Henning Berg - od nauki podstaw, przez damski fitness, do Nikolicia
26.08.2020 14:10
Norweg do pracy przy Łazienkowskiej był dobrze przygotowany. Obejrzał wiele meczów Legii, obserwował poszczególnych graczy i na każdego miał jakiś plan. Ze wszystkimi spotkał się indywidualnie. Przedstawił i każdemu nakreślił to, czego będzie oczekiwał. Pomagać mu w tym miał Kazimierz Sokołowski, spec od treningu indywidualnego. Początkowo zawodnicy nie byli przekonani do wizji Berga. Tomasz Brzyski lubił zapędzić się pod pole karne rywala, brać udział w akcjach ofensywnych, a usłyszał, że nie będzie mógł tego robić za często, bo ma już swoje lata i nie zdąży potem za rywalem. Z Łukaszem Broziem na treningu były przerabiane podstawy – jak przyjęcie kierunkowe. Michał Kucharczyk miał zakaz dryblowania, a Miroslav Radović, choć całe życie grał na boku pomocy lub na pozycji numer „dziesięć”, miał być najbardziej wysuniętym zawodnikiem.
Ale z czasem wszelkie pomysły Heninnga zaczęły się sprawdzać. „Kuchy” do którego Berg nie był przekonany, w końcu zaczął odgrywać ważną rolę w zespole, „Broziu” za kadencji tego właśnie trenera zaliczył najlepszy okres w karierze, „Radko” strzelał gola za golem i przez Berga został nazwany najlepszym środkowym napastnikiem w tej części Europy, szczytową dyspozycję odnotował Michał Żyro, świetny czas miał Ivica Vrdoljak w parze z Tomaszem Jodłowcem, rozkwitał Ondrej Duda. Wielu graczy właśnie za czasów Norwega wyglądało najlepiej w karierze.
Efekty były widoczne – powiększona przewaga w tabeli, pewnie zdobyte mistrzostwo Polski. Weryfikacja miała nastąpić w europejskich pucharach. I ta była pozytywna. Legioniści najpierw pokonali St. Patricks Athletic (1:1 i 5:0), a później Celtic Glasgow (4:1 i 2:0). Niestety wtedy nastąpiło pierwsze tąpnięcie. Drugi mecz został zweryfikowany jako walkower z powodu udziału nieuprawnionego zawodnika. Berg pozbierał zespół, który potrafił w dwumeczu wyeliminować FK Aktobe (1:0 i 2:0). W fazie grupowej zaś drużyna radziła sobie znakomicie – Lokeren (1:0 i 0:1), Metalist Charków (1:0 i 2:1), Trabzonspor (1:0 i 2:0). Ale trenerowi sytuacja z Celtikiem siedziała w głowie, nie mógł się z nią pogodzić – szczególnie jako były gracz Rangersów. Po latach określił zdarzenie najbardziej traumatycznym jakie go spotkało w futbolu.
Pierwsze miejsce w grupie dało przepustkę do kolejnej rundy, tam na legionistów czekał Ajax Amsterdam. Ale przed pierwszym meczem w Holandii nastąpiło drugie tąpnięcie, z którym Berg już nigdy się nie pogodził. Prasa od blisko miesiąca przed spotkaniem pisała o zainteresowaniu Miro Radoviciem zespołów z Chin. Jednak Henning nie usłyszał o negocjacjach czy transferze ani od nikogo z pracowników klubu, ani od samego zawodnika, więc uważał całą historię za plotkę. O sytuacji dowiedział się dzień przed meczem, będąc już w Amsterdamie. Wezwał wtedy Serba do swojego pokoju i spytał, czy to prawda. Gdy Rado potwierdził usłyszał, że nie zagra w żadnym ze spotkań z Ajaksem. Drużyna bez swojego niekwestowanego wtedy lidera sobie nie poradziła, przegrała (0:1 i 0:3). I to był początek końca. Berg stał się nieufny, czasem bardzo uparty – nie chciał np. transferu Nemanji Nikolicia. Sezon skończył się drugim miejscem.
Ale Berg pozostawił po sobie wiele dobrego. Klub zrobił faktycznie krok do przodu. Norweg przywiązywał uwagę do szczegółów – potrafił zwracać uwagę na rzeczy, których wcześniej nikt nie kwestionował. Zakwestionował skarpety piłkarzy, bo miały gumki i w podróży uciskały zawodników - co nie jest rzeczą wskazaną. Zauważył, że zielone stroje Legii zlewają się z trawą i trudniej o szybkie podejmowanie decyzji na boisku. Takich detali był setki.
Zajęcia Berga były nudne dla oka, często bez piłki. Zawodnicy przesuwali się po murawie, a sztab tłumaczył każdemu zawodnikom jak ma się zachować w danej fazie akcji. Ale to później przynosiło efekty i spowodowało dyscyplinę taktyczną wcześniej w Polsce niespotykaną. To co się pogorszyło za czasów Norwega i z biegiem czasu odbijało się na wynikach, to przygotowanie fizyczne. Za te w jego sztabie odpowiedzialny był Geir Kaasene, nazywany złośliwie przez piłkarzy instruktorem damskiego fitnessu. Doszło do tego, że zawodnicy po zgrupowaniu aplikowali sobie dodatkowe treningi, biegali po parkach, by lepiej wyglądać motorycznie.
Po latach jednak wszyscy Berga dobrze wspominają – zarówno pracownicy biurowi jak i zawodnicy. Najczęstszym słowem określającym Henninga jest profesjonalizm. Pozostaje mieć nadzieję, że po środowym meczu z Omonią nadal jego nazwisko będzie się dobrze kojarzyło na Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.