Domyślne zdjęcie Legia.Net

Grzegorz Mielcarski: Legia ma szansę na mistrzostwo

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

26.01.2011 08:17

(akt. 15.12.2018 00:33)

- Legia nawet bez wzmocnień może powalczyć o mistrzostwo Polski. Radović uwierzył, że może grać dobrze, gdy trener znalazł mu nową pozycję na boisku. Michał Kucharczyk, który pojawił się znikąd, a odgrywa jedną z kluczowych ról. Jest jeszcze kilku, którzy mają do zaoferowania dużo więcej. Jestem przekonany, że Maciek Rybus może grać dużo lepiej. A letnie zakupy muszą udowodnić, że umieją grać w piłkę. Mezenga czy Cabral powinni się teraz zastanawiać: "Kurczę, trochę mnie skreślają, coś trzeba zrobić" - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą Grzegorz Mielcrski.

Czy Legia, zwlekając z transferami, nie przegrywa już zimą szans na mistrzostwo Polski? Lech się wzmacnia, Wisła też...

- I tak, i nie. Trener zawsze chciałby mieć nowych piłkarzy jak najwcześniej, by móc ich wkomponować w drużynę. Poza tym wczesne transfery dają czas na zweryfikowanie umiejętności kupionych piłkarzy. Mezenga z Cabralem mieli być tak dobrzy, że Legia z palcem w nosie miała wygrywać mecze. A tak nie jest. Ale Wisła się osłabiła, podobnie jak Jagiellonia. Nie wiemy jeszcze, co pokażą piłkarze kupieni do tych klubów. A Legia straciła na razie Macieja Iwańskiego, który pod koniec rundy był rezerwowym. Trzeba sobie zdać sprawę, że Marek Jóźwiak jest w Legii na cenzurowanym, bo poprzednie okno transferowe mu nie wyszło. Choć Vrdoljaka trzeba ocenić pozytywnie, to uważam, że milion euro, które za niego zapłacono, to za dużo. Tyle płaci się za piłkarza strzelającego gole. Chyba właśnie dlatego w Warszawie się wstrzymują. Chcą mieć pewność, że transfer nie będzie pomyłką.

A pan sprzedałby Macieja Iwańskiego do Manisasporu? Był rezerwowym, ale też jedynym zastępcą Radovicia na pozycji ofensywnego pomocnika. Ariel Cabral grał jesienią słabo.

- Życie nie kończy się na Maćku Iwańskim, a Legia nie straci nagle umiejętności rozgrywania piłki. Piłkarza nie sprzedaje się tylko dlatego, by zarobić. Często nie da się z niego więcej wycisnąć. Czasem piłkarz męczy się drużyną, a drużyna piłkarzem. Trzeba wyczuć ten moment. Na miejscu Marka Jóźwiaka pewnie też bym go sprzedał. Ale trzeba mieć kogoś w zanadrzu.

Marek Jóźwiak tłumaczy zwłokę tym, że po zakończeniu okna transferowego na Zachodzie tamtejsi piłkarze chętniej przystaną na ofertę Legii. To dobra taktyka?

- Nie. Nie wiem, dlaczego polski klub ma brać piłkarza, którego nie chce inny klub, tylko trochę lepiej zorganizowany i trochę lepiej płacący. Tam jest niechciany, a u nas ma być gwiazdą? Tylko czasem trafiają się takie okazje. Płacimy coraz wyższe sumy za piłkarzy. Granica kontraktu wynosząca 400 tys. euro rocznie też już padła. Z drugiej strony to okno transferowe pokazuje, że np. dla Turków takie sumy to nie problem i jeśli chcą kogoś z polskiego klubu, to po prostu po niego sięgają.

Szefowie Legii mówią, że łatwiej znaleźć piłkarza za granicą. I to za mniejsze pieniądze niż w Polsce.

- Szymon Sawala, który jesienią strzelał gole z rzutów wolnych, bardzo przypomina Vrdoljaka. Chorwat kosztował milion euro, a Sawala od lata był do wzięcia za darmo [podpisał kontrakt z GKS Bełchatów]. Trzeba się zastanowić, czy jeśli polski klub bierze piłkarza z lepszej ligi, to jest to dla niego motywujące. Bo jeśli ktoś awansuje sportowo, to może nawet odpuścić część z żądanej pensji, bo dzięki temu ma szansę się rozwijać i promować. Jeśli przenosi się do gorszej drużyny, to będzie negocjował kontrakt do każdego euro, jakie uda się wyrwać.

Rozmawiał: Kuba Dybalski

Więcej w Gazecie Wyborczej oraz w portalu gazeta.pl

Polecamy

Komentarze (26)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.