Inaki Astiz: Nie czuję się zbawicielem
02.10.2008 22:38
- Tak się nieszczęśliwie ułożyło, że w Pampelunie musiałem rywalizować z zawodnikami dużo bardziej doświadczonymi. Byłbym ostatni do grania, więc musiałem odejść. Miałem okazję w zeszłym roku grać w Warszawie i pokazałem, na co mnie stać. Dlatego doszedłem do wniosku, że lepiej grać tu, gdzie mam renomę, niż czekać - mówi hiszpański obrońca Legii Warszawa, <b>Inaki Astiz Ventura</b>.
Przez wielu kibiców jest Pan traktowany jak zbawiciel.
- Nie przesadzajmy. Nie czuję się zbawicielem. Po prostu drużyna gra coraz lepiej. Nie tylko dlatego, że ja się pojawiłem.
Po zakończeniu zeszłego sezonu wyjechał Pan z Warszawy do Hiszpanii, by spróbować sił w Osasunie. Nie przebił się Pan nawet na ławkę rezerwową...
- Na moją pozycję było pięciu innych zawodników. Trener jasno powiedział, że będę ostatni. Nie mogłem pozwolić sobie na rok bez grania, dlatego zdecydowałem się na powrót do Warszawy.
Przegrana walka o miejsce w Osasunie to największa porażka w Pana karierze?
- Jasne, że jestem wściekły. Z jednej strony wiedziałem, co może mnie spotkać. Z drugiej jednak cieszyłem się, że spotkam się z rodziną i przyjaciółmi. Nie udało się, trudno.
Jeśli Jan Urban zostanie trenerem Osasuny, o czym marzy, chyba nie powinien Pan mieć problemów z miejscem w składzie?
- Co się wydarzy w przyszłości, to Pan Bóg jeden wie.
Nie miał Pan problemów z ponownym wkomponowaniem się w grę Legii?
- Czuję się tak jak w zeszłym roku. W Legii gra jedynie czterech czy pięciu nowych piłkarzy.
Jedynie?
- A czy to tak dużo? Nie widzę wielkiej różnicy.
Co się dzieje z Pana trzema rodakami, którzy występują w Legii? Wygląda na to, że nie potrafią grać w piłkę.
- Jak przyjechałem, to Tito i Inaki Descarga byli kontuzjowani. Wcześniej grali kilka minut. Nie było jeszcze okazji, by ich zobaczyć i docenić. Co do Arruabarreny, to czeka na pierwszego gola. Jak mu się uda strzelić, to później pójdzie już gładko.
Mówi Panu coś nazwisko: Robert Lewandowski?
- Wiem, o kogo chodzi. Świetny napastnik, strzela gole, wykorzystuje swój czas, dostał zresztą powołanie do reprezentacji. Mam nadzieję, że Lech, z którym zmierzymy się w niedzielę, będzie trochę zmęczony występem w Pucharze UEFA.
Studia już Pan skończył?
- W czerwcu pozaliczałem egzaminy. Teraz będzie trudniej, bo mieszkam w Polsce. Zapiszę się na uniwersytet na odległość, będę zaliczał zajęcia przez internet. A w czerwcu znowu egzaminy. Zostało mi jeszcze półtora roku studiów inżynierii elektrycznej.
Ruszy Pan na zwiedzanie Polski? Podczas ostatniego pobytu w naszym kraju zasłynął Pan jako globtroter.
- Dużo już widziałem. Kraków, Gdańsk, Sopot, Wieliczka, Żelazowa Wola, Malbork... Mam kontrakt na pięć lat, więc jeszcze trochę pozwiedzam.
W związku z tym najwyższy czas na naukę polskiego.
- Oczywiście, już zacząłem. Dużo rozumiem, ale bardzo słabo mówię.
Pięć najbliższych lat spędzi Pan w Polsce. Roger zakochał się po trzech...
- Macie na myśli kadrę? Zobaczymy. Na razie koncentruję się na Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.