Grano dzisiaj (23.05). Ostatni gol Orlando Sa

Ostatni raz stołeczna drużyna grała 23 maja 7 lat temu. Wówczas wygrała 1:0 z Pogonią w Szczecinie po golu Orlando Sa, który zakończył akcję rezerwowego Ondreja Dudy. Zdjęcia można pooglądać w TYM MIEJSCU. – Pracowaliśmy cały tydzień na zwycięstwo, co się opłaciło. Bardzo trudne spotkanie, choć z trybun mogło wyglądać to inaczej – mówił pod szatnią bardzo zadowolony Sa. Dla Portugalczyka była to ostatnia bramka w Legii. W tamtych rozgrywkach zespół Henninga Berga sięgnął po Puchar Polski i zdobył wicemistrzostwo kraju.

Koniec nadziei

Szanse na mistrzostwo w sezonie 2008/09 zostały pogrzebane we Wrocławiu, gdzie Legia zmierzyła się ze Śląskiem. Zaczęło się optymistycznie. Wisła Kraków grała w Gdańsku i od 1. minuty przegrywała 0:1, a Legia prowadziła po kwadransie po golu strzelonym przez Jakuba Rzeźniczaka (1. bramka w ekstraklasie). Między 15. a 68. minutą to "Wojskowi" byli pierwsi w tabeli. Wiślacy w meczu przyjaźni z Lechią Gdańsk po przerwie wzięli się do roboty i wygrali 4:2, a warszawiacy tylko zremisowali przy Oporowskiej 1:1 (13 lat temu).

Puchar Polski

Dwudziestego trzeciego maja 1973 roku "Wojskowi" zremisowali w Bytomiu 1:1 z Szombierkami i zapewnili sobie drugi z rzędu awans do finału Pucharu Polski. Tam zmierzyli się z innym zespołem z Bytomia, Polonią i wygrali po rzutach karnych. W szatni nie było śpiewów i huku otwieranych szampanów. – No, panowie, puchar mamy. Wstydliwy, ale mamy – powiedział zawodnikom zirytowany Lucjan Brychczy. Drużyna z Łazienkowskiej zajęła wówczas 8. miejsce w lidze.

Cztery gole Ernesta Pola

Zwyżkę dyspozycji strzeleckiej w 1954 roku zwiastował też ćwierćfinałowy mecz Pucharu Polski. Dwudziestego trzeciego maja legioniści na Stadionie WP rozgromili Błękitnych Kielce aż 7:0 (4 gole Ernesta Pola). – Wysokie zwycięstwo CWKS w ćwierćfinale Pucharu Polski wykazało, że wojskowi nie zmarnowali przerwy w ligowych rozgrywkach. Anemiczny dotychczas zespół znacznie się skonsolidował, nabrał pewności siebie, bojowości i co najważniejsze w dużym stopniu wyeliminował swoją największą bolączkę – nieumiejętność strzelania na bramkę – komentował "Przegląd Sportowy" (44/1954).