Grano dzisiaj (4.06). Obronione mistrzostwo, najdłuższe 10 minut w historii
04.06.2024 07:00
Ostatni raz Legia grała 4 czerwca 7 lat temu. Wówczas bezbramkowo zremisowała z Lechią Gdańsk, co nie gwarantowało jej jeszcze mistrzowskiego tytułu. Warszawiacy czekali na zakończenie meczu Jagiellonii Białystok z Lechem Poznań, który został przedłużony o 10 minut. W stolicy panowała cisza, skupienie i oczekiwanie. Gdy spotkanie w Białymstoku zakończyło się remisem, na stadionie w stolicy zapanowało prawdziwe szaleństwo. Ekipa Jacka Magiery cieszyła się z obrony mistrzostwa Polski (FOTOREPORTAŻE).
Przed meczem kibice "Wojskowych" zaprezentowali pierwszą oprawę. Pojawił się transparent "Od pierwszego gwizdka do ostatniego – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!", nad którym powiewało mnóstwo flag, odpalona została też pirotechnika. Gdy piłkarze wychodzili na boisko miała miejsce druga oprawa – z dachu stadionu opuszczona została sektorówka przedstawiająca piłkarza Legii z ręką na sercu. Poniżej był transparent z hasłem: "Za kibicowski trud, za święte barwy Twe, za ten Syreni Gród!". Po bokach sektorówki pojawiły się flagi w barwach Legii. Fani Lechii również przygotowali oprawę. Odpalona została pirotechnika, a później można było dostrzec sektorówkę – ostatnie rozdanie.
Przed przerwą kibice z Łazienkowskiej zaprezentowali trzecią oprawę – tym razem na trybunie wschodniej. Na całej długości trybuny rozwieszony został transparent z hasłem: "Królu Zygmuncie powiedz nam, czyś widział Warszawę tak piękną jak dziś?". Sympatycy klubu odpalili także kilkadziesiąt rac. Czwartą oprawę można było ujrzeć w drugiej połowie. Na Żylecie zostały odpalone race, świece dymne i ognie.
– Kiedy obejmowałem Legię, traciliśmy 10 punktów i to nie do jednej drużyny, a do kilku. Nie mieliśmy czasu, by się nad tym zastanawiać. Każdy mecz traktowaliśmy jak najważniejszy. Nasz zespół ma znakomite statystyki. Musimy patrzeć na to, jak wiele spotkań wygraliśmy. W domu przegraliśmy raz, mieliśmy cztery czy pięć remisów, ale nie zawsze da się zwyciężyć. Pokazaliśmy, że niemożliwe nie istnieje. Grając w Lidze Mistrzów też to udowadnialiśmy. Mierzyliśmy się ze świetnymi drużynami i mogliśmy wierzyć w dobre rezultaty. Myślę, że piłkarze będą pamiętali ten tytuł, jako najlepszy z wywalczonych. Czuję dumę, że ten zespół podjął rękawicę – opowiadał trener Magiera tuż po ostatnim spotkaniu w sezonie 2016/2017. – Czy czuję się geniuszem? Chyba Eugeniuszem, myślałem o tym imieniu przed bierzmowaniem. Dowodziłem, ale wszyscy wykonywali swoje role perfekcyjnie. Nikt nie marudził, a ciężko pracował, wierzył i dążył do celu – dodał trener Magiera.
FINAŁ PP
Dokładnie 52 lata temu Legia i Górnik Zabrze spotkały się w finale Pucharu Polski. Mecz rozegrany 4 czerwca na stadionie ŁKS w Łodzi do dziś uchodzi za jeden z piękniejszych w historii Turnieju Tysiąca Drużyn. Dla "Wojskowych" stanowiło to jednak niewielką pociechę, wyraźnie bowiem ulegli zabrzanom 2:5.
Zaczęło się znakomicie, już w 3. minucie Robert Gadocha strzelił gola, dobijając potężne uderzenie Władysława Stachurskiego z rzutu wolnego. Wyrównał w 26. minucie Włodzimierz Lubański, który ograł Feliksa Niedziółkę i Lesława Ćmikiewicza, ale 120 sekund później lewoskrzydłowy ponownie dał stołecznej drużynie prowadzenie. "Piłat" (taki pseudonim nosił Gadocha) bez trudu wygrał pojedynek biegowy ze stoperem zabrzan Stanisławem Oślizłą, po czym wpadł w pole karne i strzelił obok bezradnego Huberta Kostki. Druga połowa należała jednak do górników i ich lidera. Lubański pokonał Piotra Mowlika w 64. i 80. minucie, chwilę później Szołtysik podwyższył na 4:2, a 3 minuty przed końcem skutecznym uderzeniem z wolnego zwieńczył dzieło bohater meczu, zdobywając czwartą bramkę w tym spotkaniu.
Większość z 30 tys. widzów zebranych na obiekcie ŁKS nie posiadała się z radości – łódzka publiczność wyraźnie sprzyjała górnikom, a dla piłkarzy ze stolicy miała tylko niezbyt przyjemne epitety. Warszawiakom pozostało szukać rewanżu w lidze, ale musieli punktować i liczyć na potknięcia zabrzan. Tych jednak nie było. Gdy Legia po twardym boju pokonała u siebie Ruch Chorzów (2:0), wygrali też zabrzanie. W następnej kolejce górnicy zremisowali, ale taki sam wynik osiągnęli "Wojskowi" w Krakowie z Wisłą (1:1). Najwyższe noty zebrał w tym spotkaniu Jan Tomaszewski, który zastąpił Mowlika. Przy okazji tego meczu ze strony kierownictwa Wisły padła propozycja, aby oba kluby podjęły ścisłą współpracę, do której nigdy jednak nie doszło.
6:0!
Czwartego czerwca 1969 roku warszawiacy rozgromili przy Łazienkowskiej Pogoń Szczecin. Podczas przedmeczowej odprawy Jaroslav Vejvoda powiedział do Jana Pieszki, że ten strzeli przynajmniej 1 gola. Czech miał dobre przeczucie. Jego as dwa razy trafił do siatki. Jeszcze zanim do tego doszło, bramkę zdobył Lucjan Brychczy. Znakomicie poczynał sobie też Gadocha, a do jego poziomu dostroił się Kazimierz Deyna, który w tym meczu strzelił jednego z piękniejszych goli w historii Stadionu Wojska Polskiego.
Szczecinianie próbowali ratować się faulami. Właśnie po takim zagraniu w końcówce spotkania Deyna wykonywał rzut wolny. Strzelał dwa razy. Pierwszego trafienia w okienko bramki nie uznał sędzia. Deyna raz jeszcze ustawił piłkę, ale tym razem kopnął inaczej – dołem. Bramkarz Adam Frączak był zdezorientowany. To był ostatni gol meczu, który Legia wygrała 6:0. W tamtych rozgrywkach "Wojskowi" zostali pierwszym od 1958 roku mistrzem kraju spoza Górnego Śląska.
POPIS DEYNY I GADOCHY
Końcówka sezonu 1966/1967 była w wykonaniu Legii bardzo dobra. Zespół Vejvody rozbił Zawiszę Bydgoszcz (5:1; 57 lat temu) i 5:0 Wisłę Kraków. Pierwsze z tych spotkań było popisem Deyny i Gadochy (po 2 gole). Wiosną, szczególnie w drugiej części rundy, stołeczna ekipa imponowała skutecznością. W 13 meczach zdobyła 26 bramek, najwięcej spośród ligowych drużyn.
MECZE LEGII Z 4 CZERWCA:
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2016/2017 |
| |
1996/1997 | Czykier II, Czereszewski | |
1993/1994 | ||
1987/1988 |
| |
1979/1980 | Kusto II | |
1976/1877 |
| |
1974/1975 | ||
1971/1972 | Gadocha II | |
1968/1969 | ||
1966/1967 | ||
1958 | ||
1931 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.