Grzegorz Bonin: Legia jest silną drużyną
28.03.2008 08:59
- Jak dotąd nie udało nam się z Łazienkowskiej wywieźć nawet punktu. Ba, nawet bramki tam nie zdobyliśmy! Teraz na pewno musimy zagrać bardziej agresywnie. Gdybyśmy dali strzelić sobie gola, to potem byłoby już tylko gorzej. Wierzę, że to my stworzymy sobie sytuacje, choć jak sięgam pamięcią, to w poprzednich meczach i z tym mieliśmy problem. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że czeka nas pojedynek na ciężkim terenie, ale na Wiśle też kiedyś zremisowaliśmy 2:2 - mówi pomocnik Korony <b>Grzegorz Bonin</b>.
Legia w rundzie wiosennej nie zachwyca. Czy naprawdę jest czego się obawiać?
- Może i nie spisuje się najlepiej, ale patrząc na jej kadrę, to nie ma co ukrywać, że jest silną drużyną. Można by długo wymieniać zawodników, którzy grają tam na dobrym poziomie. Szczególnie groźny jest bez wątpienia Takesure Chinyama. Może przydałoby mu się trochę więcej spokoju (śmiech). Ale jest dynamiczny, silny, piłka go szuka. Różnie u niego bywa jednak z tym wykończeniem akcji. Kiedy wypada strzelić, to podaje, kiedy zaś podać, to strzela. Miejmy nadzieję, że będzie się zachowywał podobnie.
A jak z formą Korony przed meczem z Legią?
- Każdy widzi, że przede wszystkim nie gramy ofensywnej piłki. Wygląda dziś to tak, że mecze nie są już tak ciekawe jak kiedyś. Taka jest jednak taktyka i musimy się do niej przystosować. W ostatnich dwóch meczach zdobyliśmy sześć punktów, ale mamy świadomość, że to nie była fantastyczna gra.
Korona przypomina trochę takiego pacjenta, który co pewien czas zapada na tę samą chorobę. Średnio raz w sezonie wpadacie w kryzys, z którego ciężko jest się Wam wygrzebać. Jest na to jakiś lek?
- Zawsze postanawiamy sobie, że chcemy dobrze zacząć i dobrze skończyć. Gra ofensywna być może bardziej nas cieszyła. Naprawdę nie wiem, jakie są przyczyny tych zapaści... Gdybym je znał, pewnie wygrywalibyśmy wszystkie mecze. Zawsze jest tak, że gdy całej drużynie dobrze idzie, to sama się ona nakręca na kolejne spotkania. Póki co, idzie nam to, ale opornie.
Z taką grą może być trudno dać się znów zauważyć Leo Beenhakkerowi.
- Gdzieś tam to moje nazwisko widnieje w jego notesie
Ale na pierwszej stronie czy raczej na ostatniej?
- Spokojnie z tym... Ja póki co cieszę się, że zdarza się dostać powołanie. To spore wyróżnienie potrenować w kadrze i w dodatku ze szkoleniowcem o tak dużym autorytecie. Nie było wprawdzie okazji, by dłużej porozmawiać z nim prywatnie, ale widać, co lubi i jaki ma styl. Preferuje lekką piłkę. Ostatnio nawet sztab szkoleniowy powiedział mi, że jestem napastnikiem, a nie pomocnikiem! W Koronie wprawdzie rozegrałem parę meczów właśnie jako atakujący, ale takim Grześkiem Piechną, któremu piłka spadała pod nogi, z pewnością nie jestem (śmiech).
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.