Ivica Vrdoljak: Możemy być jednymi z najlepszych w historii
15.12.2014 06:32
Pana kontuzje omijają. Od lipca spędził pan na boisku 2766 minut. Mecz z Łęczną był 22. z kolei, w którym grał od początku, i 33. w rundzie.
- Nie grałem tylko wiosną z Pogonią i z Koroną jesienią. Takiej serii w Legii nie miałem. Kiedyś w Dinamie Zagrzeb wystąpiłem w aż 45 spotkaniach. Odkąd przyszedł trener Henning Berg, nie mam problemów ze zdrowiem. Tylko podczas obozu w Gniewinie, z powodu przeciążonego kolana, miałem pięć dni przerwy. Odpocząłem i byłem do dyspozycji na każdym treningu.
Jak wyglądają pana statystyki w systemie Amisco?
- Przebiegam około 12 km na mecz, w pucharach zdarza się więcej. Zawsze jestem w czołowej trójce. Ostatnio najwięcej przebiegł Ondrej Duda. Trener Berg zmienił mi rolę na boisku, często wracam między stoperów i w obronie przechodzimy do systemu 5-2-3. Na moje miejsce, do pomocy, wraca Ondrej. Najwięcej kilometrów pokonywałem u Jana Urbana.
W poniedziałek jest losowanie 1/16 finału Ligi Europy. Z kim chciałby pan zagrać?
- Z Aalborgiem albo Young Boys Berno. Na silniejszego rywala zaczekam do następnej rundy. Chcę, by po losowaniu to Legia była faworytem. Trafimy na Romę, Sevillę czy Liverpool i będziemy szukać alibi przed spotkaniem. Nie chcę słyszeć: „Nie mamy nic do stracenia”. Z Celtikiem już raz pokazaliśmy, że jesteśmy lepsi. Chcę zmierzyć się z Aalborgiem, bo liczę na awans.
W którym momencie szatnia uwierzyła trenerowi Bergowi?
- Wiosnę przeszliśmy „suchą stopą”, wszystko toczyło się bezproblemowo. Przegraliśmy tylko z Ruchem, kiedy już byliśmy mistrzem. Poznawaliśmy trenera, ale nie wiedzieliśmy jak reaguje i zachowuje się w momentach kryzysowych. Taki przyszedł po remisie z St. Patrick’s u siebie w eliminacjach Ligi Mistrzów. Strzeliliśmy gola dopiero w ostatniej minucie, graliśmy słabo. Trener zachował spokój, powiedział, że jesteśmy dużo lepsi, że mieliśmy słabszy dzień i w Irlandii zwyciężymy wysoko. Mówił to z ogromnym przekonaniem, jakby chciał w nas tchnąć wiarę, żebyśmy i my uwierzyli. Nie bał się przeciwnika, nie krzyczał. Zresztą, ani razu nie słyszałem, żeby podniósł głos.
Przychodził pan do Legii w wieku 28 lat. Myślał pan, że to może być pana ostatni klub?
- Podpisałem trzyletni kontrakt i myślałem, żeby go wypełnić. Powiedziałem, że przychodzę z Chorwacji, gdzie w Dinamie byłem przyzwyczajony do zdobywania trofeów i tego samego oczekuję w Legii. Miałem kilka propozycji, ale nie chciałem odejść. Bardzo mi się tutaj podoba.
Całą rozmowę z Ivicą Vrdoljakiem można przeczytać na łamach poniedziałkowego "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.