Domyślne zdjęcie Legia.Net

Gracz na miarę Ligi Mistrzów

Marcin Gołębiewski

Źródło: Życie Warszawy

21.04.2006 07:40

(akt. 26.12.2018 00:50)

Lucjan Brychczy widzi w Edsonie drugiego Kazimierza Deynę. Inni uważają, że Brazylijczyk wykonuje rzuty wolne jak Juninho z Lyonu. Wszyscy są zgodni co do tego, że takiej gwiazdy w naszej ekstraklasie jeszcze nie było. Dwie piękne bramki strzelone z rzutów wolnych i cztery asysty – to dorobek Edsona da Silvy w sześciu meczach polskiej ligi.
W Polsce grało kilku znanych zagranicznych piłkarzy, takich jak Oleg Salenko, Anatolij Diemianienko czy Uli Borowka. Przyjechali jednak do naszego kraju w piłkarskim wieku emerytalnym. Za najlepszych obcokrajowców występujących uznawano w ostatnich latach Emmanuela Olisadebe, Kalu Uche, Kennetha Zeigbo, jedynego zagranicznego króla strzelców Stanko Svitlicę lub grającego obecnie w krakowskiej Wiśle Mauro Cantoro. – Takiego geniusza jak Edson jeszcze u nas nie było. To gracz na miarę Ligi Mistrzów – podkreśla jednak trener Polonii Jan Żurek. Praca zamiast rozmów Sam Edson należy do bardzo skromnych piłkarzy. Nie lubi wokół siebie rozgłosu. – Po co mówić, lepiej trenować – kwituje pochwały pod swoim adresem i zabiera się do pracy. – Koncentruję się nad tym, co robię. Wierzę w siebie. Nie wzoruję się na żadnym zawodniku. Jestem sobą – Edsonem. Ot, cała tajemnica – dodaje. Edson strzelił w swojej karierze wiele bramek. Zdecydowaną większość w Europie. Pierwszą zdobył w lidze francuskiej w barwach Olympique Marsylia (sezon 1998/99), z którym wystąpił w finale rozgrywek o Puchar UEFA. Kolejne trzy sezony występował w Brazylii, ale gola tam nie strzelił. Gdy wrócił do Europy, znów zaczął zdobywać gole. Znał papieża i Mario Edsona nie chciano w Sportingu Lizbona. Klub wypożyczył go do Legii na 3,5 roku, zrzekając się jednocześnie praw do Brazylijczyka. Wówczas po raz pierwszy usłyszał nazwę Legia Warszawa. – Znałem tylko papieża Polaka i Mariusza Piekarskiego, gdyż to najbardziej znany polski piłkarz w Brazylii. Nie tylko dlatego, że tam grał, ale także z tego powodu, że ożenił się z wicemiss naszego kraju – mówi Edson. – Mario tyle opowiadał mi o Polsce, tak długo mnie namawiał do przyjazdu, że w końcu mu uległem. I nie żałuję. Tak fantastycznej publiczności nie ma nigdzie na świecie. Kibice wspaniale dopingują drużynę przez cały mecz, nawet wtedy gdy przegrywa, jak miało to miejsce w spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Nigdy nie przypuszczałem, że ledwie po kilku meczach kibice będą skandowali moje imię. To bardzo miłe. Wiem po co mnie zatrudniono w Warszawie i dopnę tego. Zdobędę z Legią mistrzostwo i powalczę o Ligę Mistrzów – dodaje Edson. Wypatrzony w Portugalii Brazylijczyk przyzwyczaja się do mieszkania w Warszawie i do polskich zwyczajów. Podczas ostatnich świąt wspólnie z żoną Thiane i synkiem Luizem Guilermo malowali po raz pierwszy pisanki. – Sam chodzę już do sklepu i kupuję to, co jest potrzebne w domu. Uczę się polskiego, bo mam tu zostać jeszcze trzy lata. W mieście też daję sobie radę – śmieje się Edson. Wraz z Rogerem od pierwszego dnia spędzonego w Polsce znajduje się pod opieką menedżera Piekarskiego. Nie dość, że Mario musi załatwiać swoje interesy, pomagać Brazylijczykom w poruszaniu się po Warszawie, ma jeszcze na głowie dziennikarzy, którzy cały czas proszą go o tłumaczenie rozmów z piłkarzami. – Edsona zobaczyliśmy z Markiem Jóźwiakiem w meczu z Maritimo. Później Dariusz Wdowczyk obejrzał kasetę i uznał, że mu się przyda. Edson chciał przede wszystkim grać. Obiecałem, że przywiozę bardzo dobrego zawodnika i słowa dotrzymałem. Teraz wszyscy są z niego zadowoleni – cieszy się Piekarski. Dla trenera i syna Edson został bardzo dobrze przyjęty w Legii. Wszyscy byli dumni, że mogą grać u boku takiego piłkarza. Również trener Dariusz Wdowczyk zacierał ręce, że ma takiego zawodnika w składzie. Już podczas zgrupowania w cypryjskiej Ayia Napie nakazał Edsonowi wykonywać wszystkie rzuty wolne w pobliżu pola karnego. Brazylijczyk wstrzeliwał się, aż w końcu zdobył cudownego gola w spotkaniu z Polonią. – Zadedykowałem go trenerowi Wdowczykowi, dlatego rzuciłem mu się w ramiona. To fajny facet i dobry trener. U niego każdy czuje się potrzebny drużynie. Gola w meczu z Lechem zadedykowałem synowi. Za każdym razem, gdy wychodzę na mecz, instruuje mnie, co mam zrobić, żeby strzelić gola z wolnego – tłumaczy Edson.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.