym porozmawiać inaczej i osiągnąć cel, czyli by każdy z nich dał z siebie wszystko, by nie odpuszczał. Bez naszych wzajemnych relacji, byłoby to niemożliwe. W tak krótkim czasie dzięki tym relacjom udało się wypracować pewne mechanizmy. Wszyscy razem bronimy i atakujemy. Spójrzmy na sytuację w Mielcu – Urbański zostaje uderzony łokciem, dwóch graczy Stali stoi i krzyczy nad nim. Momentalnie pojawili się przy nim gracze Legii by ich odseparować. Kapi dostaje czerwoną kartkę z Radomiakiem, w szatni przeprosił zespół, a Jędrzejczyk i Josue odpowiedzieli mu, że nie ma co przepraszać, bo w dziesięciu też powinni sobie poradzić. To są relacje, na których mi zależy. Zawsze na piłkarza patrzę jak na człowieka, staram się go zrozumieć, pojąć do czego dąży i mu to umożliwić – zaznacza.
Portugalczyk zwraca też uwagę na profesjonalizację. Piłkarze w wielu klubach w Polsce uczą się życia piłkarza, natomiast w takich klubach jak Legia muszą nauczyć się zawodu piłkarza. Chodzi o to, że oprócz dwóch godzin treningu na boisku, zawodnik w Legii ma wiedzieć co powinien jeść, jak się szybko zregenerować, jak zapobiegać pewnym rzeczom, szukać informacji taktycznych – nie tylko na odprawach. Czyli nie tylko trening i odnowa, ale praca, która trwa w sumie 6-8 godzin dziennie.
Goncalo Feio zwraca uwagę na komunikację wewnętrzną. Uważa, że to podstawa do utrzymywania dobrych relacji. Jeśli piłkarz nie będzie miał przedłużonej umowy i nie zostanie w klubie, trzeba go wezwać na trudną rozmowę i tym poinformować. Gdy Portugalczyk postanowił o zmianie w bramce, to pierwszym który się o tym dowiedział (nie licząc Krzysztofa Dowhań i Arkadiusza Malarza) był Dominik Hładun. Na rozmowie w cztery oczy usłyszał, dlaczego do zmiany dojdzie i zakomunikował swoje oczekiwania. Identycznie było w Motorze – tam każdy piłkarz o wszystkim dowiadywał się od trenera. To jeden z fundamentów pracy Feio, podobnie jak rozmowy z piłkarzami niegrającymi, przeprowadza je znacznie częściej niż z zawodnikami, którzy regularnie grają. Podobnie postępował Henning Berg, gdy był w Legii Warszawa.
Trener Jan Urban zwracał kiedyś uwagę na to, jak ważne jest otoczenie się ludźmi pozytywnie myślącymi, którzy widzą szklankę do połowy pełną, a nie pustą. Gocalo Feio ma podobnie. – Jeśli wokół siebie masz ludzi, którzy narzekają, mówią o problemach, to te problemy się znajdą. Nie chcę z takimi ludźmi współpracować, wolę ludzi, którzy szukają pozytywów i rozwiązań, czyli twórczych i kreatywnych – opowiada.
Feio uważa, że trener powinien być przywódcą, a przywództwo zaczyna się na filozofii a kończy na działaniu. W Motorze pozostawił po sobie metodologię pracy, etos pracy, odpowiednie struktury organizacyjne – to wszystko dalej funkcjonuje i doprowadziło zespół do walki o ekstraklasę w barażach. Przywództwo staje się doskonalsze, gdy ludzie przestają robić to, co lider chce a robią to samo lub więcej, bo sami chcą. Czyli drużyna wierzy w to, nad czym pracuje na treningach, widzi sens oraz efekty i sama chce pracować w taki sposób, a nie dlatego, że trener karze. I na koniec te wszystkie wartości przekazuje nowym graczom.
Zwraca też uwagę na kwestie psychologiczne – jeśli drużyna dochodzi do sytuacji, ale ich nie wykorzystuje, co siedzi w głowie zawodników, to buduje ich tym, że do sytuacji dochodzi. Jeśli zespół rywali przeważa i stwarza sytuacje, to buduje drużynę tym, że skutecznie się broni. Gdy ktoś wygrywa większość pojedynków z przeciwnikiem, jest tym budowany itd. Podobnie rzecz miała się ze stałymi fragmentami gry. Legia nie miała długo strzelonego gola po rzucie wolnym czy rożnym co było katastrofą. Ale współczynnik goli oczekiwanych po stałych fragmentach gry Legia miała trzeci w lidze – ale tu słupek, tam poprzeczka, tam wybronił bramkarz. Na tym dochodzeniu do sytuacji zespół był budowany i w Grodzisku Wielkopolskim w starciu z Wartą przyniosło to efekt.
- Legia jest często najlepszą drużyną w lidze, faworytem. Trener w takim zespole jest potrzebny, gdy jest źle, gdy jest kryzys. Jak wszystko wychodzi, jest seria zwycięstw, to trener nie jest zawodnikom potrzebny, oni grają sami. A wszystko wychodzi dlatego, że wcześniej był właściwy trening ukierunkowany na taktykę, intensywność i wynik. Czyli jeśli tracisz gola w gierce, masz dwie minuty na odrobienie strat, nie strzelasz karnego, to za karę siadasz na pięć minut itd. Takie małe rzeczy kształtują charakter w meczu. Jak trenujesz, tak grasz – mówi szkoleniowiec Legii.
Jaka ma być Legia Feio?!
O tym jak ma wyglądać na boisku Legia Goncalo Feio można opowiadać długo. Zacznijmy od tego, że zespół ma pokazywać swoją tożsamość rywalowi, tak by przeciwnik miał wrażenie, że wszystko jest pod całkowitą kontrolą. Gdy komuś zdarzy się błąd, nikt nie ma prawa okazywać frustracji czy machać rękami.
Zmianą w grze zespołu będzie wyeliminowanie zbędnego ryzyka, które często oglądaliśmy za kadencji trenera Kosty Runjaicia – tak w fazie wyprowadzania akcji ze strefy obronnej jak i po jej stracie czy błędzie w pressingu. Jeśli ktoś popełni błąd, to piłkarz go asekurujący może po prostu wykopać futbolówkę w aut by dać czas pozostałym na ustawienie się, a popełniającemu błąd chwilę na opanowanie. Trener wprowadził szereg zasad w grze takich jak np. to, że „szóstka” w niskiej obronie nie może poruszać się poza szerokością pola karnego, bo to otwiera rywalowi drogę do bramki.
Feio bardzo dużą uwagę na treningach przykłada do kontroli wydarzeń na murawie z piłką i bez piłki, do faz przejściowych. Taktyka będzie dostosowywana do rywala. W ekstraklasie, ale i w europejskich pucharach. Gdy przeciwnik będzie mocniejszy szkoleniowiec nie zawaha się ustawić niżej gracza na pozycji numer sześć czy zagrać na pięciu obrońców. W polskiej lidze Legia często zmuszona jest do gry atakiem pozycyjnym, a by ten był skuteczny potrzebne są automatyzmy w grze, schematy ćwiczone często do znudzenia na zajęciach. I to już zaczęło się dziać podczas treningów w Legia Training Center, to kolejna rzecz, na którą Portugalczyk zwraca dużą uwagę. Każdy na boisku musi znać swoją rolę, bez względu na to, na jakiej pozycji zagra. A to się będzie zmieniało w zależności od potrzeby. I to również już mogliśmy obserwować – Wszołek grał już na trzech pozycjach, Ribeiro, Jędrzejczyk czy Urbański na dwóch pozycjach. Każdy musi wiedzieć, za kogo i kiedy wracać, kogo asekurować i w jakiej sytuacji to robić.
Kolejna kwestia, na którą zwracana jest uwaga to szybki odbiór piłki po jej stracie – legioniści mają to docelowo robić w sześć sekund. Chodzi o błyskawiczny powrót na pozycje i utrudnienie rozegrania piłki rywalowi poprzez ograniczenie wolnych przestrzeni. I zamiast biegać za przeciwnikiem w obronie, podchodzić do niego wysoko, odbierać piłkę jak najbliżej bramki przeciwnika, bo to daje dużą szansę na stworzenie sytuacji bramkowej – czasem jednym prostym podaniem. I to już też zaczęło się dziać, Legia w taki sposób tworzyła okazje w meczach ze Stalą Mielec czy Zagłębiem Lubin.
Feio zwraca też uwagę na kompaktowość na boisku, by wszystkie formacje grały i funkcjonowały blisko siebie i to zarówno w defensywie jak i ofensywie. Chodzi też o to, by każdy w zespole tak samo rozumiał piłkę i miał identyczne cele na murawie. Dzięki temu każdy może zrobić krok do przodu i być postrzegany lepiej niż obecnie.
Przed każdymi zajęciami Feio nakreśla cel treningu i każdej gierki. Zależy mu, aby wszyscy wiedzieli co jest celem treningu – np. czy obrona wysoka, czy średnia czy może niska i by każdy był na to ukierunkowany. Dzięki temu w meczach o stawkę łatwiej o automatyzmy. Bardzo ważnym elementem zajęć jest praca nad pressingiem, tutaj na bieżąco korygowane są błędy w ustawieniu, poruszaniu się. A zawodnik potrafi usłyszeć, że póki danej rzeczy nie poprawi, to w meczu nie zagra, póki nie nauczy się danej funkcjonalności, nie ma co myśleć o podstawowym składzie. Jednocześnie, gdy zachowanie ulega poprawie jest chwalony i wraca do gry o skład w meczach o stawkę. Piłkarze cenią sobie takie podejście i uważają je za bardzo uczciwe.
Zmiana następuje też w stałych fragmentach gry a przede wszystkim w pracy nad nimi. Dla Feio to bardzo istotny element gry i dlatego codziennie jest czas na treningu na dopracowywanie pewnych rzeczy i wdrażanie wspomnianych wcześniej wyuczonych zachowań. - Stałe fragmenty to faza gry, która – w mojej wizji piłki nożnej – jest tak samo ważna jak cztery inne elementy, czyli obrona, przejście z defensywy do ofensywy, atak i przejście z ofensywy do obrony. To razem pięć dużych faz, które podzielimy na kolejne subfazy. Moje wyobrażenie futbolu polega na posiadaniu jak największej kontroli nad grą, która jest dość nieprzewidywalna i nieraz bywa przypadkowa. By mieć jak największą możliwą kontrolę, musisz starać się wypracować zachowania, automatyzmy z drużyną w różnych scenariuszach, kiedy musisz gonić, przegrywasz, grasz w dziesięciu itp. Robi się to poprzez proces, treningi. Stałe fragmenty to też faza gry, w której można wygrać lub przegrać w sposób nagły i brutalny. Mogę zapewnić, że nie będziemy tego lekceważyć. Wręcz przeciwnie, będziemy chcieli, by była to nasza mocna strona – tłumaczył na konferencji prasowej.
Kolejna sprawa, na którą położony jest duży nacisk na treningach, to intensywność. Każda gierka ma być robiona na maksimum, wybiegana. Po jej zakończeniu jest krótki czas na nawodnienie i złapanie oddechu, ale po chwili powrót do zajęć na dużej intensywności. To potem przekłada się na mecze, widzieliśmy już okresy, w których Legia podkręcała tempo, dominowała, biegała więcej od rywala i przeciwnik sobie z tym nie radził. – Bycie przy Łazienkowskiej zobowiązuje nas nie tylko do wygrywania, ale też do prezentowania pewnego stylu – do kontrolowania meczu z piłką jak i bez niej, do pokazywania intensywności, która jest ważną częścią, zwiększającą szanse na dzisiejszą rywalizację w piłce nożnej, gdyż ta specyfika mocno się zmieniła w perspektywie ostatnich dekad. Takiej Legii możemy się spodziewać – mówi Goncalo.
To wszystko trzeba wdrażać. Piłkarze Motoru podkreślają, że Feio organizację na boisku wdrażał poprzez organizacje poza boiskiem, czyli wszystko planował w najmniejszym szczególe. Tego czego wymaga od siebie, wymaga też od sztabu i od piłkarzy. Z tygodniowym wyprzedzeniem mówił zawodnikom Legii, nad czym będą pracowali w kolejnym tygodniu, a jeszcze przed meczem z Wartą Poznań omówił z drużyną szczegóły tego, nad czym będą pracować na letnim zgrupowaniu. – Piłkarz jest człowiekiem, ma rodzinę, często małe dzieci. Gdy zna plan pracy, łatwiej mu wszystko poplanować i pogodzić z życiem rodzinnym – wyjaśnia. I dodaje, że w pracy zwraca szczególną uwagę na szacunek, organizację i przygotowania do treningów.
By każdy wszystko właściwie zrozumiał, Feio do każdego stara się mówić w jego języku – oczywiście na tyle, na ile to możliwe. Z Polakami rozmawia po polsku, z Josue, Diasem czy Ribeiro rozmawiał po portugalsku, z Gualem dyskutował po hiszpańsku, z Pankovem po angielsku, bo serbskiego nie zna, ale za to Serb doskonale mówi po angielsku.
Na co jeszcze trener zwracał uwagę podczas miesiąca treningów z zespołem? Na wiele małych rzeczy składających się na całość gry - budowanie akcji pod presją przeciwnika, na timing zarówno w wychodzeniu na pozycje, jak i w asekuracji po czyimś błędzie, na to jak ósemki mają budować linię podań do dziewiątki, na sposób poruszania się, gdy rywal ma piłkę – efektem po trzech dniach pracy było 18 odbiorów piłki w spotkaniu z Rakowem w Częstochowie, na umiejętność zakładania wysokiego pressingu i wiele innych rzeczy. Poprzez pracę nad takimi aspektami trener chce mieć kontrolę nad grą, chce by wygrywanie nie było przypadkowe, a stało się seryjne.
Po każdym meczu, na odprawie wyliczone i omówione były aspekty gry, które wyglądały źle, które trzeba było poprawić. Później już na boisku te rzeczy były ćwiczone w praktyce. To co widzieliśmy nie jest najlepszą wersją Legii, ale zaczątkiem do tego, jaką Legię mamy oglądać w przyszłości – mówi Feio.
To wszystko teoria, choć część tego już mogliśmy obserwować. Nie jest jeszcze postanowione w jakim ustawieniu będzie Legia grała jesienią. W Motorze Feio grał czwórką obrońców, ale w Legii system z trójką defensorów dobrze działał pod koniec sezonu. Wszystko będzie zależało więc od profilu zawodników, jacy ostatecznie w kadrze się znajdą. Trener wraz ze swoimi asystentami dyskutowali już o przyszłości, o systemach gry również. Możliwe, że będą przygotowane oba systemy i jeden z nich będzie alternatywą. - Pracowałem w różnych systemach, a moją rolą jest to, by wyciągnąć maksimum od piłkarzy. Ci zawodnicy są od paru lat przyzwyczajeni do trójki z tyłu. Charakterystyka kadry jest taka, jaka jest. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało wkrótce – mówi Feio.
Na pewno wyzwaniem będzie funkcjonowanie zespołu bez Josue, ale Feio wierzy w życie po kapitanie zespołu – na pewno w tej strefie będzie gra na dwie ósemki – Elitima, Kapustkę, być może Luquinhasa. Na pewno jednym z założeń jest to, by grać jak najbliżej bramki przeciwnika.
W samym sztabie dojdzie do zmian. Nie jest planowane osłabienie zespołu, który już jest. Goncalo zaufał wszystkim, których zastał i chce z nimi dalej współpracować. Będą za to wzmocnienia. Już teraz wiadomo, że dołączył Maciej Krzymień, analityk – ostatnio pracował w Rakowie, ale przez lata był w sztabach kolejnych legijnych trenerów. Poszukiwana jest jeszcze jedna osoba od przygotowania motorycznego oraz dodatkowy asystent.
Szczegóły dotyczące kształtu sztabu, kadry, a także tego, jak wszystko funkcjonuje, będziemy poznawali już w najbliższych dniach, przez zgrupowanie w Austrii, aż do startu nowego sezonu ligowego.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.