Goncalo Feio Intensywny trening, Pankov i Kramer nie dokończyli zajęć
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Udany obóz, będziemy zbierać owoce pracy

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

30.06.2024 21:44

(akt. 02.07.2024 11:41)

– Mimo że obóz kończy się gorzko – bo nie lubię przegrywać, nawet w kartach – to był udany. Jestem przekonany, że będziemy zbierać owoce wykonanej pracy. Teraz chcemy trochę popracować nad drugim systemem – mówił po sparingu z Pafos (0:1) trener Legii, Goncalo Feio.

Za nami ostatni sparing podczas zgrupowania w Austrii. Rywal postawił twarde warunki, w dodatku mecz odbywał się przy niekorzystnej pogodzie.

– Nie zgodzę się, a to rzadkość. Uważam, że warunki do rozegrania meczu okazały się bardzo dobre, kapitalna płyta boiska... To, że trochę popadało, to normalne – nic się nie dzieje.

Przeciwnik postawił twarde warunki? Myślę, że to dobre określenie, ale mecz – z punktu widzenia agresji, pojedynków, tempa – był już na poziomie Europy. Sądzę, że takie spotkania czekają nas w eliminacjach. O to nam chodziło.

Momentami można było się obawiać o zdrowie zawodników. Wślizgi, wejścia wyprostowanymi nogami… Bywało niebezpiecznie.

– Zgadzam się. Od chronienia zdrowia zawodników jest sędzia – niestety, nie zrobił tego. Przynajmniej jednego piłkarza czeka szycie nogi, chodzi o Morishitę. To wynik jednego z wejść na wyprostowanej nodze, nad którymi nie do końca panowano. Na szczęście, wydaje mi się, że nie jest to wielka kontuzja. Nie dostałem jeszcze raportu medycznego, ale myślę, że reszta jest cała i zdrowa.

Na ile obecna Legia jest docelową?

– Jeżeli chodzi o styl i intensywność gry, to jesteśmy w drodze. Po obozie, na którym doszło do kumulacji obciążeń, nie może być docelowej Legii z punktu widzenia tempa i świeżości, to nie ten moment. Pod kątem organizacji gry, drużyna jest już na wysokim poziomie. Są rzeczy, które chcemy poprawić, mamy na to trzy tygodnie, to sporo czasu. Zakończył się pik obciążeniowy, teraz należy podszlifować pewne aspekty.

Czeka pan jeszcze na jakieś transfery do klubu?

– Nie myślę o tym. Prowadzę piłkarzy, których mam. Moją pracą jest wygrywanie meczów, rozwijanie obecnych zawodników i spowodowanie, by byli najlepszą wersją siebie. Na tym się skupiam.

Rywalizacja na pozycjach jest otwarta, czy pojawiła się już jakaś hierarchia w głowie?

– Rywalizacja będzie otwarta do mojego ostatniego dnia w roli trenera Legii. Nie jestem szkoleniowcem, który przed rozpoczęciem sezonu ustala jedenastkę i gra nią do końca. Wierzę w różne momenty i charakterystyki indywidualne w zespole, a także w rozmaite rodzaje oraz scenariusze meczów.

Kończycie zgrupowanie i mogłoby się wydawać, że za chwilę zaczniecie sezon, ale do pierwszego meczu o stawkę jeszcze trzy tygodnie. Przed wami cztery sparingi. Na co będziecie teraz zwracać większą uwagę?

– Teraz chcemy trochę popracować nad drugim systemem. Nigdy nie ukrywałem, że pragnę mieć minimum dwa ustawienia, na różne ewentualności. To coś, co nas czeka. Co potem? Ostatnie dwa tygodnie przed startem sezonu będą bezpośrednimi przygotowaniami do pierwszych meczów oficjalnych – mam na myśli zarówno ligową rywalizację z Zagłębiem Lubin, jak i eliminacje europejskich pucharów. Po powrocie do Polski, proces analizowania najbliższych przeciwników nabierze tempa.

Jaki to system?

– Nie wiem, nie powiem. Trzeba przyjść na trening i zobaczyć.

Wiadomo coś na temat Blaza Kramera? To piłkarz przymierzany w kontekście ewentualnego odejścia z Legii. To kwestia, która pojawia się z waszej perspektywy?

– Blaz Kramer jest piłkarzem Legii, który – tak, jak cała drużyna – ciężko i dobrze pracuje. Był to odpowiednio przepracowany obóz. To kolejny zawodnik pod opieką moją czy sztabu – naszym obowiązkiem jest sprawienie, by czuł się coraz lepiej, stawał się lepszym graczem i był jeszcze bardziej zgrany z zespołem.

Chciałbym dodać, że wszyscy – oprócz kontuzjowanych, którzy przyjechali do Austrii, by dalej się leczyć i być z drużyną, oraz Radovana Pankova, który myślę, że w przyszłym tygodniu z powrotem dołączy do zespołu – odbyli każdą jednostkę treningową. Uważam, że to – mając na uwadze obciążenia w trakcie obozu – duże zwycięstwo, przede wszystkim sztabu medycznego. W tym miejscu pragnę docenić rolę fizjoterapeutów i trenerów przygotowania motorycznego.

Sądzę, że zawodnicy, którzy pojawili się w Austrii – i nowi, i młodzieżowcy, i ci, którzy byli z nami już wcześniej – zrobili ogromny krok w przód, jeżeli chodzi o zachowania indywidualne. Z tego miejsca chciałbym wyróżnić asystentów, którzy pracują z nimi osobno.

Pragnę docenić rolę wszystkich osób związanych z organizacją zgrupowania, m.in. Konrada Paśniewskiego, Sebastiana Wołowicza i Krzysztofa Rzymowskiego. Mimo że obóz kończy się gorzko – bo nie lubię przegrywać, nawet w kartach – to był udany. Jestem przekonany, że będziemy zbierać owoce wykonanej pracy.

Kto jest najbliżej powrotu spośród kontuzjowanych?

– Pankov i Celhaka. Wydaje mi się, że ta dwójka jest zdecydowanie najbliżej.

Co z młodymi? Zostają z wami do końca przygotowań?

– Na razie zostają. Nawet jeśli nie, to najpierw na pewno nie będę tego ogłaszał publicznie, bo jeszcze z nimi nie rozmawiałem. Piłkarz musi być pierwszym, który dowie się o pewnych decyzjach.

Jest pan z nich zadowolony?

– Bardzo. Jestem zadowolony z nich, z całej drużyny. Etos pracy, dyscyplina grupowa, chęci bycia lepszym – to coś, czego w żaden sposób nie można odmówić zespołowi, to jest na bardzo wysokim poziomie. Ekipy, które tak funkcjonują, potem zawsze zbierają tego owoce.

Z czego jest pan niezadowolony?

– Z tego, że przegraliśmy w niedzielę. Jak wspomniałem, nie lubię tego uczucia, nawet w kartach. Poza tym, jest mało niepokojących kwestii. Sytuacja zdrowotna jest dobra. Jedyny piłkarz, który doznał urazu w trakcie obozu, zaraz wraca, więc – jak na pik obciążenia – możemy być usatysfakcjonowani z tego, co zrobiliśmy. Nigdy nie będę zadowolony z poziomu naszej gry, bo zawsze chcę więcej. Cały czas będziemy szukać poprawy.

Miałem wrażenie, że po raz pierwszy od dawna żaden z młodych zawodników nie obniżał jakości treningu. Wręcz przeciwnie, czasem ją podwyższał.

– W tym miejscu trzeba docenić akademię i rolę osób, które ich przygotowały. Należy też pochwalić grupę ludzi, sztab pierwszej drużyny, który wybrał młodzieżowców w kontekście obozu. Ci zawodnicy pokazali, że się nie pomyliliśmy. Przed niedzielnym sparingiem miałem także krótką rozmowę z Viktorem Karolakiem oraz Janem Leszczyńskim, by przedstawić im następne kroki, które trzeba zrobić. Pierwsze już wykonali, i to dość solidnie.

Mógłby pan powiedzieć parę zdań o każdym z nowych piłkarzy Legii? Zacznijmy od Claude Goncalvesa.

– Spora kultura piłkarska, zrozumienie i czytanie gry, bardzo duża agresja w odbiorach, ogromne możliwości pokrycia przestrzeni. Jakość z piłką, operowanie pod presją, zmiana centrum gry, niezły strzał.

Luquinhas? Niesamowita inteligencja piłkarska, rozumienie i przyłożenie się do założeń, ogromna intensywność w postaci motoryki. Wygrywanie pojedynków, tzw. otwieranie się, napędzanie akcji. Obecność w polu karnym to coś, co różni Brazylijczyka od jego wcześniejszej wersji. W ostatniej tercji jest teraz dużo bardziej wertykalny. Na pewno będzie dochodził do znacznie większej liczby sytuacji bramkowych, poprzez ustawienie w "szesnastce" przeciwnika.

Jean-Pierre Nsame ma duże doświadczenie, które przenosi do drużyny w każdej postaci, np. poprzez codziennego ducha zespołu. Posiada umiejętność bycia w rozmaitych sytuacjach. Poświęca się dla klubu, jest piłkarzem kompleksowym, mogącym adaptować się do różnych scenariuszy gry. Ma kapitalnie warunki fizyczne i bardzo dobrą finalizację. Może być groźny blisko bramki przeciwnika, w polu karnym, a także uczestniczyć w grze i atakować przestrzeń. Z meczu na mecz podnosi intensywność. Jak na swój rozmiar, wyróżniają go nieprawdopodobne parametry fizyczne i motoryczne.

Kacper Chodyna? Duża wertykalność, gra w przód. Ma parcie do wchodzenia w pole karne, w tzw. strefę asystowania i strzelania goli – w niedzielę doszedł zresztą do sytuacji. Naturalny fitness, agresja i intensywność są u niego na bardzo dobrym poziomie. W Ekstraklasie to doświadczony piłkarz, mimo że nie jest wiekowym zawodnikiem. Potrafi robić różnicę w pojedynkach, w grze kombinacyjnej. To nie jest jedyny wahadłowy, który występował u nas i na lewej, i na prawej stronie. Biorąc pod uwagę sposób pressingu przeciwnika czy scenariusz meczu, czasami korzystne będzie posiadanie odwróconych wahadłowych (np. lewonożny na prawej – red.), a czasami nie.

Mogliście zauważyć, że podczas przygotowań ani razu nie powtórzyłem wyjściowego składu, znaczna większość piłkarzy miała szansę grać od początku spotkania czy w końcówce, sporo zawodników wykonywało rzuty karne w konkursach "jedenastek", które ćwiczyliśmy. Ten okres jest po to, by wdrażać graczy do taktyki, stworzyć tożsamość zespołową, ale też próbować różnych kombinacji, zestawień. To udało się zrobić. Teraz musimy to ocenić, wyciągnąć wnioski i budować dalej.

Na koniec słówko o wyborach nowego kapitana Legii, którym został Artur Jędrzejczyk. Na kogo oddał pan głos?

– Powiem tak: wierzę, że to nie jest moja Legia, tylko nasza, nas wszystkich. Nie tylko tych, którzy grają na boisku, pomagają na co dzień, ale też całego klubu, kibiców i społeczności. W związku z tym, według mnie, to, że zdecydowaliśmy z radą zespołu, że kapitanowie będą wybrani poprzez głosowanie, to odpowiednia forma. Jeśli chodzi o pierwszego kapitana, to głosowałem na Artura. Całkowicie zgadzam się i identyfikuję ze składem wybranej rady drużyny.

 

Polecamy

Komentarze (142)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.