News: Ivica Vrdoljak znaczy kapitan

Ivica Vrdoljak znaczy kapitan

Marcin Hilgier

Źródło: Legia.Net

15.03.2017 19:00

(akt. 07.12.2018 10:48)

„Vrdoljak Ivica, dziękuje cała stolica” – tak w ostatnią niedzielę warszawscy kibice pożegnali byłego kapitana mistrzów Polski. Ivica przegrał walkę z kontuzją i dwa tygodnie temu oficjalnie ogłosił, że kończy karierę. Nie zobaczymy go już na boisku. Gdy patrzyłem jak Chorwat schodzi z murawy i w podziękowaniu klaszcze kibicom, zrobiło mi się autentycznie przykro. Zrozumiałem, że coś się właśnie skończyło.

Latem 2010 roku rozpoczął się kolejny rozdział w dziejach Legii Warszawa. Otwarty został nowy stadion, zatrudniono nowego trenera i nastąpiła kompleksowa przebudowa drużyny. Na Łazienkowskiej pojawiło się kilka nowych twarzy, a na ich czele Ivica Vrdoljak, świeżo upieczony mistrz Chorwacji z Dinamem Zagrzeb. Kwota odstępnego jaką musiała zapłacić Legia za zawodnika Dinama była na owe czasy zawrotna – jeden milion euro. Dwudziestosiedmiolatek z marszu został kapitanem drużyny. Początek Ivo miał trudny. Fatalny start Legii w rozgrywkach, konflikt w drużynie i kompletnie nietrafione zagraniczne transfery spowodowały, że jesienią atmosfera przy Łazienkowskiej była grobowa. Jednak kapitan „Wojskowych” udowodnił na boisku, że opaska trafiła we właściwe ręce. Spośród nowych graczy jako jedyny od razu zrozumiał gdzie się znalazł i jakie są wobec niego oczekiwania. Mentalnie wpasował się w zespół, szybko zaczął mówić po polsku, zrozumiał o co się gra w Warszawie i wziął na siebie odpowiedzialność za wyniki. Dał się poznać jako wojownik, facet który nigdy nie odstawia nogi i nikogo się nie boi.


Ivica był u nas pięć sezonów. Przez ten czas rozegrał sto dziewięćdziesiąt jeden meczów. Strzelił dla Legii dwadzieścia jeden goli i zanotował siedemnaście asyst, sporo jak na defensywnego pomocnika. Pod względem rozegranych spotkań zajmuje szóste miejsce wśród wszystkich obcokrajowców, którzy kiedykolwiek grali przy Łazienkowskiej. Pięć lat to dużo. Ivo przez ten czas miewał upadki i wzloty. Oto kilka subiektywnych wspomnień z  jego kariery przy Łazienkowskiej.



Dominator


Vrdoljak w formie w odbiorze był bezkonkurencyjny. Czasami oglądając mecz przecierałem oczy ze zdumienia. Chorwat potrafił odzyskać kilkanaście piłek w trakcie jednej połowy. Czasem siłą, czasem sprytem. Bywało, że sam zatrzymywał całą środkową formację przeciwników. Tak stało się chociażby gdy do Warszawy przyjechał ówczesny mistrz Polski Lech Poznań. Legia źle weszła w mecz. W pierwszej połowie "Kolejorz" przeważał i szybko objął prowadzenie. Legii udało się wyrównać za sprawą Michała Kucharczyka, niestety pod koniec pierwszej połowy Maciej Rybus wyleciał z boiska za czerwoną kartkę. Wydawało się, że jest pozamiatane. Na drugą połowę warszawiacy wyszli w dziesiątkę, ale dzięki grze Vrdoljaka nie było widać braku jednego zawodnika. Ivica był wszędzie, walczył za trzech i właściwie samodzielnie zdominował środek pola, przestawiając poznaniaków jak małe dzieci. Wyglądał w tym spotkaniu jak Terminator. Po tym meczu po raz pierwszy zdałem sobie sprawę jak ważny dla Legii jest to piłkarz.



Kapitan


Gdy rządy na ławce trenerskiej przejął Maciej Skorża nie wszyscy piłkarze zaakceptowali porządki nowego szkoleniowca. Kilku graczy zostało przesuniętych do zespołu rezerw. Wśród tych graczy był Maciej Iwański, który powrócił do składu na mecz z Koroną w Kielcach. Wszedł na boisko w drugiej połowie. Chwilę później zdobył bramkę na 3:1. Pierwszy z gratulacjami znalazł się przy nim oczywiście Vrdoljak.



Legionista


Znów mecz z Koroną. Tym razem rewanż w Warszawie. Legia wygrała 3:1, ale mecz odbył się bez udziału publiczności. Fani przez cały mecz dopingowali fanatycznie legionistów wprost z Łazienkowskiej. Po meczu przez garaż piłkarze chcieli wyjść na ulicę i podziękować kibicom za wsparcie. Ochrona zagrodziła im drogę. Vrdoljak jako pierwszy próbował przedrzeć się przez szpaler ochroniarzy blokujących drużynie dostęp do fanów.



Mentor


W jednym ze spotkań rozgrywanych wczesną jesienią w Warszawie, Michał Żyro lekkomyślnie stracił piłkę i nie wrócił za akcją. Rywale popędzili z kontrą, ale tradycyjnie Chorwat był tam gdzie być powinien i naprawił błąd kolegi. Później przebiegł sprintem dobre trzydzieści metrów żeby upomnieć skrzydłowego. Co mu powiedział słychać było aż na trybunie, ale nie nadaje się to do powtórzenia. Do końca meczu młodziutki Żyrko nie stracił już głupio piłki.



Rzuty karne


Wiadomo, Celtic Glasgow. Myślę, że sam Ivica nie zapomni tego meczu. W przypływie euforii po zwycięstwie, po meczu powiedział że gdyby był trzeci karny, to też by do niego podszedł. Po tym meczu przylgnęła do niego łatka nieskutecznego wykonawcy tego elementu gry. To nieprawda. Z wyjątkiem tego feralnego meczu przestrzelił bodaj tylko jedną jedenastkę w Bełchatowie. Jednak najważniejszego karnego w karierze Vrdoljak wykorzystał. 18 maja 2013 w końcówce spotkania z Lechem wytrzymał ciśnienie i pewnie pokonał Kotorowskiego z jedenastego metra. Ten gol właściwie dał Legii tak upragnione mistrzostwo. Nie zapomnę nigdy tego gola.  Zresztą dwa lata wcześniej w finale pucharu Polski w Bydgoszczy, w konkursie rzutów karnych Ivica również wytrzymał próbę nerwów.



Gole i asysty


Biorąc pod uwagę jego pozycję na boisku, Chorwat nazbierał ich całkiem sporo. Warto zauważyć, że strzelał niemal same istotne gole, często w trudnych momentach. Dające drużynie prowadzenie lub przywracające ją do gry. Większość z karnych albo głową, w tym ostatnim elemencie Ivica również był bardzo silną bronią Legii. Jako najważniejszy zawodnik środka pola w taktyce Henninga Berga, często popisywał się precyzyjnym długim prostopadłym podaniem do napastnika. Będąc w formie, potrafił minąć jednego czy dwóch rywali w środku pola napędzając akcje zaczepne. Gdy tej formy brakowało potrafił irytować gubiąc piłkę w niepotrzebnych dryblingach.



Ostatni mecz w barwach Legii Ivica Vrdoljak rozegrał 17 maja 2015 we Wrocławiu. W 63 minucie opuścił boisko nie mogąc kontynuować gry z powodu kontuzji. Ostatnią bramkę w karierze zdobył tydzień wcześniej w meczu z Lechem. Dla naszego kapitana mecze przeciw poznaniakom były najważniejsze w sezonie i zwykle to właśnie w nich grał najlepiej. Ivo dziękujemy za to co zrobiłeś dla naszego klubu. Jesteś wspaniałym przykładem jak powinien zachowywać się legionista na boisku i poza nim. Życzymy dalszych sukcesów na każdym polu jakie sobie obierzesz, ale przede wszystkim życzymy zdrowia.


Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.